[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciwnik widzi pociski spoczywające w komorach. Ktoś pomysłowy zdecydował, iż lufę we-
wnątrz należy oksydować. Wygląda dzięki temu jak czarna dziura& Ten obraz paraliżuje wolę.
Stanisława stoi półtora metra od uczennicy, prawie pod ścianą. Jest czujna i skupiona. Gotowa
wystrzelić w każdej chwili. Katarzyna poprawia śrubokręt z izolowaną rączką tkwiący w kon-
takcie. A więc to nie przepalona żarówka, tylko zwarcie&
77
Ona także trzyma coś w ręce. Mały rewolwer czeczeńskiej produkcji ze stali narzędziowej,
na naboje takie jak do kbks. Mają niepozorny kaliber i niewielką siłę przebicia, ale ich czubki to
czysty ołów. Na bliską odległość broń absolutnie mordercza. Robi w ciele małe dziurki wloto-
we, za to wylotowe trudno nakryć czapką. Dodatkowo każdy pocisk można nawiercić od środ-
ka i kapnąć do niego kroplę rtęci. Uzyskuje się wówczas coś w rodzaju zakazanych konwencja-
mi kul dum-dum. Od zwykłych różnią się z grubsza tym, że otworu wylotowego nie da się
nakryć niczym. Trzy strzały wystarczą. Z przodu jej zwłoki będą jeszcze jako tako wyglądały,
z tyłu po prostu ich nie będzie& I wyrazy współczucia dla tego, kto będzie musiał zmywać ze
dwadzieścia metrów kwadratowych zakrwawionej ściany.
Dziewczyny stoją tak, by ubezpieczać się wzajemnie. Szybkość nic tu nie pomoże. Nim
zdołałaby załatwić pierwszą, druga naszpikuje ją ołowiem. Może uda jej się uniknąć większości
kul, ale rewolwer Katarzyny jest co najmniej dwunastostrzałowy.
Księżniczka w pierwszej chwili zastanawia się, jak sforsowały drzwi do przebieralni. Potem
domyśla się, że przecież nauczycielki mają własny komplet kluczy. Nie można milczeć w nie-
skończoność. Ale niech one zaczną.
No cóż, moja droga odzywa się Stasia. Pora omówić kilka nader istotnych proble-
mów. Możemy rozmawiać po polsku, serbsku, albo grecku, jak ci wygodniej& Nie wiem tylko,
czy znasz współczesną grekę, a ja z kolei nie opanowałam bizantyjskiego jej dialektu&
Szesnastoletnia cudzoziemka stoi przed nimi całkiem naga. Nawet pochwę z nożem odłoży-
ła obok, na półeczkę, gdzie stoi butelka pachnącego, owocowego szamponu. Miedzy piersiami
zielenieje herb Stiepankoviców i napis wykonany dawno umarłym alfabetem. Kawałek lita-
nii& Wyżej, na cienkim łańcuszku, wisi mały złoty medalion. Matka Boska z Medjugorie.
Czego ode mnie chcecie? pyta zduszonym głosem.
Gra. Ciągle gra, tym razem uczennicę, która wpadła w ręce dwu nauczycielek sadystek.
Jedną dłonią zasłania piersi, drugą zakrywa wstydliwie kępkę złocistych włosów między uda-
mi. Przerażona niewinność& Jej spojrzenie wędruje w bok. Sztylet spoczywa w skórzanej po-
chwie. Nie zdąży go wyciągnąć. %7ładnych szans&
Powiedz nam, w którym roku się urodziłaś? zagaduje Katarzyna.
Głębokie zdziwienie w przerażonych błękitnych oczach.
W osiemdziesiątym szóstym teraz jej twarz przyjmuje wyraz kompletnego zagubienia.
Wygląda słodko i bezbronnie. Polscy żołnierze nabrali się na to. Cały batalion. Z drugiej
strony, przecież nie okłamała ich& Faktycznie była bezbronna i zagubiona. I potrzebowała ich
pomocy.
Paluszek się już zagoił? Stanisława zadaje pytanie nieco jadowitym tonem.
Paluszek? ze zdziwieniem unosi dłoń i pokazuje całkowicie zdrowe opuszki.
Sprawdzimy? Stanisława wolną ręką sięga do wiszącego jej na piersiach krzyżyka.
Mam uczulenie na srebro wyjaśnia księżniczka.
Sprytnie. Brzmi to bardzo wiarygodnie.
78
Faktycznie, można to nazwać uczuleniem mruczy Katarzyna. Rany zadane srebr-
nym ostrzem pewnie ci siÄ™ nie gojÄ…&
Czego ode mnie chcecie? ponawia pytanie.
Głos jej drży, chyba faktycznie jest przerażona. Woda ciągle kapie, krople rozbijają się na
kafelkach, spływają jej po skórze.
Księżniczko Stiepankovic, mamy ochotę porozmawiać sobie trochę o zwyczajach panu-
jÄ…cych na dworze bizantyjskich cesarzy i o pewnej bazylice w Myrze. Katarzyna pokazuje
kserograficzną odbitkę fresku. I o Zwiętym Mikołaju, jeśli przypadkiem miałaś okazję go
poznać. Zdaje się był tam biskupem&
Wiedzą. Teraz może się już tylko poddać. Co będzie dalej? Nie zastrzelą jej, jeśli nie będą
musiały. Huk wystrzałów ściągnąłby tu całą szkołę, nie zdołałyby uciec. Uduszą srebrnym łań-
cuszkiem? A może&
Sporo wiecie&
To już przyznanie się. Opuszcza ręce. Wygląda niewinnie i ślicznie zarazem. Woda z prysz-
nica ciągle spływa jej strumykami po ciele&
Jak się domyśliłyście?
Zebrałyśmy trochę faktów mówi Stanisława. Nie było to trudne. Kombinowałyśmy,
dopasowałyśmy& Jesteś wampirzycą&
Wzruszenie pięknych, gładkich ramion. Kiwa głową na potwierdzenie. Katarzyna poprawia
chwyt na kolbie rewolweru. Myśl o tym, że będzie trzeba strzelać do tak cudownego dziewcząt-
ka, napawa ją obrzydzeniem. To jeszcze dziecko. Za kilka lat ciało okrzepnie. Jej kobiecość
dopiero rozkwitnie. Nie. Nie rozkwitnie. Zatrzymała się na tym etapie. Nigdy nie dorośnie.
Minęło nie wiedzieć ile wieków, a ona ciągle ma szesnaście lat. Jeśli jej nie zabiją, nadal będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]