[ Pobierz całość w formacie PDF ]

idÄ…cych ku drzwiom gospody.
Zbiegła po schodach, by ich powitać. Podziw w ich
oczach sprawił jej przyjemność. Najwyrazniej brązowa suknia
bardzo się podobała.
- Panowie, co możemy dla was zrobić?
- No cóż, droga pani, chcielibyśmy się posilić. Jazda z
Brighton podsyciła nasz apetyt. Co może nam pani
zaproponować?
Mężczyzna, który zabrał głos, mógł mieć nieco ponad
dwadzieścia lat. Wysoki i ciemnowłosy, kogoś jej
przypominał, chociaż nie potrafiłaby powiedzieć, kogo.
Sophie wyrecytowała menu. Rozbawiło ją, kiedy jej
goście zamówili wszystko, od zupy przez turbota do kurczaka,
szynki i baraniny. Wątpiła, czy będą w stanie zjeść choćby
połowę, nie doceniła jednak zdrowych apetytów młodych
ludzi.
- Ciekawa jestem, skąd dowiedzieliście się o
gospodzie? - spytała Sophie, podając im szóstą butelkę wina. -
Dopiero co otworzyliśmy po przerwie.
Wszyscy uśmiechnęli się do niej promiennie.
- Wieści szybko się roznoszą, droga pani. - Młody
mężczyzna patrzył teraz na Nancy, która sprzątała ze stołów. -
Myślę, że staniemy się pani najwierniejszymi klientami. W
Brighton bywa nudno, widzi pani.
Sophie się roześmiała.
115
- Niemożliwe. Tam jest tak wiele atrakcji.
- Ale żadna z nich nie zapewnia towarzystwa
najpiękniejszych kobiet w Sussex. - Skłonił się jej z galanterią.
- Nonsens, sir! Myślę, że przede wszystkim troszczycie
się o wasze żołądki. Czy posiłek wam smakował?
Rozległ się chór aprobaty.
- Nie spodziewaliśmy się dziś nikogo. - Sophie
uśmiechnęła się promiennie. - Na drugi raz proszę z
wyprzedzeniem dać nam znać, czego sobie życzycie.
- Droga pani, nasze oczekiwania zostały spełnione z
nawiązką. - Młody człowiek skłonił się ponownie. - Sam
książę nie mógłby życzyć sobie pyszniejszej kolacji.
- Wątpię, czy Jego Książęca Wysokość odważyłby się
podróżować po tej okolicy w zimie. Może tego nie wiecie, ale
drogi w Sussex należą do najgorszych w Anglii.
- A to dlaczego, droga pani?
- Hrabstwo leży na glinie. Mieliście szczęście, że w
nocy chwycił mróz, dlatego ziemia jest twarda.
- To prawda, pani Firle - potwierdził Hatton, wchodząc
do sali. - WÄ…tpiÄ™ jednak, czy ta pogoda siÄ™ utrzyma. Tylko
patrzeć, jak zachodni wiatr przyniesie deszcz. - Odpowiedział
życzliwym uśmiechem na spojrzenia sześciu młodych
mężczyzn. -To tylko ostrzeżenie, panowie. Glina może być
naprawdę niebezpieczna. W lecie twardnieje jak skała, za to
deszcz zmienia ją w grzęzawisko. Nie raz i nie dwa trzeba było
dwudziestu wołów, by wyciągnąć wóz, który ugrzązł na
drodze.
Goście popatrzyli po sobie. Wyglądało na to, że nie
kwapią się opuszczać przytulnej gospody. Jeden z nich
podszedł do okna.
- Na razie nie widać deszczu. Zagra pan z nami
partyjkÄ™ przed odjazdem?
- Jeśli macie ochotę. Zatrzymaliście się w Brighton, jak
słyszałem. Co sprowadziło was na wieś?
116
Przywódca wyprawy uśmiechnął się szeroko.
- Postanowiliśmy doskonalić się w sztuce powożenia.
Ostatnim razem ten oto Ned omal nie wywrócił dyliżansu
pocztowego jadÄ…cego naprzeciwko. UÅ‚agodzenie woznicy
sporo go kosztowało.
- Jeden z jego koni był prawie ślepy - bronił się Ned.
- Ty też, kiedy brałeś ten zakręt - zażartował
mężczyzna siedzący obok niego.
Ned w pełnym godności milczeniu tasował karty. Po
chwili wszyscy skupili siÄ™ na grze.
Sophie zostawiła ich samych. Towarzystwo
nieoczekiwanych gości sprawiło jej przyjemność. Czuła się
przy nich swobodnie. Przypominali jej synów
zaprzyjaznionych z jej rodzicami małżeństw, których
poznawała jako mała dziewczynka i dorastała z nimi.
Wszystko było tak dawno temu, te przyjęcia, pikniki, lokalne
festyny i bale, na których młodzi mężczyzni, tacy jak ci tutaj,
pojawiali się w domu jej ojca, starając się zwrócić na siebie jej
uwagÄ™.
Nie straciła serca dla żadnego z nich, ku wielkiemu
zadowoleniu ojca. On wybrał dla niej Williama Curtisa,
właściciela sąsiedniego majątku, lecz Sophie czuła do niego
wyjątkową awersję. Przez czas jakiś miała sojuszniczkę w
matce, która tłumaczyła, że córka jest za młoda, ale z czasem,
kiedy skończyła siedemnaście lat, ta wymówka przestała się
liczyć.
A potem spotkała Richarda. Zrządzeniem losu przełożeni
polecili mu spytać jej ojca, który był sędzią pokoju, o datę
przesłuchania schwytanych przemytników.
A ja miałam wówczas w głowie mnóstwo bzdur,
pomyślała Sophie ze smutkiem. Naczytała się o wikingach. Ich
wyczyny na poły ją ekscytowały, na poły przerażały, zawsze
jednak intrygowały. A ten wspaniały mężczyzna, który
117
przyjechał konno do domu jej ojca, wyglądał, jakby przed
chwilą zszedł z pokładu norweskiej galery.
Pamiętała ich pierwsze spotkanie w najdrobniejszych
szczegółach. Stała na ostatnim stopniu schodów, właśnie miała
wsiąść na konia. Stajenny już pochylał się ze złączonymi
dłońmi, by pomóc jej usiąść w siodle, gdy został odepchnięty
na bok. Sophie odwróciła głowę i spojrzała w najbardziej
niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziała.
Zachowałam się jak idiotka, pomyślała z goryczą. Richard
musiał uznać ją za łatwą zdobycz. Dosłownie rozdziawiła usta
z podziwu na widok tego nieprawdopodobnie przystojnego
mężczyzny, zachwycając się doskonałością jego rzezbionych
rysów, cudownym wygięciem wyrazistych warg i lśnieniem
światła słonecznego na blond głowie. Natychmiast uznała, że
wcale nie pochodzi od wikingów. Przypominał raczej
greckiego boga.
Kąciki jej ust uniosły się w cierpkim uśmiechu. Zawsze
miała słabość do urodziwych mężczyzn, ale od tego dnia nawet
nie spojrzała na innego.
Zniosła gniew ojca, poniżające zamknięcie na klucz w
pokoju, a nawet grozby diety złożonej z chleba i wody i solidne
lanie, aż wreszcie tamtej pamiętnej nocy przybył po nią
Richard.
Odjechała z nim, nie oglądając się za siebie, nie
przejmując się tym, że prawie go nie zna. Spotkali się zaledwie
kilka razy. Te kontakty były z konieczności przelotne.
Zapewnił ją, że połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia,
a ona nie wątpiła w prawdziwość jego słów.
Natychmiast wzięli ślub i Sophie, zatopiona w marzeniach
o szczęściu, nie dostrzegła chmur zbierających się nad
horyzontem.
Czy Richard nie zapewnił jej, że jak tylko się pobiorą, jej
ojciec ustąpi? Jeśli okaże skruchę i będzie błagała rodziców o
wybaczenie, przyjmą ją na powrót.
118
Tak się nie stało. Richard nie wziął w rachubę
nieustępliwego sprzeciwu jej ojca. Zlub odebrał jak druzgocący
cios. Sophie była jego ukochanym dzieckiem, a mimo to nie
zastosowała się do jego życzeń, odrzuciła ojcowską miłość.
Sama myśl o niej bolała niczym pchnięcie sztyletem. By więc
nie cierpieć, postanowił zapomnieć o jej istnieniu.
Richard z początku nie chciał uwierzyć, że zamiast z
dziedziczką, ożenił się z nędzarką. Kiedy ta bolesna prawda do
niego dotarła, jego zachowanie wobec Sophie uległo całkowitej
zmianie. Była przerażona jego chłodem. Co się stanie, jeśli
mąż ją porzuci? Wciąż go kochała, cieszyła się, kiedy
zrozumiała, że jest w ciąży. Dziecko z pewnością przywróci jej
mężowską miłość.
Tak się nie stało. Dopiero kiedy spadła na niego hańba i
zwolnienie ze służby w straży celnej, zwrócił się ku niej. Stała
przy nim, nie chcąc uwierzyć w oskarżenia kierowane
przeciwko niemu, ale choć go broniła, była pełna wątpliwości
co do ich przyszłości.
Richard często wyjeżdżał, spotykał się nie wiadomo z
kim. Ona była z tego wykluczona. Kiedy próbowała go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl