[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielką szopą czarnych kręconych włosów, ma przyklejony do twarzy ten sam uśmiech, sze-
roko odsłaniający zęby; uśmiech kierownika nocnego klubu. Osobistości uśmiechają się do
aparatu ze znużeniem.
- Nic nie wiesz o dobrych ubraniach, mój przyjacielu. Nigdy nie poć się w jedwabiu. -
Kostia składa uważnie koszulę i kładzie na blacie biurka Volandesa.
- Nie noszę jedwabiu. Za trudno go utrzymać w czystości. Robisz się gruby, Novotny.
- Volandes nie może odwrócić oczu od przypiętej na krzyżu Kostii skórzanej kabury, z której
wystaje czarna, stalowa kolba automatu.
- Jedwab jest jak skóra na udzie dziewicy - mówi Kostia, wyciągając oba ramiona nad
głową. - Kobiety, widząc mężczyznę w jedwabiu, wiedzą, że ma klasę. Wiedzą, że ma pienią-
dze. Teraz patrz.
- Wiedzą, że ma klasę, bo nosi skórę z dziewiczych ud? - śmieje się Volandes.
- Patrz. Amerykańscy bokserzy uczą się walki w getcie. Są ulicznymi bokserami. Nie-
którzy są bardzo dobrymi ulicznymi bokserami, ale nie ma w tym wiedzy, nie ma sztuki. To
jest amerykański bokser. - Kostia wyprowadza kombinację lewy-prawy-lewy, trzymając gło-
wę wysoko. - Dobre uderzenia, tak, ale patrz - powtarza kombinację, jego włochaty brzuch
wolno faluje. - Nie ma obrony. Widzisz? Twarz jest...
- Nieosłonięta.
- Twarz jest odsłonięta. I korpus! Amerykańscy bokserzy, oni nigdy nie atakują kor-
pusu. Każdy chce nokautu. Chcą jednego, wielkiego uderzenia. Nie mają dyscypliny, ci bok-
serzy. Tam, skąd pochodzę, Ukraina, trenujemy od małego i uczymy się techniki. Amerykań-
scy bokserzy to dobrzy atleci. Ale technika - nie.
- To dlaczego nie ma mistrzów z Ukrainy? - pyta Volandes.
- Mamy mistrzów amatorskich. Ale nasi bokserzy walczą za granicą dopiero od pię-
ciu, sześciu lat. Wkrótce będziemy mieć mistrza.
- Ale nie ciebie, koleÅ›. Nie z tym brzuchem.
- Kobiety lubią mężczyzn z ciałem - oburza się Kostia. - Widzisz to? - Pokazuje pal-
cem grubą bliznę biegnącą poniżej pępka, w poprzek brzucha. - Kiedy miałem dwanaście lat,
złapałem żołnierza gwałcącego moją matkę. Krzyczę, biję go, próbuję kopnąć go w jaja. On
wyciąga nóż i otwiera mi brzuch. Moja matka próbuje mnie odepchnąć. Moje, jak to się na-
zywa, te zwoje...
- Jelita?
- Moje jelita wypadają na zewnątrz. Więc ona wpycha je do środka. Bardzo zle. Ale
zobacz - Kostia bije się pięścią w pierś - przeżyłem. Jestem dużym człowiekiem. Pózniej oka-
zało się, że nie gwałcił mojej matki. Więc dobra, nie był takim złym człowiekiem. Odwiózł
mnie do szpitala.
- Po tym, jak ciÄ™ pociÄ…Å‚?
- Tak, ale czuł się bardzo niedobrze. Przestraszyłem go. Wrócił z Afganistanu. Tam
złe rzeczy były dla radzieckich żołnierzy. Więc tak, pociął mnie, ale pózniej zawiózł do szpi-
tala i zostaliśmy przyjaciółmi.
- A ja myślałem, że to Bronx jest popieprzony - gwiżdże Volandes.
- Ten mężczyzna, ten żołnierz jest teraz moim teściem.
- Teściem?
- Nie, nie, jak to się mówi? On ożenił się z moją matką...
- Ojczym?
- Ojczym! Tak. Jest moim ojczymem. Wciąż na Ukrainie, z moją matką. Dobry czło-
wiek. Wysyłam im pieniądze; dobrze żyją. Na Ukrainie nie ma pieniędzy.
- Jak już mówimy o pieniądzach - mówi Volandes - opowiedz mi o dzisiejszym wie-
czorze.
- Kobiety lubią blizny - mówi Kostia, drapiąc pomarszczoną skórę.
- Wiesz o kobietach wszystko, co? Skoro wiesz o kobietach tyle, to jak to się dzieje, że
zawsze o piÄ…tej rano wracasz do domu z jakÄ…Å› krowÄ…?
- Kobiety lubią blizny - powtarza Kostia. - Wiedzą, że mężczyzna gdzieś był, jak ma
blizny.
- Więc mówisz mi... - chcę wiedzieć, czy dobrze zrozumiałem. Mówisz mi więc, że
kobiety lubią grubych, poharatanych facetów w jedwabiach? Blizny po trądziku też się liczą?
