[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadużywania alkoholu mogą powstać schorzenia psychiczne, choćby depresje?
 Słucham pana, słucham i tracę cierpliwość. Cóż pan mi tu opowiada za
brednie?
 Alkoholizm sprzyja psychozom...
 Panie prokuratorze! O białych myszkach i stanach deli-rycznych wie nawet
uczeń szkoły podstawowej! Pan kpi ze mnie? Oczywiście istnieje cały zespół
schorzeń psychicznych, spowodowanych zatruciem alkoholowym czy alkoholizmem!
 Właśnie. Wie o tym nawet uczeń szkoły podstawowej. Czyli jest to dziedzina
wiedzy dostępnej ogólnie. Apani przede mną zataja, że pacjentka Anna Borowska
znalazÅ‚a siÄ™ na le¬czeniu psychicznym z powodu nadużywania alkoholu. Ze to
alkohol był motorem choroby.
 Panie prokuratorze!  zaprotestowała lekarka.  Cóż za rewelacje mi pan
opowiada!
 Czy Anna Borowska była alkoholiczka?
 Oczywiście, że nie! Któż ją tak podle oczernił?
 Opinia potoczna. Znajomi oraz mąż.
 Mąż?
 Tak. On.
 Powiedział panu, że Annę leczyliśmy odwykowo?
 O nie! Tego nie powiedział. Ale dał do zrozumienia, że piła. Na umór. I że
bardzo cierpiaÅ‚ przez jej nałóg, który doko¬naÅ‚ spustoszeÅ„ w jej psychice.
 Na litość boskÄ…, w jakim celu opowiadaÅ‚ takie bred¬nie?
 Nie wiem, proszę pani. Ale to chytry przeciwnik. Nawet nie użył tego
określenia: alkoholiczka. Tylko ubolewał, że zdarzyło się Annie nadużywać alkoholu.
Czy tutaj, w szpitalu, również sugerował lekarzom nadużywanie alkoholu?
 Nie, panie prokuratorze. Nigdy. Ani wprost, ani poÅ›red¬nio.
 Tak przypuszczałem  powiedział Andrzej.
*
Szkoła była wyciszona i bez młodzieży. Szedł długim, ciemnym korytarzem, słyszał
własne kroki. Korytarz lśnił czystością.
Jak woznym udaje się utrzymać parkiet w tak doskonałej czystości? Posadzka niczym
w sali balowej. Na ścianach wisi długi rząd dyplomów. To jest na pewno dobra
szkoÅ‚a, z osiÄ…¬gniÄ™ciami  pomyÅ›laÅ‚.  Wyniki sportowe pierwszorzÄ™dne, wyniki w
zbiórce makulatury pierwszorzÄ™dne, w współza¬wodnictwie miÄ™dzyszkolnym, w
pracach społecznych... Pierwszorzędna szkoła z pierwszorzędnymi osiągnięciami i z
pierwszorzędnie lśniącym parkietem.
 Ale sekretariat jest na pierwszym piÄ™trze  poinformo¬waÅ‚a Andrzeja wozna,
którÄ… spotkaÅ‚ na koÅ„cu dÅ‚ugiego kory¬tarza.
RuszyÅ‚ wiÄ™c z powrotem, z irytacjÄ… patrzÄ…c na defiladÄ™ dy¬plomów. Wypastowane
schody też lśniły. Były strome, zużyte, ale lśniły.
To przecież niebezpieczne, takie strome i Å›liskie scho¬dy  pomyÅ›laÅ‚. Zciana wzdÅ‚uż
schodów również obwieszona dyplomami za osiągnięcia takie to a takie, korytarz na
pierw¬szym piÄ™trze podobnie.
Czy dyrektor tej szkoły  pomyślał z przekąsem  też się obwiesza hojnie
dyplomami?
Dyrektor okazał się kobietą, panią w starszym wieku, chyba przedemerytalnym.
Ubrana była w ciemną sukienkę, mimo upału zapięta sztywnym, białym
koÅ‚nierzykiem, jak kryzÄ…, wokół szyi. SiedziaÅ‚a za okazaÅ‚ym biurkiem w gabi¬necie,
który był nieskazitelnie lśniący i bezosobowy. Zciany zdobiły wyłącznie dyplomy,
widocznie te najzacniejsze, pod¬Å‚ogÄ™ zakrywaÅ‚ szary dywan, a w wysokim oknie
wisiała ciemnoszara zasłona i ani jednej wesołej kolorowej plamy czy kwiatu. Było
sztywno, surowo i klasztornie. Twarz dy¬rektorki nie zachÄ™caÅ‚a do rozmowy, byÅ‚a
niechÄ™tna i oficjal¬na.
Służbistka  pomyślał Andrzej.  Gorliwa, wypełniająca pierwszorzędnie swoje
obowiązki, pewno z tych, którzy się nigdy nie mylą i zawsze mają rację.
 DomyÅ›lam siÄ™  zaczęła bez wstÄ™pów, sucho, nie od¬powiadajÄ…c nawet
ruchem głowy na powitalny gest Andrzeja  celu pana wizyty, prokuratorze. A
ponieważ należę do lu¬dzi mówiÄ…cych zawsze prawdÄ™ w oczy, to powiem wprost, że
niepotrzebnie marnuje pan mój i swój czas, ponieważ nicze¬go nowego pan ode mnie
się nie dowie. Wszystko, co miałam do powiedzenia na temat owej osoby, już
przekazaÅ‚am ofice¬rowi prowadzÄ…cemu Å›ledztwo. WyszedÅ‚ stÄ…d przed godzinÄ…,
udzieliÅ‚am mu wyczerpujÄ…cych wyjaÅ›nieÅ„ i nie widzÄ™ powo¬du, dla którego
miałabym się powtarzać. Mam wiele pracy, jak wiele  niech świadczy o tym moja
obecność w szkole mimo póznej, popoÅ‚udniowej godziny. Pan widocznie posia¬da
nadmiar czasu, skoro marnuje go na tak błahą sprawę  zacisnęła surowo usta.
Irytacja Andrzeja wzrosła. Pomyślał, że nie chciałby być podwładnym tej kobiety ani
jej uczniem. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jed¬nak uprzejmie i w bezradnym geÅ›cie rozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce.
 Dla mnie sprawa Anny Borowskiej nie jest błaha. Czy mógłbym wiedzieć, na
jakiej podstawie kwalifikuje ją pani jako błahą?
Wąskie usta dyrektorki wydęły się pogardliwie.
 TÄ™ osobÄ™ zatrzymano przecież pod zarzutem dokona¬nia morderstwa... [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl