[ Pobierz całość w formacie PDF ]
akademia jest zamknięta na lato, inaczej moje biurko było by wypełnione
świńskimi uszami. - warknął cicho pod nosem.
- Jak ty...?
- Mój przyjaciel był goniony przez zgraję dzikich psów aż do obszaru
magazynów. - powiedział. - A kiedy jego rodzina przyszła po niego, zostali
zaatakowani. Wściekłe psy są zakwalifikowane jako złudzenie
bezpośredniego zagrożenia. Jest nielegalne. Przyszedłem zobaczyć czy
zostały jakieś ślady iluzji i pozostałości magii, a wszedłem prosto w
pułapkę. W mojej obronie powiem, że pułapka była bardzo dobra, stopień
militarny z miną przemiany krótkiego zasięgu. Nie wiem gdzie Chad i jego
przyjaciele to zdobyli, ale posiadanie jest nielegalne. Więcej, obrona
terytorium rodziny jest legalna, ale zastawianie pułapek i powoływanie
iluzji to za dużo. Chad wiedział, że to co robił zaprowadzi go na głębiny, a
gdy mnie odkryli, powiedział mniejszemu chłopakowi...
- Marky. - podpowiedziała Alena.
- Markyemu by poderżnął mi gardło.
Skrzyżowała ramiona.
- Stracił rozum.
- Wiedział, że magia miny w końcu zejdzie, a nie będzie miał ze mną szans
kiedy jestem człowiekiem. Było o wiele łatwiej zlikwidować mnie kiedy
byłem świnią. Na szczęście dla mnie, ani Marky ani jego kolega nie mieli
odwagi by to zrobić. Najwyrazniej Chad postanowił zabić mnie sam, ale ja
zdecydowałem, że nie chcę iść dobrowolnie na rzeznię. A resztę znasz.
Gdy mina przestała działać, teleportowałem się do domu i przyszedłem z
kawalerią. A jeśli chodzi o militarne miny - gdy przestaną działać,
zostawiając ślad magii, za którą nawet idiota może podążyć. Trzymamy
Thurmanów za gardło. Ten durny wyczyn będzie ich kosztował ich
finansowego zabezpieczenia, a jeśli zapłacą dobrze, może nie będziemy
wnosić oskarżenia. Słuchaj, wiem, że nie poznaliśmy się w najlepszych
okolicznościach. I nikt bardziej niż ja chce zapomnieć, że byłem świnią.
- Więc dlaczego tu jesteś? - i dlaczego moje serce bije milę na minutę?
Duncan uśmiechnął się. Miał olśniewający uśmiech - cała jego twarz się
rozświetlała, zmuszała ją by odpowiedziała uśmiechem.
- Prawdę mówiąc,nie mogę pozbyć się ciebie z głowy. Próbowałem.
Mówiłem sobie "Co jej powiem, chrum chrum? Wyśmieje mnie". Ale
musiałem spróbować. Więc jestem. - rozłożył ramiona. - Chodz ze mną na
randkÄ™, Aleno. ProszÄ™?
Co miała do stracenia?
Alena wzięła głęboki wdech.
- Okay.
Ponownie się uśmiechnął, a ona prawie zemdlała. Sięgnął po jej dłoń,
podniósł jej palce do ust i pocałował delikatnie. Maleńki dreszcz przebiegł
przez niÄ….
- Czy pójdziemy do kina? - spytała go.
- Do diabła, nie.
- To gdzie?
- Na ryby. - powiedział jej.
- Na ryby?
Kiwnął głową.
- Gdy idziesz z kimś do kina - nie możesz z tym kimś porozmawiać.
Będziemy siedzieć w mojej łodzi, pić napoje z lodówki, patrzeć na rzekę i
rozmawiać. Poznawać się lepiej. Jeśli boisz się zakładać przynętę, ja
mogÄ™...
Prychnęła.
- Aowię w rzece odkąd skończyłam siedem lat. Ty po prostu spróbuj
nadążyć.
Uśmiechnął się.
- Zgoda. Przy okazji dziękuję za uratowanie życia.
- Nie ma za co. - zbliżyła się i pocałowała go w policzek. Nie miała
pojęcia skąd wzięła na to odwagę, po prostu to zrobiła.
- Za co to? - spytał cicho, jego oczy były ciemne i ciepłe, jakby pokryte
aksamitem.
- Za bycie bardzo odważną małą świnką. - powiedziała mu.
Koniec.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]