[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ingebjorg uważnie się wszystkiemu przyglądała. Do tej pory tylko
kilkakrotnie zatrudniona była przy przepisywaniu, zawsze jednak dostawała
gotowe arkusze. Po raz pierwszy zobaczyła pergamin w takiej formie, w
jakiej dostarczali go do klasztoru pergaminiści.
- Wiesz, ile owiec trzeba na naprawdę grubą księgę, na przykład taką jak
Biblia? - zapytała Isabelle.
Ingebjorg nie miała pojęcia.
- Mniej więcej sto pięćdziesiąt!
- Naprawdę? - zawołała Ingebjorg. - Nic dziwnego, że księgi są tak
kosztowne.
Isabelle podała jej gęsie pióro, czarny tusz i niewielki ostry nożyk.
- Możesz zaczynać.
Ingebjorg wzięła gęsie pióro i nóż, i zaostrzyła końcówkę pióra jednym
cięciem.
- Masz przepisywać tylko litery, zostawiając wolne miejsce na tytuły i
ilustracje. Tym zajmie siÄ™ rubrykator i miniaturzysta.
Ingebjorg pokiwała głową i z zapałem zabrała się do pracy.
- Gdzie znajdziemy miniaturzystę? - zapytała, myśląc, że chciałaby się
nauczyć rysować.
- Po kraju krążą ludzie, którzy posiedli tę sztukę i wędrują od klasztoru do
klasztoru, oferując swoje usługi - wyjaśniła Isabelle. - Niektórzy malują
także freski.
Na początek przydzielono Ingebjorg kilka krótkich fragmentów, by mogła
poćwiczyć. Pierwszy został napisany po łacinie przez opata klasztoru Santo
Domingo w Hiszpanii. Ingebjorg uradowała się szczerze, gdy okazało się, że
wszystko rozumie. Kopista pracuje, by dać radość czytelnikowi. Pierwszy
męczy swoje ciało, by drugi mógł wzbogacić swego ducha. Ten, który nie
ma pojęcia o pisaniu, lekceważy naszą pracę. Gdyby sam spróbował,
przekonałby się, jak ciężkie jest nasze zajęcie. Nasze oczy odmawiają
posłuszeństwa, nasze plecy się wykrzywiają, piersi i brzuchy kurczą, nerki
przestają właściwie działać. Krótko mówiąc, pisanie to próba dla ciała.
Dlatego, drogi czytelniku, przewracaj karty ostrożnie, nie kładz palca na
literach. Bo jak grad niszczy owoce ziemi, tak bezmyślny czytelnik jest
niebezpieczny dla pisma i dla ksiÄ…g.
Ingebjorg doszła ledwie do połowy fragmentu, a już się przekonała, że
opat ma racjÄ™. Od siedzenia w zgarbionej pozycji, w twardej Å‚awce, w
lodowatej bibliotece grabiały palce i drętwiało całe ciało.
Mimo to pracowała niestrudzenie. Jeśli zdołała zrozumieć ten tekst, będzie
umiała także przetłumaczyć dokument. Nie zdążyła go uważnie
przestudiować ani tego dnia, w którym go odnalazła, ani wtedy, gdy chowała
go w kościele. Może uda się jej przynieść go niepostrzeżenie do biblioteki i
porównać nieznane słowa ze słowami w przepisywanych tekstach, by dociec,
co oznaczajÄ….
Ta myśl dodała jej otuchy i pozwoliła zapomnieć na chwilę o Eiriku.
Pracowała tak zażarcie, że nie zauważyła Isabelle, która koło niej stanęła i
wykrzyknęła po chwili:
- Jesteś bardzo zdolna, Ingebjorg! To najpiękniejsze litery, jakie
kiedykolwiek widziałam.
Inne zakonnice, usłyszawszy te zachwyty, podeszły zaraz, by popatrzeć.
- Rzeczywiście! - zawołała jedna z nich. - Mogłabyś malować miniatury,
skoro potrafisz kreślić tak piękne litery.
Ingebjorg rozpromieniła się z radości. Gdy siostry wróciły do swoich
pulpitów, rozmarzyła się, nie przestając pisać. Gdyby tak nauczyła się
malować miniatury i ozdobne inicjały w księgach. Wiedziała, że do ozdabia-
nia tych najcenniejszych używano nawet złotej farby. Jaka to radość
pracować przy księgach.
Gdy skończyła przepisywać pierwszy fragment, podeszła do Isabelle, żeby
spojrzeć na jej pracę. Isabelle rzeczywiście przepisywała norweską sagę, o
której opowiadała. Na pierwszej stronie widniał piękny obrazek, przed-
stawiający królewskie zamczysko i paru rycerzy na koniach, a dokoła nich
zielone łąki, drzewa i błękitne niebo.
Potem wróciła na swoje miejsce i pisała dalej, podczas gdy w marzeniach
malowała już najpiękniejsze ilustracje na kartach księgi.
Nadchodziło Boże Narodzenie, a pani Thora jeszcze nie wróciła, ku
zdumieniu wszystkich mieszkańców klasztoru.
- Niemożliwe, żeby tyle czasu trwało zawieranie umowy z przeoryszą
klasztoru na Gimsoy? - szeptały do siebie siostry.
Ingebjorg wiedziała jednak swoje. Pani Thora skorzystała zapewne z
okazji, by zadbać o interesy możnowładców, a nie swoich mniszek.
Pragnęła, by święta minęły jak najszybciej, ponieważ budziły w niej zbyt
bolesne wspomnienia. W domu w Sasmundsgard przed Bożym Narodzeniem
zawsze panował szczególny, spokojny nastrój. Matka dbała o to, by
świąteczne piwo było zawczasu gotowe. W wigilijną noc można je było
pobłogosławić, dziękując Chrystusowi i Maryi, i poprosić o dobry i spokojny
rok. Służba dostawała nowe ubrania, nie brakowało dobrego jedzenia i picia.
Ingebjorg pamiętała przyjemny zapach wyszorowanej jałowcem podłogi,
ogień płonący w palenisku dzień i noc, niezwykły nastrój pasterki, na którą
przychodzili ludzie z całej okolicy, przy wtórze dzwonów kościoła w Arna-
dal, gwiazdy świecące na niebie jak drogocenne kamienie. W starej izbie
przez całą noc stał uroczyście nakryty stół, żeby ułagodzić wszystkie moce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]