[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że to pani, Madeline. Zatrzymała się na tyle długo, by móc rozejrzeć się po korytarzu.
Obyczaje w domu Hunta były raczej nietypowe, ale to nie znaczy, że służący nie zaczną
plotkować, jak zobaczą ją wchodzącą do sypialni ich pana. Nie zauważyła nikogo, wślizgnęła
się więc do jego pokoju. Wanna, z której przed chwilą korzystał, stała jeszcze przed
kominkiem, częściowo przysłonięta parawanem. Zwisały z niego mokre ręczniki. Na stole stała
taca, a na niej dzbanek z herbatą, filiżanka i talerzyk z chlebem i serem. Zauważyła, że
Artemis nie zjadł jeszcze posiłku. Znieruchomiała na widok palącej się na stole świecy w
kształcie stożka. Natychmiast rozpoznała w niej świecę Vanza, używaną przy medytacjach.
Topiący się wosk rozsiewał delikatny charakterystyczny zapach odpowiednio dobranych
vanzagariańskich ziół. Artemis był mistrzem Vanza, a każdy mistrz sporządzał dla siebie
specjalną mieszankę ziół, różniącą się zapachem od innych. Usłyszała odgłos zamykanych za
jej plecami drzwi. Odwróciła się szybko. Czuła się coraz bardziej zakłopotana. Twarz Artemisa
wydawała jej się ponura i ściągnięta. Domyślała się, że znał zamordowanego. Nie dostrzegała
jednak żalu w jego oczach, lecz tłumioną furię. Patrząc na niego, uświadomiła sobie, że mimo
tego, co razem przeżyli, nic jej nie powie o tym mężczyznie. - Przykro mi, że przeszkodziłam
panu w medytacjach powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. - Zostawię pana samego. Możemy
porozmawiać pózniej. - Proszę zostać. Czy pani chciała tego, czy nie, zawierając ze mną
umowę, w jakiś sposób wplątała się pani w moje sprawy. Czuję się zobowiązany wyjaśnić
teraz to i owo. - Ale pana medytacje.
- .
- . - Mówiąc prawdę, bezskuteczne działania. - Podszedł do stołu i zgasił świecę. - Kim był ten
mężczyzna? - zapytała po chwili. - Nazywał się Charles Oswynn. - Artemis wpatrywał się w
smużkę dymu, unoszącą się nad zgaszoną świecą. - Był jednym z trzech mężczyzn winnych
śmierci Catherine Jensen. Porwali ją którejś nocy i zgwałcili. Zginęła, próbując uciec. Jej
zwłoki po trzech dniach znalazł jakiś wieśniak, szukający zaginionej owcy. Spokojny ton jego
głosu potęgował wrażenie, jakie te słowa wywarły na Madeline. - Była pana przyjaciółką?
- zapytała. - Więcej niż przyjaciółką. Wiele nas łączyło. Oboje byliśmy samotni. Catherine
90
straciła matkę w dzieciństwie. Wychowywali ją dalecy krewni, którzy traktowali ją jak bezpłatną
służącą. Uciekła z ich domu i została aktorką. Poznałem ją pewnej nocy po przedstawieniu w
Bath. Marzyliśmy o wspólnej przyszłości. - Byliście kochankami?
- Przez pewien czas. - Artemis nie odrywał wzroku od zgaszonej świecy. - Byłem wtedy bez
środków do życia. Nie potrafiłem zapewnić jej bezpieczeństwa. - Co dalej?
- Poznałem pewnego mistrza Vanza. Miałem szczęście, zainteresował się mną. Umożliwił mi
studiowanie w Garden Temples. Miałem popłynąć na wyspę Yanzagara. Przed wyjazdem
obiecałem Catherine, że kiedy ukończę studia i zdobędę pieniądze, ożenię się z nią. Każdego
lata przyjeżdżałem do Anglii, żeby się z nią zobaczyć, ale kiedy przyjechałem ostatni raz, ona
już nie żyła. - W jaki sposób dowiedział się pan, kto jest winien jej śmierci?
- Odwiedziłem wieśrtiaka, który znalazł jej ciało. Pomógł mi przeszukać okolicę. Znalazłem
domek, do którego ją uprowadzili. - Przerwał, podszedł do biurka, otworzył szufladę i wyjął z
niej niewielki przedmiot. - W tym domku, na podłodze, znalazłem to. Przypuszczam, że zgubił
go któryś z nich, szamocząc się z Catherine. Potem odszukałem rzemieślnika na Bond Street,
który go wykonał. Madeline podeszła do Artemisa i wzięła do ręki wisiorek od dewizki z
wygrawerowaną na nim sylwetką ogiera. - Rzemieślnik zdradził panu, kto go nabył?
- Powiedział, że dostał zamówienie na trzy takie wisiorki dla trzech dżentelmenów z wyższych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl