[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzała na Havarda. - Jest niewiarygodnie piękna. Nigdy nie wi
działam podobnej.
- Kupiłem ją wiosną podczas wyprawy do miasta- uśmiech
nął się chytrze. - Nawet się nie domyśliłaś.
Mali utkała dla Havarda koszulę i gruby materiał na spod
nie. Beret dostała od niej również tkaną bluzkę; łaskawie skinę
ła głową w geście podziękowania.
- AJe to nazbyt wiele - rzekła sceptycznie.
Mali tylko się uśmiechnęła. Wiedziała, że Beret nie okaże
radości, ale przyzwyczaiła się do tego.
Mali nie tknęła swoich pieniędzy odłożonych na książeczkę
oszczędnościową. Wspomniała Havardowi, że chciałaby z nim
dzielić wydatki na świąteczne prezenty, ale się sprzeciwił. Po
wiedział, że na jego konto wpłynęły pieniądze za mleko i mięso,
co w równym stopniu jest ich wspólną zasługą. Tak więc Mali
miała swój udział w wydatkach na podarki pod choinkę, mi
mo że pieniądze na jej książeczce pozostały nietknięte. Chętnie
przystała na taki układ.
Najbardziej cieszyły się dzieci. Sivert dostał parę całkiem no
wych nart - patrzył na nie wielkimi szklistymi oczami.
- Narty - powtarzał i gładził je bez przerwy. - Naprawdę do
stałem nowe narty.
- A zatem będziesz mógł tej zimy biegać do szkoły na nar
tach - zauważył Havard. - Myślę też, że będziesz z nich korzy
stał nie tylko w drodze do szkoły.
- Codziennie będę na nich jezdził - promieniał Sivert. - My
ślę, że będę w tym świetny - dodał z właściwym sobie brakiem
skromności.
63
Mali miata nadzieję, że jazda na nartach osłabi trochę zain
teresowanie Siverta dla skrzypiec. Martwiła się do tej pory, że
tylko muzyka i skrzypce były mu w głowie.
- Mógłbym też jezdzić na nich do Trygvego - dodał Sivert
i przyłożył twarz do nart. - Pomyśleć tylko, że dostałem taki
prezent!
A więc jednak nie zapomniał o grze na skrzypcach, pomy
ślała Mali i westchnęła cicho.
Oja i Ruth również nie posiadali się z radości. Ruth dostała
lalkę i ładną sukienkę, także kupione w mieście. A Oja - drew
nianego konia i samochód ciężarowy. Chłopiec leżał wyciąg
nięty na podłodze i jezdził nim w kółko. We wsi nie było samo
chodów takich jak na zdjęciach w gazetach, Mali nie widziała
żadnego, dopóki nie wybrała się z Havardem do miasta.
- Teraz jesteś pierwszym w Innvika, który dostał samo
chód-zwrócił się Havard do Oi i poklepał go po plecach. -Niezle,
co? Ale tu jest jeszcze jedna paczka dla ciebie - dodał i uśmiech
nÄ…Å‚ siÄ™ tajemniczo.
Oja poderwał się w jednej chwili i spojrzał na Havarda wiel
kimi oczami.
- Jeszcze jedna? Dla mnie?
- Twoja matka i ja pomyśleliśmy, że ci się należy, skoro Si-
vert dosta! narty - rzekł Havard i wyciągnął sanki. - Tylko po
winieneś pozwolić też Ruth czasem na nich pojezdzić.
Oja zbladł jak papier. Patrzył na saneczki zdumiony. Mali
spuściła wzrok. To był pomysł Havarda, żeby dać małemu taki
prezent.
- Chłopak powinien czuć, że jest dla nas równie ważny
jak dwoje pozostałych - przekonywał Mali. - Nigdy nie będzie
grzeczny, czując się gorszy. Ale widzę, że i ty to zrozumiałaś,
i bardzo mnie to cieszy, ponieważ Oja to dobry chłopiec, Mali.
W każdym razie nie ma samych wad.
Mali zgadzała się z tym. Jeśli chodziło o dzieci, Havard wy
razniej niż ona dostrzegał ich potrzeby. Był bardziej obiektyw
ny niż ona, bardziej sprawiedliwy. Nie wiedział, dlaczego Sivert
64
zawsze był u niej na pierwszym miejscu. I nigdy też się tego nie
dowie.
- Bardzo wam dziękuję - rzekł Oja cicho, z wypiekami na
twarzy i szczęśliwy. - Sanki!
Mali uśmiechnęła się do niego. Po raz pierwszy usłyszała,
jak za coś dziękuje.
Kiedy wreszcie wszyscy obejrzeli prezenty i jeszcze raz po
dziękowali sobie nawzajem, a Mali złożyła ozdobny papier do
pakowania, żeby go schować do następnych świąt, i kiedy za
pachniało kawą, Beret odchrząknęła.
- Mam coś dla ciebie, Mali - zaczęła nieco zakłopotana
i wyciągnęła niewielkie pudełko.
Mali oniemiała za zdumienia i zatrzymała się w pół drogi
na środku salonu, bo właśnie szła do chłodni po ciastka. Powo
li podeszła do Beret i ostrożnie wzięła pudełko. Kiedy otworzy
ła wieczko, zaparło jej dech. Na białym materiale leżał zegarek,
który jej teść, Sivert, nosił na brzuchu na złotym łańcuszku, kie
dy chciał wyglądać szykownie.
- Aleja nie mogę tego przyjąć...
- Długo się nad tym zastanawiałam - wyznała Beret ci
cho. - Myślałam, żeby ofiarować go któremuś z chłopców. Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]