[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żyła w norach wygrzebanych w ziemi, bo samoloty i czołgi zionęły ogniem w powietrzu i zakażały
wodę zarazkami cholery, a dzieci wypełzały z nor, oślepione napalmem.
W Johannesburgu nadal masakrowano białych, jak dowiedział się Orr z nagłówka dostrzeżonego
w narożnym stoisku z gazetami. Tyle lat po Powstaniu, a jeszcze istnieli w Afryce Południowej biali,
których można było masakrować! Ludzie są wytrzymali. . .
Gdy wspinał się na szare wzgórza Portland, na osłoniętą głowę padał mu ciepły, zanieczyszczo-
ny, łagodny deszcz.
W gabinecie mającym w rogu wielkie okno wychodzące na deszcz, powiedział:
119
Doktorze Haber, proszę przestać posługiwać się moimi snami do poprawiania rzeczywistości.
To się nie uda. To niewłaściwe. Chcę zostać wyleczony.
Twoja chęć to podstawowy warunek wyleczenia, George!
Nie odpowiedział mi pan.
Ale ten wielki mężczyzna był jak cebula, którą obierało się warstwa za warstwą z osobowości,
wiary, reakcji; warstwy bez końca, człowiek bez środka. Nie ma miejsca, gdzie kiedykolwiek by
się zatrzymał, gdzie musiałby się zatrzymać, gdzie musiałby powiedzieć: Tutaj zostanę! %7ładnej
istoty, same warstwy.
Posługuje się pan moimi snami efektywnymi, aby zmieniać świat. Nie chce pan przyznać, że
pan to robi. Dlaczego?
George, musisz zdać sobie sprawę, że zadajesz pytania, które z twojego punktu widzenia mo-
gą wydawać się rozsądne, ale z mojego punktu widzenia dosłownie nie można na nie odpowiedzieć.
Nie postrzegamy rzeczywistości w ten sam sposób.
W wystarczająco podobny, aby móc rozmawiać.
Tak. Na szczęście. Ale nie na tyle, aby zawsze móc zadawać pytania i na nie odpowiadać.
Jeszcze nie.
120
Ja mogę odpowiadać na pańskie pytania i robię to. . . No dobrze, niech pan posłucha. Nie
może pan zmieniać rzeczywistości, usiłować wszystkim kierować.
Mówisz, jakby stanowiło to jakiś ogólny imperatyw moralny. Spojrzał na Orra ze swym
dobrotliwym, refleksyjnym uśmiechem i pogłaskał się po brodzie. Ale czy w gruncie rzeczy nie to
jest ostatecznym celem człowieka na ziemi robić coś, zmieniać, kierować, tworzyć lepszy świat?
Nie!
Co więc jest jego celem?
Nie wiem. Nie wszystko ma cel, jakby wszechświat był maszyną, w której każda część spełnia
pożyteczną funkcję. Jaką funkcję ma galaktyka? Nie wiem, czy nasze życie ma cel, i nie uważam,
że ma to znaczenie. Ważne jest natomiast to, że stanowimy jakąś część. Jak nitka w materiale czy
zdzbło trawy na łące. One, jak i my, istnieją. A nasze działanie jest jak podmuch wiatru w trawie.
Nastała chwila milczenia, a kiedy Haber odpowiedział, jego ton nie był już ani dobrotliwy, ani
uspokajający, ani zachęcający. Był całkiem neutralny i ledwo zauważalnie ocierał się o pogardę.
Jak na człowieka wychowanego na judeo-chrześcijańsko-racjonalistycznym Zachodzie masz
dziwnie bierne poglądy. Coś jakby samorodny buddysta. Czy zgłębiałeś kiedykolwiek mistycyzm
Wschodu, George? To ostatnie pytanie i oczywista na nie odpowiedz było wyraznym szyder-
stwem.
121
Nie. Nic o nim nie wiem. Wiem natomiast, że niesłusznym jest wymuszanie struktury rzeczy-
wistości. To się nie uda. To nasz błąd ostatnich stu lat. Czy pan nie widzi, co się wczoraj stało?
Nieprzejrzyste, ciemne oczy patrzyły prosto na niego.
Co się stało wczoraj, George?
Nic z tego. Nie ma wyjścia.
Haber podawał mu teraz pentatal sodowy, aby obniżyć jego odporność na hipnozę. Orr dał zrobić
sobie zastrzyk, obserwując, jak igła wsuwa mu się w żyłę ręki, powodując tylko chwilowy ból.
Musiał tak postąpić; nie miał wyboru. Nigdy nie miał żadnego wyboru. Był tylko tym, któremu się
śni.
Zanim lek zadziałał, Haber poszedł gdzieś, żeby czymś pokierować, wrócił jednak po piętnastu
minutach, tryskający energią, jowialny i obojętny.
Dobrze! Bierzmy się do roboty, George!
Orr wiedział z ponurą jasnością, do czego się dzisiaj wezmie: do wojny. Gazety były jej pełne,
a po przyjściu tutaj był jej pełen nawet odporny na wiadomości umysł Orra. Rozwijająca się wojna
na Bliskim Wschodzie. Haber ją zakończy. Niewątpliwie tak samo postąpi z zabójstwami w Afryce.
Bo Haber to dobroczyńca. Chce uczynić świat lepszym dla ludzkości.
122
Cel uświęca środki. Ale co, jeśli nie istnieje cel? Dysponujemy tylko środkami. Orr położył się
na kozetce i zamknął oczy. Poczuł rękę na gardle.
Pogrążysz się teraz w hipnozie, George odezwał się Haber głębokim głosem. Jesteś. . .
Ciemno. W ciemności.,
Jeszcze nie jest zupełnie ciemno: pózny zmierzch na polach. Kępy drzew wyglądały na czarne
i wilgotne. Droga, którą szedł, odbijała słabe, ostatnie światło padające z nieba. Biegła prosto i da-
leko; była to stara szosa z popękanym asfaltem. Jakieś pięć metrów przed nim szła gęś, widoczna
tylko jako biała, podskakująca plama. Co pewien czas z lekka posykiwała.
Wychodziły gwiazdy, białe jak stokrotki. Jedna z nich wykwitła drżącą bielą tuż po prawej stro-
nie drogi, nisko nad ciemną okolicą. Kiedy znów podniósł na nią oczy, stała się już większa i ja-
śniejsza. Pomyślał: Dużeje . Wydawało się, że w miarę, jak jaśnieje, robi się czerwonawa. Zczer-
wiedużyła. Zawirowało mu przed oczyma. Naokoło niej śmigały zygzakami ruchami Brownami
błękitno-zielone smużki. Ogromne halo pulsowało wokół dużej gwiazdy i cieniutkich błyskawic, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]