[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chuście z Manili i z jedną piersią ujętą z boku i nieco pod światło, co artysta to artysta, dziś to
się tylko kręci pełno hochsztaplerów, Visi zalicza więcej klientów niż Fermina, prawie dwa
razy tyle, ja tego nie rozumiem, ale tak jest, ludzie sÄ… bardzo dziwni, don Teodosio ma
zwyczaj chodzić do Visi, ona zna wszystkie jego łgarstwa i dziwactwa i don Teodosio wraca
do domu zadowolony i szczęśliwy.
- Daj już spokój z tą anyżówką, Gemma, mówiłem ci, że od tego świerzbi w kiszce
stolcowej.
- Zamknij siÄ™!
- Jak sobie chcesz, to ciebie będzie świerzbiło.
Florian Soutullo Dureixas, policjant z posterunku w Barco de Yaldeorras i specjalista od
gry na dudach, znachorskich praktyk i sztuk magicznych, został zabity na froncie teruelskim,
przyjechał i ciach! dostał kulkę między oczy i gotowy, Florian Soutullo nosił baczki w
kształcie siekiery i przycięte wąsiki, te pół paczki papierosów, których nie wziął ze sobą do
grobu, wypalił kapelan.
- Requiem aeternam dona eis, Domine; et luxperpetua luceat eis.
Jeśli chodzi o wojny i śmierć, to rozdziela się je za darmo i tu kto pierwszy, ten lepszy,
kapral Pascualino Antemil Cachizo dostawał skręty i czekoladki, mimo że został zabity,
Szalona Bazyliszka nie wiedziała, że Pascualino już nie żyje, sądziła, że o niej zapomniał,
zawsze może zjawić się jakaś lepsza, Szalona Bazyliszka była więc zwolniona z obowiązku,
bardzo często nie zna się prawdziwej sytuacji, a na wojnie tym bardziej, jedni umierają
wcześniej, drudzy pózniej, a niektórzy pozostają, żeby o tym opowiadać, tytoń i czekoladki
poległych zawsze komuś się przydadzą, tu nic się nie zmarnuje.
- Czy pan wie, która jest godzina?
- Nie i nigdy nie wiedziałem, to jest rzecz, która w ogóle nie ma dla mnie znaczenia.
Kocur, kiedy go zabito, nie zostawił po sobie ani żalu, ani chwały, żadna z dziewczynek od
Szlai nie uroniła po nim nawet jednej łzy, przeciwnie, wszystkie się ucieszyły, jedne mniej,
drugie więcej.
- To był taki sam skurwysyn jak don Jesiis Manzanedo?
- Obaj byli dobrzy, Kocur był inny, ale tamtemu nie miał czego zazdrościć.
Lazaro Codesal został zabity, zanim jeszcze przestał rosnąć, czasami śmierć pospieszy się
nader skutecznie i gorliwie, Lazaro Codesala zabił Maur w kampanii pod Rifem, ołów nie jest
ani mauretański, ani chrześcijański, ołów jest okrutny i nie rozróżnia, jest też ślepy, prawie
wszyscy ślepi grają bardzo dobrze na akordeonie, kiedy zabili Lazaro Codesala, linia gór
zatarła się i nikt już jej nigdy nie zobaczył, nawet wilki ani sowy, ani nawet orły, Lazaro
Codesal miał włosy koloru marchwi, a oczy błękitne i tajemnicze jak turkusy, jaka szkoda, że
ten sukinsyn go trafił, nikt nie wie, kim był ten Maur, nawet on sam tego nie wie.
- Chcesz kawy?
- Nie, bo potem nie mogę zasnąć.
Robin Lebozan czyta to, co napisał, ma w pamięci całe akapity, pamięta nawet skreślenia,
Lazaro Codesal był pierwszym nieboszczykiem w tej prawdziwej historii, zaraz na samym jej
poczÄ…tku jest powiedziane: Robustiano Tarulle zginÄ…Å‚ w Maroku, w twierdzy Beni Ulixek,
według wszelkiego prawdopodobieństwa zabił go Maur ze szczepu Beni Urriaguel,
Robustiano Tarulle świetnie potrafił majstrować dzieci dziewczynom, to znaczy robił to z
dużym talentem, nie brakowało mu też zamiłowania itp. Ostatni nieboszczyk jeszcze nie
umarł, zawsze jest w tej nie kończącej się historii jakiś zaległy nieboszczyk, to jest tak, jakby
cały niezmiernie długi łańcuch nieboszczyków poruszany był siłą inercji, Lazaro Codesal
Grovas to być może to samo co Robustiano Tarulle Grovas, a może i nie, tamta wojna
skończyła się już bardzo dawno temu, po jednej stronie byli chrześcijanie, a po drugiej
mahometanie i sprawa była jasna, wtedy wiadomości docierały pózno i ludzie nie byli tak
przestraszeni i tak przesiąknięci jadem, było więcej chorób, ale nie przelewano tyle krwi bez
powodu, przelana krew, to nie sprawa ilości, ale proporcji, już ja wiem, co mówię.
- Wiesz, że się tu kręci?
- Tak?
- Chcesz wiedzieć gdzie?
- ChcÄ™.
Policarpo od Melasy nie ma trzech palców u ręki, odgryzł mu je młody ogier, Policarpo od
Melasy potrafi oswajać dzikie zwierzęta, i te grozne, i te łagodne, takie, które stają dęba i
gryzą, i takie, które chowają się i uciekają, Policarpo od Melasy zniża głos.
- Więc jest w Yeiga de Abaixo, w domu Mingosa z Marrubio, jutro idzie do Silvaboa.
- SkÄ…d wiesz?
- Od Unxii, córki Mingosa, chyba jej ojciec ją do mnie przysłał.
- Możliwe.
Tanis Gamuzo ma siłę byka, jedną ręką jest w stanie powstrzymać muła, brytany Tanisa
Gamuzo są wierne i łagodne, silne, odważne i spokojne, kiedy się nudzą, gryzą się między
sobą, o tym wszyscy wiedzą, Sułtan i Morus wystarczą, żeby przegonić wilka z Zacurneiry
albo dzika z Val das Egoas, który wspinał się na dęby i zjadał żołędzie, Sułtan i Morus czują
z daleka cechy skurwysyna, dziewięć znaków szczególnych skurwysyna, niektóre z nich nie
mają określonego zapachu, tak naprawdę to prawie żaden, to znaczy dwa mają swój zapach,
spocone ręce i ohydna wydzielina krokowa, ale węch jest węchem, Sułtan i Morus to są psy
niezawodne i opanowane, a kiedy chcÄ…, zamieniajÄ… siÄ™ w bestie, prawie nigdy tego nie
potrzebują, bo siłę mają niespotykaną.
- Co chcesz zrobić?
- A tobie co do tego?
Tanis Gamuzo wygląda jak półprzytomny, Tanis Gamuzo, zawsze taki sprytny, teraz
wygląda jak półprzytomny, widać myśli mu się kłębią - jedne w głowie, drugie w sercu, a
jeszcze inne w gardle, myśli powolne i zwiędłe, także wspomnienia tłuką się o siebie jak osy,
wspomnienia zdradzieckie i zwiędłe.
- Czy to prawda, że bolą cię szczęki?
- Kto ci to powiedział?
- Czy to prawda, że bolą cię uszy?
- A tobie nie wszystko jedno?
Tanis Gamuzo próbuje doprowadzić do porządku swoje myśli i wspomnienia, a także swoje
pragnienia, obowiązki i swoje zachowanie, strach jest jak ten wołek zbożowy, który nadgryza
kości skokowe duszy, być może już od wielu lat nadgryza delikatne kości skokowe duszy, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl