[ Pobierz całość w formacie PDF ]

królewskiej. Już w XIV wieku występował dualizm religijny: islam jednoczący
społeczeństwo i popierający władzę państwową (która urzeczywistniała jego zasady)
walczył z islamem niezliczonych proroków, marabutów i demagogów, dowolnie
interpretujących kanony religijne dla własnych interesów, co prowadziło w rezultacie
do klanowego rozbicia społeczeństwa i jego upadku.
Nieco znużony naukowymi wywodami i mnogością terminów Daniel odłożył lekturę
pierwszej pracy. Drugą czytało się jak powieść sensacyjną. Bohaterem jej był Ibn
Ruszd (znany w średniowiecznej Europie jako Averroes). Urodził się w 1126 roku w
Kordobie, owym niezwykłym i cudownym mieście hiszpańskim, które swój
ówczesny rozkwit i potęgę zawdzięczało w dużej mierze zgodnemu współżyciu
Arabów, %7łydów i chrześcijan. Ojciec Ibn Ruszda, znakomity sędzia, sam udzielał
synowi por czątkowych nauk: języka arabskiego, znajomości Koranu, teologii oraz
prawa muzułmańskiego. Pózniej młody człowiek studiował matematykę, filozofię i
medycynę. W 1153 udał się na dwór władcy Maroka i Algieru. Następca tronu, Abu
Ja'kub Jusuf skłonił go do pisania pracy o Arystotelesie. W 1171 Ibn Ruszd został
kadim Sewilli, a pózniej Kordoby. Do jego obowiązków należało rozsądzanie spraw
spornych zgodnie z prawem koranicznym i zwyczajowym, jak również
uprawomocnianie kontraktów ślubnych, orzekanie o rozwodach, wykonywanie
testamentów, opieka nad wdowami i sierotami. Były to częstokroć sprawy sporne i
zawiłe, wymagające znajomości prawa i uczciwości, a że w grę wchodziły nieraz
ogromne majątki, łatwo było narazić się zainteresowanym i możnym tego świata.
Wprawdzie Ibn Ruszd zamykał się w swojej pracowni, by nadal 56 studiować
Arystotelesa i pisać dzieła naukowe, lecz dopiekła
mu wreszcie ludzka przewrotność. Skorzystał z zaproszenia Abu Ja'kuba Jusufa i
objął stanowisko jego osobistego lekarza. Za-wistnicy przestrzegli księcia, że Ibn
Ruszd ma zamiar go zgładzić wypełniając wolę tajemniczych mocodawców. W tym
samym czasie ortodoksyjni teolodzy muzułmańscy oskarżyli go o herezje
filozoficzne i wezwali przed trybunał sędziów Kordoby. Inkryminowane księgi
publicznie spalono, autora ich zaś zesłano do małego miasteczka hiszpańskiego.
Dopiero u schyłku życia odzyskał zaufanie kalifa i powrócił na jego dwór. Dzieła Ibn
Ruszda przełożono na łacinę i komentowano na wszystkich uniwersytetach Europy.
Dalszą część pracy magisterskiej stanowiły rozważania na temat filozoficznych
poglądów Ibn Ruszda, lecz Daniel nie był ich ciekaw. Uderzyło go co innego: że
ukształtowały się one i zostały spisane w tym czasie, gdy na ziemiach polskich
panowali pierwsi Piastowie i niewielu Polaków umiało się podpisać.
Daniel zamyślił się głęboko.
Z domu Skinnerów w Edynburgu wyniósł nawyk porównywania wydarzeń odległych
w czasie i przestrzeni, rozważania ich od nowa bez oglądania się na cudze sądy i
opinie.
Jeśli rodzice chcieli utemperować chłopca i nakłonić do większej dyscypliny,
niefortunnie wybrali dlań opiekuna. Mimo że profesor Skinner skrupulatnie
przestrzegał porządku dnia i norm współżycia, był niespokojnym duchem,
oryginałem i nonkonformistą.
Daniel dopiero po pewnym czasie wyczuł raczej, niż zrozumiał, tę dwoistość w
charakterze swojego mistrza, którego od pierwszej chwili darzył zaufaniem i
miłością.
Na pozór był to dom staroświecki. W trochę mrocznych pokojach stały jeszcze
wiktoriańskie meble, wisiały dziewiętnastowieczne portrety. Gosposia nosiła czarną
suknię, biały fartuszek i koronkowy stroik na głowie. Celebrowano wieczorny
posiłek, po którym profesor zawsze miał czas na pogawędkę z Danielem.
Przechodzili do gabinetu pełnego książek oprawionych w skórę, siadali przed
kominkiem i, popijajÄ…c ostatniÄ… herbatÄ™, roztrzÄ…sali najrozmaitsze sprawy. Czasami
towarzyszył im brat profesora, archeolog, który prowadził żmudne prace wy-
kopaliskowe i szukał historycznych śladów panowania króla Artura.
Te wieczorne rozmowy nadawały sens dniom i tygodniom, całemu pobytowi w
Szkocji. Skinner stał się Danielowi stokroć bliższy niż rodzony ojciec. Mimo to,
kiedy wspomniał o możliwości zaadoptowania chłopca, nie uzyskał jego zgody. Nikt,
prócz Daniela i Skinnerów, nie wiedział o tej propozycji, powlokło ją milczenie, lecz
od tamtej chwili coś pękło w ich wzajemnych stosunkach. Mistrz odczuwał może
pewien zawód, może lękał się pustych wieczorów w domu bez dzieci; Daniel nieraz
miał żałować odruchowej decyzji. Po powrocie do Warszawy pisywał jeszcze listy,
ale coraz rzadziej. Skinner odpisywał zwięzle, sucho. Nie udało się na odległość
podtrzymać ani intelektualnego kontaktu, ani uczuciowego przywiązania. Daniel nie
mógł pisać o tym, co go najbardziej bolało, o konfliktach z rodzicami, o braku
wspólnego języka z przyjaciółmi, bo wyglądałoby to na skargę, na brak lojalności
wobec własnego środowiska. Nie potrafił też wyrazić "tęsknoty za tą poważną i
zarazem radosną atmosferą rozmów i dociekań, za możliwością korzystania z
erudycji Skinnera, z zasobów jego biblioteki, w której można było godzinami
wertować książki, stare encyklopedie, mapy, zakurzone ryciny.
Osobne miejsce w sercu Daniela zdobyła pani Skinner, cicha, czuła i milcząca
opiekunka, nieodmiennie pogodna i wyrozumiała, w sobie tylko wiadomy sposób
umiejąca pokierować chłopcem tak, by się nie buntował, nie sprzeciwiał, lecz z
ochotą poddawał zwyczajom i normom postępowania, więcej nawet, by polubił je i
uznał za swoje.
W szkole było gorzej. Koledzy nie starali się ukryć poczucia wyższości z tej tylko
racji, że urodzili się na Wyspie. Choćby Daniel najlepiej grał w krokieta i najlepsze
stopnie dostawał z matematyki czy łaciny, zawsze był dla nich przybyszem,
cudzoziemcem, synem narodu może i bohaterskiego, lecz o ileż niżej stojącego w
uznawanej przez nich hierarchii. Daniel był na to przesadnie wyczulony, tym bardziej
że o tych sprawach nie mógł swobodnie mówić nawet ze Skinnerem.
I oto teraz problem traktowania jednego narodu przez inne 58 powracał do Daniela
w rozmaitych formach. Obie Angielki wy-
raznie uważały się za coś lepszego od reszty towarzystwa, które z kolei patrzyło
wyniośle na Algierczyków, ci ostatni zaś z islamu czerpali pogardę dla świata
giaurów. Na pozór sprawy te nie wypływały na powierzchnię, życie w sanatorium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl