[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natychmiast dodał:
Co do kwiatów... macie panie także te same gusty. Lubicie anonimowe przesyłki irysów!
Krew mi uderzyła do głowy.
Ten mężczyzna, robiący ze złości aluzję do przysłanych mi przez siebie kwiatów, wydał
mi się głupi, nędzny i nikczemny. Chciał mnie w ten sposób upokorzyć i zemścić się na mnie
za to, że nie chciałam przystać na jego brutalną propozycję. Nie odpowiedziałam mu ani sło-
wa i odeszłam. Przedtem jednak spojrzałam mu prosto w oczy. Wydał mi się bardzo przystoj-
ny, ale zarazem i bardzo nikczemny w tej chwili.
2 czerwca
Zaczynam coraz częściej zastanawiać się nad słowami Molickiego i rozbierać ukryte zna-
czenie tych słów.
Czyżby Iza kochała się w moim mężu? Jeżeli tak...
8 czerwca
Aniela wskutek mego kłamstwa, którego jest wspólniczką, tyranizuje mnie po prostu i jest
panią domu. Pozwalam jej na wszystko, bo nie chcę, ażeby Julian dowiedziawszy się, w jaki
sposób chodzę do miasta", zrobił mi scenę. Za żadne bowiem skarby sceny teraz nie zniosę.
Zdaje mi się, że mogłabym zrobić sobie coś złego, wyskoczyć oknem, roztrzaskać sobie gło-
wę o ścianę.
Tyle bowiem rozpaczy nagromadziło się w mojej piersi, że się cała nią dławię. Nienawidzę
po prostu Juliana. Ciągle myślę o panu Adamie. Jestem wprost pewna, że pomiędzy Izą a
moim mężem jest coś". Teraz zaczynam sobie wszystko przypominać i zdaje mi się, że się
nie mylÄ™...
Chciałabym, ażeby tak było. Nie miałabym wtedy żadnych wyrzutów sumienia, że tak cią-
gle myślę o panu Adamie.
Ach! Gdybym miała pewność!
15 czerwca
Ta chęć dowiedzenia się wszystkiego" zaczyna u mnie po prostu przechodzić w manię.
Wstaję rano z tą myślą i zasypiam. Może jest to wynikiem mojego chorobliwego usposobie-
40
nia, nie wiem, ale pragnę dowiedzieć się prawdy za jaką bądz cenę. Czytałam dziś książkę
Autour de divorce" Gyp'a. Tam mówią o rozwodzie, ośmieszając ten przedmiot. Dla mnie
była to wielka jasność i zdawało mi się, że znalazłam punkt wyjścia. Całą noc dzisiejszą snu-
łam najpiękniejsze plany. Rozwieść się z Julianem i wyjść za pana Adama. Wszakże ja znieść
nie mogę mego męża już teraz! Cóż to będzie pózniej? Czy nie lepiej rozwieść się od razu,
kiedy jeszcze jesteśmy młodzi? Niech on się żeni z kim innym, na przykład... z Izą.
Och! Gdyby to można było się rozwieść!
25 czerwca
Och! Gdyby to można było się rozwieść!... Od dni dziesięciu myśl ta wpiła mi się w mózg
i na chwilę mnie nie opuszcza. W nocy porywa mnie szaleństwo. Serce mi bije jak młotem,
zrywam się, siadam na łóżku i ciągle te słowa rozwód, Iza, pan Adam" ognistymi zgłoskami
skaczą przede mną w ciemności. Słyszę chrapanie Juliana, a ten głos powiększa jeszcze moje
zdenerwowanie. Muszę się rozmówić z mymi rodzicami.
Oni mnie za mąż wydali, niech oni mnie z tych pęt uwolnią. Inaczej czuję, że stanie się coś
okropnego.
26 czerwca
Nie miałam w domu ani grosza i zaniosłam do lombardu srebra na sześć osób.
W lombardzie spotkałam mamę, która zastawiała srebra na dwanaście osób.
Miała bowiem być duża Czerwcówka, w Jabłonnie, przed wyjazdem mamy i sióstr do
Krynicy.
Obie zaczerwieniłyśmy się, zobaczywszy się z tłumoczkami pod pachą. Mama chciała wi-
docznie zrobić mi jakąś uwagę, ale zastanowiła się i dała spokój. Dobrze się stało, bo mogłam
wybuchnąć płaczem, rzucić srebro o ziemię i uciec na ulicę jak szalona. Są teraz chwile, w
których się sama siebie boję. Zbuntowało się we mnie wszystko: i dusza, i ciało, i serce. Nie
chcę być więcej biernym narzędziem, jakimś pionkiem na szachownicy. Posuwa mną każdy
od urodzenia mego: rodzice, guwernantki, teraz mąż, a wreszcie własna sługa. A wszystkiemu
winna moja zależność materialna. Dlaczego ja nie mam moich pieniędzy w moich rękach?
Gdybym miała żyć z czego, natychmiast poszłabym w świat ot, gdzie oczy poniosą...
Tam może spotkałabym się z panem Adamem, dostałabym rozwód i mogłabym być szczę-
śliwa.
O Boże wielki! Szczęśliwa!
41
28 czerwca
Julian spostrzegł brak srebra i natychmiast bez namysłu napadł na Anielę, chcąc ją aresz-
tować jako złodziejkę. Musiałam mu powiedzieć całą prawdę. Opowiedziałam ją nawet z
pewnego rodzaju ulgą i radością. Z początku tak był zdziwiony i przerażony, że do słowa
przyjść nie mógł. Potem rzucił się do swego biurka, gdzie zamyka swoje szpilki, spinki, łań-
cuszki, porte cigares, i zaczął przeglądać, czy mu czegoś nie brakuje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]