[ Pobierz całość w formacie PDF ]

senior
ich umieści?
 Piętro niżej? Chce je senior zobaczyć?
 Oczywiście. Taki widok to czysta przyjemność! Czy zabierzemy ich wszystkich na
raz?
Trzeba by rozluznić im więzy.
 Absolutnie! Mogliby uciec, przy pierwszej lepszej okazji. Teraz niech tu zostaną.
Potem
zniesiemy ich tam pojedynczo, chodzmy.
Zeszli na dół.
 To tu  powiedział Hilario stając w wąskim i długim korytarzu.
Po obu stronach znajdowały się małe cele, w drzwiach były judasze.
 Czy to te lochy?  spytała zaciekawiona dziewczyna  Niech pan pokaże jeden.
Hilario otworzył drzwi i oświetlił celę.
 O, dwa żelazne pierścienie, do czego służą?  spytał Kortejo.
 Do unieruchomienia więznia. To misterne cacko, może się pan przekonać.
 Chętnie.
 Ja też chcę!  zawołała Józefa.
 Dobrze, chodzmy do podwójnej celi.
Weszli do dwumetrowego lochu, o kamiennej, pozbawionej czegokolwiek podłodze.
Na
wprost drzwi sterczały podwójne żelazne pierścienie.
 Jak w tych pierścieniach zamyka się więznia, przecież tu nie ma kłódek?  spytała
Józefa.
 Nie są potrzebne, mają sekretny mechanizm, który je zamyka.
 Chcemy tego spróbować  powiedzieli zgodnym chórem,
 Usiądzcie więc przy pierścieniach.
Kiedy to zrobili, jednym ruchem zamknął żelazne obręcze.
 To wspaniałe!  zachwycała się Józefa.  Nic podobnego nigdy nie widziałam.
 Zatem uważacie państwo, że ten loch to dobre więzienie?
 Wyśmienite  powiedział Kortejo.  Nikt się stąd nie wydostanie, ale otwórz pan
pierścienie,
przyjemności już nam wystarczy.
 Senior, powiedział pan przed chwilą, a córka pańska potwierdziła, że to znakomite
więzienie.
 Oczywiście, jestem bardzo zadowolony, że nasi wrogowie będą tutaj uwięzieni.
 A ja się cieszę,  przerwał mu Hilario  że nie tylko oni.
Zaległa głucha cisza. Kortejo i jego ukochana córeczka dopiero teraz zdali sobie
sprawę, że
zakonnik zastawił na nich pułapkę.
 Czy pan oszalał?  zawołał Kortejo.
 Ja?! To raczej pan. Jak można było, w tak głupi sposób oddać się w moje ręce.
Powiadam
panu, nigdy nie wyjdziecie z tego lochu.
 Niech pan dłużej nie żartuje  prosił Kortejo.  Już wiemy co chcieliśmy wiedzieć,
wiemy
także jak czuje się człowiek skazany na zagładę w tym lochu.
 Nic jeszcze nie wiecie! Ale gwarantuję, że się wkrótce przekonacie! Nie jestem
gorszy do
was  odpowiedział.
 Nie zechcecie nas przecież tutaj zgubić?
 Dlaczego nie? Kto mi tego zabroni?
 Ja tego nie wytrzymam!
 Całkiem słusznie  zaśmiał się.  Tego nikt nie wytrzyma.
 Ja jestem słaba.
 Tym lepiej.
 Miejcie litość nad nami  prosił Kortejo.
57
 Litość? A wy mieliście litość nade mną albo nad tymi wszystkimi, którzy stali się
waszymi
ofiarami? Nareszcie nadeszła godzina odwetu, chociaż pózno, bardzo pózno, ale
teraz nikt mi
nie zabroni czerpać z niej aż do samego dna. Mieliście odwagę grzeszyć, ale teraz
wam jej
brakuje. Wstydzcie się, bierzcie przykład z tych czterech, którzy są zbyt dumni, by
wyrzec
choć jedno słowo.
 Jeżeli mnie wypuścicie, oddam wam wszystkie moje bogactwa  krzyczał Kortejo w
bezgranicznym
strachu.
 Na takie propozycje jeszcze za wcześnie, zresztą nie mam teraz czasu na dalszą
rozmowę z
wami. Nadchodzi wasz strażnik, jemu możecie się skarżyć do woli  zaś do
nadchodzącego
Manfredo rzekł:  Kortejo i jego córeczka nie mogą dzisiaj nic dostać.
 A pozostali?
 Tamtym do celi podasz chleb i wodę.
 Mogę z więzniami rozmawiać?
 Absolutnie, gdy tylko zrobisz co do ciebie należy masz natychmiast wracać.
Udał się do własnego mieszkania, gdzie wkrótce zjawił się i bratanek.
 Co mówili?  spytał Hilario.
 Ci czterej milczeli, za to Kortejo i jego córka lamentowali tak, że mnie uszy bolą.
Nadal
mają pozostać w tej norze?
 Naturalnie.
 Mają tam zgnić?
 To się jeszcze okaże, ale mówiłeś mi, że ci czterej ukryli swoje konie w zagajniku,
na górze.
 Tak.
 Te zwierzęta mogą nas zdradzić.
 Musimy je stamtąd zabrać, ale dokąd?
 Idz tam i zabierz wszystko, co znajdziesz przy koniach, a je puść wolno.
 Szkoda ich, gdybyśmy je sprzedali to byłby niezły zarobek.
 Tak, tylko że sprzedaż mogłaby być naszą zgubą. Nadchodzi noc, masz więc dość
czasu by
wykonać moje polecenia. Tymczasem zadowolisz się zdobyczą, którą im dzisiaj
zabrałeś.
Jutro musisz poszukać śladów seniority Emilii.
Manfredo spojrzał na niego zdziwiony.
 Zladów seniority? Po co ci to?  spytał.
 To cię nic nie obchodzi.
 To dlaczego mam szukać jej śladów?
 No dobrze, powiem ci. Mam ważny powód, aby się o nią martwić.
 Jaki?
 Bo... bo ona zostanie twoją stryjenką?
Manfredo otwarł gębę jak wrona i spojrzał na stryja ogłupiałym wzrokiem, po chwili
doszedł
do siebie i spytał:
 Moją stryjenką?
 Tak.
 W takim razie musiałaby zostać twoją żoną?
 Naturalnie.
 Czyli, że ty chcesz się z nią ożenić?
Stary uderzył się w piersi i odpowiedział:
 Oczywiście, ona mnie kocha.
 Do diabła! Powiedziała ci to?
 Tak.
 Ona sama? Osobiście?
 A jak inaczej.
58 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl