[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gorąco tu jak diabli. Chodz prędko! Pokażę ci chłodne miejsce. Nikt się tam do nas
nie będzie wtrącał.
Zbiegła za nim na dno wąwozu zaraz u krańca wioski. Ukryty w oliwkach stał tam szałas
z kamienia, rodzaj szopy, zwanej un cabanon", służący do przechowywania narzędzi
ogrodniczych i wielkich garów z płynami przepw pasożytom. Szałas był opuszczoną ruiną.
Wewnątrz łóżko polowe, siennik na ceglanej podłodze i stary koc zajmowały prawie całą
przestrzeń. W grubych ścianach były nisze wypełnione półkami, na których walały się
zardzewiałe i popsute przedmioty. Wchodząc, Pat zmarszczyła nos,
Wiesz, co tutaj tak czuć? Sowy i nietoperze. Siadła z rozmachem na łóżku, z miną
właściciela. Chociaż nigdy tutaj nie była, znała przecież to miejsce. Mój ojciec się tutaj
ukrywał, kiedy była wojna. Był ranny. Był bohaterem.
Kłamiesz! Paweł podskoczył. To mój ojciec był bohaterem. On ma żelazną
rękę. Anglicy we Francji nie ukrywają się w budach. Jak są bogaci, to mieszkają w pałacach,
a jak są biedni, to w namiotach. Ty... ty jesteś biedna i będę cię nazywał: Joanna. Będziesz
służącą na mojej farmie, a ja będę gospodarzem.
Dobrze zgodziła się. Będę Joanną d'Arc. Wiem o niej, nauczycielka wczoraj
opowiadała. Ale nie chcę być spalona.
Kto powiedział, że masz być Joanną d'Arc? Powiedziałem, że masz być Joanną,
dziewką od krów. Taką z zezowatym okiem. Ona ukradła dzieżkę i dziadek wykopsał ją z
farmy.
Nie, niel przerwała. Nic podobnego. Ja
MÅ›
^EBHBHHHBHHHBHHHHHHHIH
jestem Joanna d'Arc... Varioli! zmieniła ton na rozkazujący. Osiodłaj mi konia! Muszę
jechać do Reims ukoronować króla w katedrze. Ty zostaniesz w domu i nie będziesz
wpuszczał Anglików. Dobrze? Ja niedługo wrócę. |
Nie czekając na jego usługi, dosiadła szczerbatych wideł i pogalopowała między oliwki,
rżąc za konia Ki i słuchając Głosów za Joannę.
Wszystko to było dla Pawła o wiele za szybkie i niemożliwie od rzeczy.
-^r Oh la la! To ty jesteś Joanna d'Arc? Na pewno? I nie chcesz być spalona?
wrzasnął. ~ No to poczekaj, aż znajdę zapałki, żeby stos dla ciebie podpalić!
Uskoczył w zarośla i zaczął gorączkowo zbierać susz, podczas gdy Pat harcowała ze
swoim niewidzialnym królem za grzędą karczochów. Wkrótce ułożył pokaznych rozmiarów
stos, ale zapałek ciągle brakowało. Więc znowu krzyknął:
Joanna! Joanna! Masz teraz pojechać do sklepiku i kupić mi pudełko zapałek!
Zawróciła usłużnie i pogalopowała w kierunku obrośniętej zielskiem studni. Tam stanęła,
zasalutowała jak brytyjski podoficer na paradzie, i przedstawiła się:
s
rr* Jestem Joanna d'Arc, pani Wodol Czy pani może mi sprzedać pudełko zapałek? Wyjęła
z kieszeni szylinga i rzuciła w powietrze. Pieniążek błysnął w słońcu, potem z pluskiem spadł
w wodÄ™.
Teraz przybiegł Paweł. Pochylając się nad studnią zobaczył na dnie srebrny krążek i
wsiadł na Joannę.
Głupia wariatka I Jak śmiesz marnować pieniądze, które ci dałem na zakupy? Czy
w Anglii ciebie nie nauczyli bawić się na niby? Teraz skocz i wyjmij pieniądze z wody!
Pat zastrzygła rzęsami, ale się nie zmieszała.
To ty kłamiesz powiedziała. Nie dawałeś mi żadnych pieniędzy. To
jest szyling, który ojciec mi dał na statku, kiedyśmy płynęli tu z Anglii. Zresztą Joanna d'Arc
nie może nurkować. Ona jest w zbroi. Jeżeli nie chcesz płacić za swoje zapałki, to sam skacz
po szylinga. Ale ja myślę, że nie płacić za towar to świństwo.
Sama jesteś Zwinia i kłamczuch! Paweł chwycił ją za rękę i pociągnął w
stronÄ™ stosu.
Kopiąc i gryząc, bili się, póki nie powalił jej na kolana i sznurkiem nie związał rąk. Ale
kiedy tak walczyli, nie krzyczeli, nie płakali; im ostrzejszy był ból,, tym bardziej zdawali się
świadomi potrzeby utrzymania sekretu. Zęby mieli zaciśnięte, wargi jak świeże blizny. W
końcu udało mu się cisnąć ją na siennik. Wtenczas wycofał się i zaryglował drzwi od
zewnÄ…trz..
Chybki jak zając, pomknął przez gaj oliwny na podwórze Opactwa. Mauricette zawsze
trzymała tam na podorędziu pudło dużych kuchennych zapałek w miej-; scu przeznaczonym
na palenie śmieci. Wrócił natychmiast. Pocierał i rzucał zapałki na stos, dopóki płomyki nie
okrzepły.
Gdy ogień zaczął obejmować grubsze kłody, gwizdnął triumfalnie i zawrócił po swego
więznia, ale na gwizd odpowiedziało gwizdanie. zatrzymał się, porażony. Na progu cabanonu
stała Pat zapatrzona w ogień żółtymi wąskimi oczami. Więzy zwisały luzno. Paweł otworzył
usta, ale dzwięku nie wydał. Teraz już wiedział: Joanna d'Arc czy nie d'Arc, Pat była cza-
rownicą. Złe psy się do niej łasiły, więzy same się rozwiązywały, zaryglowane drzwi stawały
otworem.
Jednym skokiem był przy niej. Trzymając się za ręce, oboje drżeli z podniecenia. Ich
wielka tajemni-
%r. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]