- Volandes przebiega dłonią po swojej ospowatej szczęce. - Tłuszcz też mam. Dobra, po-
wiedz, jaki mamy plan na dziś wieczór.
- Musimy mieć salę VIP. Daj mi tam dwóch pracowników. Kto jest przy drzwiach,
Khari?
- Dziś jest czwartkowy wieczór. Chcesz, żebym zamknął salę VIP na całą noc?
- Wujek Blue chce salÄ™ VIP.
- W porządku - wzdycha Volandes. - Skoro tak chce. To jego lokal. Będzie dziś tłok.
Ten didżej, którego na dziś zaplanowałem, jakiś małolat z Queens jest na czasie, jest Jezusem
tych dni. Gdziekolwiek gra, pojawia się tłum. Wszystkie nastolatki z pięciu okręgów będą
dziÅ› pod drzwiami.
Kostia bierze swoją pomarańczową koszulę i wkłada rękaw.
- Nieletni? Bardzo niebezpieczne. Chcesz mieć tam policję?
- Nie - mówi Volandes. - Powiedziałem pod drzwiami. Nie powiedziałem, że wejdą.
- Khari pracuje dziÅ› wieczorem w sali VIP?
- Nie, Khari pracuje z przodu. Potrzebuję go tam, bo będzie bałagan. Jakbyś dał mi
znać wcześniej, to powiedziałbym, żebyście zrobili to innego wieczoru. Wszystko wariuje,
kiedy gra ten didżej.
- Innego wieczoru? - pyta Kostia, zapinajÄ…c koszulÄ™ i wsuwajÄ…c jÄ… w spodnie. - Mont-
gomery idzie do więzienia jutro rano. Chciałbyś, żebyśmy zorganizowali mu imprezę jutro
wieczorem?
- A co z wczoraj? Wczoraj było pusto.
- Mój przyjaciel idzie jutro do więzienia na siedem lat - marszczy się Kostia. - A ty mi
mówisz, że tłok? %7łe twój didżej?
- No dobra - Volandes podnosi ręce - przepraszam. Lubię Montiego, jest dobrym dzie-
ciakiem. Dobrze, dwóch pracowników w sali VIP. Postawię Oskara w drzwiach. Dziewczyn-
ki?
- Dwie. Może trzy. On lubi - on lubi wszystko, ale najbardziej niskie, ciemne. Porto-
rykanki. Lubi Portorykanki.
- To proste. - Volandes podnosi słuchawkę i naciska guzik. - Przyślij Roz i Maggie...
Co? Gdzie ona jest?... O, Boże. Dobra, znajdz ją, tak? Powiedz Roz, żeby tu przyszła. - Od-
wiesza słuchawkę.
- Szampan - mówi Kostia. - On lubi szampan.
- Jak myślisz, sześć butelek?
- Dwie skrzynki. Cristal.
- Ma drogi gust, ten Monty - uśmiecha się Volandes. - Jeśli chcesz Cristal, to muszę to
usłyszeć od Wujka. Ten towar jest zbyt...
Kostia opiera swoje ciężkie ręce na biurku Volandesa i wpatruje się małemu czło-
wieczkowi w twarz.
- Mój przyjaciel idzie do Otisville jutro, na siedem lat. A ty siedzisz tu...
- W porządku - mówi Yolandes.
- Dwie skrzynki.
- W porzÄ…dku. CoÅ› jeszcze? - Volandes trÄ…ca palcem wskazujÄ…cym bok nosa.
- Nie - mówi Kostia. - Nic z tych rzeczy.
Do pokoju wchodzi smukła, miedzianoskóra kobieta z utlenionymi na blond włosami.
- O, Chryste, Roz - mówi Volandes. - Co ci się stało w głowę?
- Ufarbowałam sobie wczoraj włosy.
- Ufarbowałaś sobie wczoraj włosy. To świetnie. Czy ktoś ci powiedział, że masz je
ufarbować? No dobra, dajmy temu spokój. Masz dziś szczęście - spotkasz się z naszym przy-
jacielem. Nasz przyjaciel wyglÄ…da jak gwiazdor filmowy. JesteÅ› PortorykankÄ…?
- JemenkÄ… - odpowiada dziewczyna.
- Jemenką? - podnosi brwi Volandes. - Zresztą nieważne, powiesz mu, że jesteś Porto-
rykankÄ…. Nasz przyjaciel lubi latynoski.
- Nie jestem PortorykankÄ….
- Wiem, że nie jesteś. Wytłumaczę ci to. Po prostu bądz cicho, kiedy z nim będziesz,
dobrze? No, po prostu się zamknij. Zacznij ćwiczyć już teraz. Bez rozmów, dobra?
- Jemen - mówi Kostia. Jemen graniczy z Arabią Saudyjską i Omanem, tak?
- Nie jesteś Amerykaninem - uśmiecha się Roz.
- Jestem z Ukrainy.
- Amerykanie - mówi Roz - nie wiedzą, gdzie co jest. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl