[ Pobierz całość w formacie PDF ]

związanych z kierunkiem studiów?
 Twoim czy moim?
 Twoim, oczywiście! Mam nadzieję, że w moim ja się nieco lepiej orientuję.
 Na pewno, ale wiesz, nie jestem pewien, czy zdołasz usłyszeć ode mnie coś sensownego. Ja o
tej porze słabo działam&
 A co, spałeś?  spytałam z niepokojem, uprzytamniając sobie godzinę.
 Nie, tylko dlatego, że przed chwilą wróciłem z pracy. Jestem potwornie zmęczony.
 No to będziemy rozmawiać bardzo krótko. Słuchaj, powiedz mi, do czego, oprócz normalnych
rzeczy, można używać tego całego waszego urządzenia?
 Co? Nie rozumiem& Jakiego urzÄ…dzenia?
 Tego, które na początku ma mikrofon, na końcu odbiornik, a po drodze mnóstwo
skomplikowanych rzeczy.
 Jak to do czego można używać?
 No, do czego poza normalnym przeznaczeniem?&
W słuchawce zapanowało na chwilę milczenie, pełne zdezorientowania.
 Wiesz co, wytłumacz mi jakoś przystępniej, o co ci chodzi. Nic nie rozumiem.
 Wytłumaczę ci na przykładzie. Ja bym ci mogła powiedzieć, do czego można używać zaprawy
cementowej: można nią zapchać komuś gębę, można ją kroić nożem na talerzu w kostkę, w
odpowiedniej fazie stężenia, przy czym wiem nawet, po ilu godzinach zaistniałaby taka faza stężenia.
Bardzo dużo wiem. Niewątpliwie ty wiesz tyle samo o urządzeniach radiowych.
 Aha, o to ci chodzi& No to, oczywiście, mogę ci powiedzieć. Można na przykład to całe
urządzenie zrzucić komuś na głowę, zawsze to parę kilo waży, można rozciągnąć te wszystkie druty i
powiesić na nich pieluszki& Wiesz, tam wchodzi cholernie dużo drutu.
 Na litość boską, opamiętaj się! Na głowę można ludziom zrzucać i doniczki z kwiatami też!
Mnie idzie o wykorzystanie szczególnych właściwości tej maszynerii.
 Możesz komuś przez to cholernie naubliżać&
Nie wytrzymałam. Wbrew zamiarom, w sposób szalenie mglisty i dyplomatyczny
poinformowałam go o tajemniczych telefonach. Cała afera Szkorbutu była i tak niesłychanie niejasna,
a moje streszczenie zaciemniło ją do reszty. Powiedziałam najwyżej połowę rzeczy.
 Co byś im na to powiedział?&
 Skląłbym od ostatnich, zwłaszcza o trzeciej w nocy&
 To ty, ale nie ja. Błagam cię, powiedz, co ja mam powiedzieć, żeby się nie zorientowali w
pomyłce i żeby od nich coś jeszcze wyciągnąć&
 Dam ci świetną radę. Mów byle co. Na przykład: igrek, igrek, pięć. A łamane przez zero
dwadzieścia&
 Nie wygłupiaj się, mów poważnie&
 O tej porze?!&
 Zaraz cię od siebie uwolnię i pójdziesz sobie spać, ale przedtem muszę się czegoś od ciebie
dowiedzieć!
 Poważnie będę mógł iść spać?
 Przysięgam!
W słuchawce przez chwilę panowało milczenie. Nagle doznałam przeczucia, że za chwilę się
czegoś dowiem, a jeśli nie dowiem się teraz, kiedy on jest taki zmęczony i kiedy dla świętego
spokoju uczyni wszystko, to nie dowiem się nigdy. Czekałam w napięciu.
 No to ci powiem  westchnął zrezygnowanym głosem.  Ktoś brał ostatnio od nas moje
wzmacniacze&
 Twoje genialne wzmacniacze, których normalnie nie ma w użyciu?! Kto?!&
 Instytucja, której nie należy wymieniać przez telefon&
 Ach! Ta sama, która wam kiedyś dawała zlecenie na pomiary?
 Pokrewna. A teraz ci powiem bardzo poważnie: jest tylko jeden człowiek w Polsce, który by
ci mógł na ten temat udzielić informacji&
Mógł mi już tego nie mówić. Wiedziałam, że jest taki tylko jeden człowiek. Powinnam była to
wiedzieć już od chwili, kiedy usłyszałam te idiotyczne, bezsensowne słowa, których nie ma w
polskim języku. Znałam także tego człowieka i nie miałam najmniejszych wątpliwości, że nie powie
mi absolutnie nic&
Odłożyłam słuchawkę i poczułam się zastopowana.
Podpisałam listę i natychmiast uciekłam z biura. Zacięta w uporze i zdecydowana na wszystko,
udałam się do budynku, po którego schodach chodził obiekt moich nieżyczliwych zainteresowań.
Przeczytałam listę lokatorów, znalazłam na niej trzech Januszów rozmaitych nazwisk, weszłam na
drugie piętro i zaczęłam zwiedzać mieszkania. Było mi wszystko jedno, co sobie ludzie o mnie
pomyślą, więc nawet się nie fatygowałam wynajdywaniem przekonywającej przyczyny tych
krajoznawczych poczynań. Resztkami przyzwoitości mamrotałam coś o krawcowej, której adres mi
mylnie podano, i po obejrzeniu osoby otwierającej drzwi nie upierałam się przy przedłużaniu wizyty.
Podejrzliwe spojrzenia nie wywierały na mnie żadnego wpływu. Obeszłam w ten sposób cały
budynek, postałam chwilę bezmyślnie przed kłódką na strychu i wściekła wróciłam do pracy.
Rezultaty były właściwie żadne, bo w kilku mieszkaniach nikogo nie było i nie zyskałam pewności
ani na tak, ani na nie.
Furia, która mnie ogarnęła, pozbawiła mnie zdolności myślenia. Siedziałam przy stole, a przez
głowę przelatywały mi projekty, dokładnie pozbawione sensu i na szczęście zupełnie niewykonalne.
Zadzwonił telefon i Janusz bez słowa podał mi słuchawkę.
 To ty?  zawołał okropnie zdenerwowany głos ukochanej przyjaciółki.  Słuchaj, on wszedł
przed chwilÄ… do szaletu miejskiego na Wareckiej!
Osobliwa informacja podziałała na mnie jak ostroga na rasowego konia. Zerwałam się z miejsca
nastawiona na natychmiastowÄ… akcjÄ™.
 Dawno wszedł?
 Przed pięcioma minutami! Cały czas patrzę na zegarek i cholera mnie bierze, bo twoja centrala
zajęta!
 SkÄ…d dzwonisz?
 Góra jednak zle wyszła  odparła mi na to przyjaciółka ni w pięć, ni w jedenaście.
Zaskoczyła mnie tak, że przez chwilę w ogóle nic nie myślałam. Potem przyszło mi do głowy, że
dostała nagle pomieszania zmysłów, i zirytowało mnie to, że dostała go w tak nieodpowiednim
momencie.
 Skup się, do diabła, jeszcze przez chwilę! Jaka góra! Gdzie jesteś?
 Wykluczone, to się nie da poprawić.
Najpierw pomyślałam błyskawicznie, że jestem skazana na stróżowanie na oślep przed szaletem
na Wareckiej, potem, że chyba jakieś bóstwo od telefonów okropnie mnie nie lubi, a potem nagle
zrozumiałam!
 Czekaj, już wiem! Nie możesz mówić?
 Oczywiście, ty masz jakieś zaćmienia&
 Dlaczego?& Czekaj, niech zgadnę, nic nam innego nie pozostaje. Ktoś słucha?
 Właśnie i to ten, wiesz, zasadniczy element&
 Co? On sam?& On tam stoi koło ciebie?!
 Aha.
 O rany boskie, to teraz mnie chyba szlag trafi! Gdzie ty, do diabła, możesz być? Czekaj zaraz
dojdę. W szalecie na Wareckiej& Nigdzie daleko nie leciałaś, gdzie tam są telefony?& W budce by
koło ciebie nie stał, w sklepie nie ma& W Instytucie Spraw Międzynarodowych?!
 Tak.
 A cóż on tam robi?
 Czeka& Czeka, aż ja jej przyniosę podszewkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl