[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na widok Blake'a twarz mamy znieruchomiała.
- Pani Redman - odezwał się bez zwłoki. - Cara powiedziała mi, że była pani w
szpitalu. Mam nadzieję, że już czuje się pani lepiej?
Widząc dziwną minę mamy, Cara wtrąciła się prędko.
- Blake powiedział, że mogę wziąć kilka dni wolnego, żeby się tobą zaopiekować.
To Å‚adnie z jego strony, prawda?
Mama wodziła wzrokiem od niej do niego.
- Tak, tak - bąknęła. - Dziękuję, Blake.
- Nie ma za co - odparł.
- Jeśli pozwolisz, wezmę wolne do końca tygodnia - powiedziała Cara. Chciała jak
najszybciej się go pozbyć. Z domu i z życia. - Będę w pracy w poniedziałek od rana.
Kiedy Blake wyszedł, Cara bez sił opadła na fotel i zamknęła oczy.
- Co mu powiedziałaś? - Głos mamy przywołał ją do rzeczywistości.
- Nic. Tylko że byłaś w szpitalu. Nie pytał dlaczego, a ja też nic nie mówiłam.
Chyba nie myślisz, że powiedziałabym mu o naszych kłopotach finansowych?
Lynne zamknęła oczy. Siedziała bez ruchu tak długo, że Cara zaniepokoiła się.
- Mamo?
- Blake to dobry człowiek, wiesz o tym - powiedziała Lynne.
Cara westchnęła.
- Wiem. Obiecał, że pomoże, ale mam wrażenie, że w głębi duszy nienawidzi mnie
teraz. Ja i dziecko strasznie skomplikujemy mu życie, a on tego nie lubi. Och, mamo!
Wszystko było tak dobrze. Naprawdę wierzyłam, że zmieni się moje życie. Byłam taka
głupia!
- Nieprawda, kochanie. - Mama przytuliła ją mocno. - Blake potrzebuje tylko cza-
su, żeby oswoić się z myślą, że będzie miał dziecko.
R
L
T
W ciągu następnych dni Cara toczyła z samą sobą beznadziejną wojnę. Starała się
wyrzucić Blake'a z pamięci i z myśli. Połową duszy nienawidziła go. Druga połowa, ta
sentymentalna i uczuciowa, tęskniła za nim.
Wciąż podświadomie czekała, że odwiedzi je albo chociaż zatelefonuje. Na przy-
kład, żeby powiedzieć, że zamówił wizytę u lekarza. Lecz nie doczekała się. Przez cały
tydzień. Dobrze chociaż, że zdrowie mamy się poprawiło.
Dopiero w poniedziałek, kiedy Cara przyjechała do biura, dowiedziała się, czemu
Blake nie dał znaku życia. I omal nie zemdlała.
Tydzień wcześniej Blake miał wypadek samochodowy i od tamtej pory nie było go
biurze. Kurował się w domu.
Tydzień wcześniej! Tego dnia, kiedy był u niej.
Oblał ją zimny pot. Czemu nic jej nie powiedział? W jakim był stanie? A może nie
chciał jej straszyć jeszcze bardziej? Czy powinna go odwiedzić? A może zatelefonować?
Przez cały dzień była bardzo zajęta, ale kiedy tylko wróciła do domu, zatelefono-
wała do niego.
- Blake, tu Cara. Słyszałam, że miałeś wypadek. Czemu nie zadzwoniłeś?
Nie odezwał się od razu. Przestraszyła się, że niepotrzebnie zadzwoniła.
- Pomyślałem, że i tak masz dość zmartwień.
- Jak się czujesz? - spytała niepewnie.
- DochodzÄ™ do siebie.
- Mogę cię odwiedzić? Nikt nie umiał powiedzieć mi dokładnie, co ci się stało.
Tym razem na odpowiedz musiała czekać jeszcze dłużej.
- Bardzo bym chciał - usłyszała w końcu.
- Zaraz przyjadę... jeśli ci to odpowiada.
Nie mogła czekać. Gdyby ktoś ją spytał dlaczego, nie umiałaby odpowiedzieć. A to
takie proste. Ponieważ kochała Blake'a. Bez względu na wszystko.
I musiała się przekonać, czy doznał poważnych obrażeń.
- Pod warunkiem że pozwolisz mi wysłać po ciebie szofera. Nie jestem pewien, czy
twój samochód zdoła dojechać tam i z powrotem.
Cara uśmiechnęła się. Jej stare auto już dawno powinno było wyzionąć ducha.
R
L
T
W domu Blake'a przywitała ją gospodyni.
- Ostrzegam cię, Cara, on nie jest łatwym pacjentem - powiedziała. - Potwornie
zrzędzi. Jest w gabinecie. Obrażenia nie przeszkadzają mu bawić się komputerem.
Bawić się! Kiedy Cara weszła do gabinetu, zobaczyła na ekranie kolumny liczb.
Blake pracował. Jak zwykle.
Odwrócił się, ich spojrzenia spotkały się i już wiedziała, że popełniła błąd. Nie
powinna była przyjeżdżać. Choćby starała się, nie wiadomo jak, nie potrafiła go zniena-
widzić. Miłość była silniejsza. Pragnęła tylko paść mu w ramiona i kochać się z nim, jak
we WÅ‚oszech.
- Co się stało, Blake?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]