[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zji obiecał i musnął wargami jej usta.
Ogarnęła ich fala wzruszenia oraz uniesienia, i za-
pomnieli o swoim nieszczęściu.
Nagły okrzyk przed wejściem do namiotu przywo-
łał ich do rzeczywistości. Odskoczyli od siebie. Straż-
nik odsłonił klapę i położył na ziemi owoce na liściu,
obok postawił kubek wody. Jacinta z przerażeniem
wpatrywała się w Papuasa, lecz on nawet na nich nie
spojrzał i szybko się wycofał. Ukryła twarz na piersi
Jonaha. Powoli uspokajała się, serce zaczęło jej bić
równym rytmem.
Straciliśmy tyle czasu szepnęła. Tak niewie-
le nam już pozostało.
Powinniśmy coś zjeść, żeby nie opaść z sił.
Dlaczego nas karmią, skoro chcą nas zabić?
Jonah przykucnął i zaczął rozdzielać owoce.
To gest kurtuazji.
NIEBEZPIECZNA WYPRAWA 103
Wolałabym, żeby byli mniej kurtuazyjni, za to
nas oszczędzili.
Ja też.
Nie rozumiem cię westchnęła. Znowu się
zmieniłeś. Co tu jest grane?
Jestem tak zmęczony, że ledwo patrzę na oczy.
Wówczas dopiero zrozumiała. Ciężar, jaki dzwigał
na barkach, lęk, głównie o nią, stres i napięcie, gdy
łamał sobie głowę, jak wybrnąć z sytuacji, zupełnie
go przybiły. Kucnęła przy nim.
Zjemy owoce, potem położymy się obok siebie,
trochę się prześpisz, a ja będę czuwała.
Zalecenie lekarza?
Bezapelacyjne. Musisz odpocząć.
Pół godziny pózniej, z głową opartą na jej kola-
nach, Jonah zasnął. Wyraz napięcia zniknął z jego
twarzy. Jacinta oparła się plecami o maszt namiotu
i wsłuchiwała w odgłosy życia obozowiska. Strażnicy
co kilka minut burczeli coÅ› do siebie.
Rozejrzała się po ciemnym namiocie, szukając
natchnienia. Jej wzrok padł na plecak, do którego już
wcześniej spakowała trochę leków na wypadek ucie-
czki. Może tam znajdzie coś, co podda jej jakiś
pomysł?
Zaczęła w myśli wyliczać ich atuty.
Numer jeden Jonah. Doświadczony, odważny,
zna okolicę i przeciwnika. Miała nadzieję, że gdy się
wyśpi, będzie na tyle wypoczęty, by opracować plan
ucieczki.
Numer dwa nóż. Coś, o czym porywacze nie
wiedzÄ….
104 FIONA McARTHUR
Numer trzy apteczka. Znajdowały się w niej
rzeczy, których przedtem nie brała pod uwagę, ale
zaraz może naprawić swój błąd.
Wyciągnęła rękę i ostrożnie, by nie zbudzić Jo-
naha, złapała za pasek plecaka i pociągnęła go ku so-
bie. Bezszelestnie zaczęła wyciągać z niego wszyst-
kie rzeczy po kolei i układać na ziemi obok nogi.
Tabletki do odkażania wody, środek przeciw mala-
rii i fiolka soli na pijawki leżały na samym wierzchu.
Następnie opaska uciskająca, kaniule do kroplówek,
pojemnik z solÄ… fizjologicznÄ…, plastry z opatrunkiem,
jałowe gaziki i bandaże. Mały aparat do mierzenia
ciśnienia z rękawem i stetoskop mogłyby się przydać,
ponieważ składają się z kilku części i niektóre z nich
na pewno można wykorzystać.
Sięgnęła aż na samo dno i znalazła latarkę, o której
kompletnie zapomniała, oraz zamykaną na zamek
błyskawiczny saszetkę z ampułkami i tabletkami:
środki znieczulające, przeciwbólowe, obniżające ciś-
nienie krwi.
Gdyby udało się zastrzykiem odurzyć strażnika,
mogliby przeciąć brezent z tyłu i wyśliznąć się z na-
miotu. Zaczęła wymyślać rozmaite warianty uciecz-
ki. Czas płynął.
Gdy Jonah się obudził, namiot pogrążony był
w mroku, lecz on na pamięć znał rysy Jacinty i widział
je tak wyraznie, jak gdyby był środek dnia. Wyczuł,
że intensywnie myśli, marszcząc te swoje wspaniałe
brwi.
Połóż się przy mnie odezwał się.
Jacinta wyciągnęła się na ziemi i oparła mu głowę
NIEBEZPIECZNA WYPRAWA 105
na ramieniu. Zastanawiał się, od czego zacząć. Wie-
dział, że ma ostatnią szansę otworzyć przed nią serce.
Nasza ucieczka może nie dojść do skutku za-
czął. Jest bardzo prawdopodobne, że nie dotrzemy
do domu. Są pewne rzeczy, które musimy sobie
powiedzieć, zanim tobie albo mnie stanie się cokol-
wiek złego.
Słowa Jonaha położyły kres jej heroicznym wiz-
jom.
Co siÄ™ z tobÄ… dzieje? Poddajesz siÄ™?
Oczywiście, że nie i będę cię bronił aż do utraty
życia. Jeśli nadarzy się okazja, skorzystamy z niej, ale
teraz chciałbym porozmawiać z tobą o nas i o czymś,
czego nie można zmienić, obojętnie, co wydarzy się
rano. Ujął jej twarz w dłonie. Ich oczy spotkały się
w ciemnościach. Kocham cię. Jeszcze nigdy żadnej
kobiecie tego nie wyznałem. Kocham twoją siłę
i słabości, twoją urodę i zadziorność. Uśmiechnął
się i przytulił ją do siebie. Kocham cię całą.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. To było zbyt tra-
giczne i zbyt zdumiewajÄ…ce.
Ale moment wybrałeś na wyznania! Za kilka
godzin umrzemy, a ty mówisz, że mnie kochasz.
Wolałabym móc przynajmniej przez kilka godzin się
tym nacieszyć.
Przestań. Chcę się z tobą kochać, ale chcę też,
żeby wszystko odbyło się jak należy. Nie chcę wyko-
rzystywać sytuacji ani dewaluować czegoś, co jest
piękne. Pragnę, żebyś została moją żoną. Tu, w tym
ciemnym namiocie, tylko my dwoje wobec Boga.
Umilkł. Jacinta wiedziała, że mówi poważnie.
106 FIONA McARTHUR
Przyznanie, że może się im nie udać stąd wydostać,
nie przyszło mu łatwo. Jonah zaczął gładzić wnętrze
jej dłoni.
Wiesz, że cię kocham! Nigdy nie sądziłem, że
pokocham kogoÅ› tak jak kocham ciebie, a odnalezienie
takiej miłości, mimo ironii naszego położenia, trzeba
uczcić. Winien jestem to i tobie, i sobie, bo powinniś-
my uszanować więz, jaka nas połączyła. Póki żyjemy.
Czy dzisiejszej nocy zostaniesz moją żoną?
Słowa Jonaha wzruszyły ją do łez. Nawet nie
marzyła o małżeństwie z nim. Uwięzieni, skazani na
śmierć, mieli teraz dokonać ceremonii prostej, lecz
pełnej symboliki czytelnej tylko dla nich obojga.
Już wcześniej sobie uświadomiła, że kocha Jo-
naha, i zadręczała się myślą, jak ich miłość sprawdzi
się w codziennym życiu. Ale teraz nie było już szans
na codzienne życie. Znajdowali się w namiocie, po-
środku wrogiego obozu i od śmierci dzieliło ich tylko
kilka godzin. Może umrzeć jako Jacinta McCloud
albo jako Jacinta Armstrong żona jedynego męż-
czyzny, którego pokochała. Przynajmniej umrzemy
razem. Spojrzała na niego. Tak, nie ulega wątpliwo-
ści, że łączy ich silna więz.
Nie wiem, czy nasze małżeństwo sprawdzi się
w prawdziwym życiu, ale kocham cię całym sercem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]