[ Pobierz całość w formacie PDF ]
no ci używać seksu jako narzędzia do osiągania tego, co chcesz.
- Nie nazywaj tego, czego pragnęłaś całym ciałem, manipulacją! Pragniemy
siÄ™ nawzajem. To bardzo proste.
- Ty niczego nie pragniesz.
- Tak było wcześniej - powiedział z gorzkim uśmiechem. - Ale teraz pragnę
ciebie i nic nie mogę na to poradzić! I ty czujesz tak samo, więc przestań zasłaniać
się miłością.
- Nie wiesz nawet, co to słowo znaczy! - wykrzyknęła.
- Och, wiem. I dlatego nie pozwolę sobie kochać ani ciebie, ani nikogo inne-
go. My dwoje mamy coś o wiele lepszego - pasję, zaufanie, namiętność. Nie po-
trzebujemy miłości, która uczyni z nas bezsilnych głupców.
Potrząsnęła głową, nie mogąc już dłużej ciągnąć tej rozmowy.
- Chodzmy do domu - powiedział z kamienną twarzą.
DrogÄ™ powrotnÄ… przebyli w milczeniu.
- Muszę sprawdzić, co z ojcem - rzucił krótko, gdy doszli do willi. - Zoba-
czymy siÄ™ na kolacji.
- Zjem w swoim pokoju. To był długi, męczący dzień.
S
R
- Prawda? - zapytał z ironicznym uśmiechem. - Możesz ode mnie uciekać,
Rhiannon, ale ja i tak w końcu cię zdobędę.
- To się okaże - powiedziała, odchodząc.
A potem, siedząc w pokoju i patrząc na rozbawioną Annabel, zastanawiała
się, czy małżeństwo z rozsądku z Lukasem nie było tym, co powinna dla niej zro-
bić.
Zresztą chciała go poślubić i tak - bez względu na to, jak mało mogła od niego
otrzymać.
Lukas stał w drzwiach, patrząc na śpiącego ojca.
Wszystko w tych niedoszłych zaręczynach poszło dokładnie nie tak, jak po-
winno.
Powinien był udawać zakochanego, wtedy na pewno by się zgodziła. Tyle że
poczucie honoru nie pozwoliło mu na kłamstwo.
Nawet on rozumiał gniewną reakcję Rhiannon na to, co jej powiedział. Nie
spodziewał się tylko, że jej odmowa przysporzy mu bólu.
- Wyglądasz na nieszczęśliwego. - Głos ojca przebił się przez jego rozmyśla-
nia.
- Raczej na rozdrażnionego - poprawił, wchodząc do pokoju. - Jak się czujesz,
tato?
- Tak jak można by się spodziewać. Wiedzieliśmy, że to musi się w końcu
zdarzyć.
Lukas skinął głową, patrząc w oczy ojca, które straciły dawną twardość.
- Oświadczyłeś się jej i odmówiła, tak?
- Tak. Mówiłem, że tak będzie.
- Może powinienem ci był powiedzieć, jak się to robi. Oświadczyny to nie
kontrakt biznesowy.
- A ja myślę, że właśnie tym jest.
S
R
- Jest tym, za co go uważasz. Czemu tak się zapierasz, że ci na niej nie zale-
ży?
- Znam ją ledwo od tygodnia i nie wiem, czemu nagle wbiłeś sobie do głowy,
że mam się z nią ożenić! - rzucił gniewnie.
- Hm, nic dziwnego, że cię odrzuciła...
Lukas ponownie poczuł uczucie bólu, ale zmusił się, żeby go zignorować.
- Niczego innego się po niej nie spodziewałem - mruknął i wyszedł z pokoju.
Budząc się po prawie nieprzespanej nocy, Rhiannon zdecydowała, że pierw-
sze, co zrobi, to zajrzy do Theo.
Poszła do jego pokoju. Już nie spał. Wyglądał na wypoczętego.
- Dobrze pan wygląda - powiedziała na powitanie.
- Bo dobrze się czuję. - Uśmiechnął się. - Choć pewnie długo to nie potrwa.
- Dziś przyjeżdża lekarz, żeby pana przebadać.
- Nie potrzebuję lekarza. Wszyscy wiemy, że umieram.
- Tak - przyznała cicho - ale sposoby, żeby zwiększyć pana komfort...
Theo zamilkł, a ona zaczęła poprawiać mu poduszki, by się czymś zająć.
- Lukasowi na tobie zależy. Chociaż wolałby smażyć się w piekle, niż to
przyznać.
- Po co mi pan to mówi? - spytała, nieruchomiejąc.
- Bo wiem, że ci się oświadczył, a ja uważam, że to dobry pomysł.
- Ze względu na Annabel?
- Tak. I na ciebie.
- Nie mam zamiaru stać się dla kogokolwiek kolejnym obowiązkiem. Nie ro-
zumiem, dlaczego nagle pan chce, żebyśmy się pobrali z Lukasem. Od początku
mam wrażenie, że mnie pan nie lubi.
- Jednak widzę, jak Lukas się wobec ciebie zachowuje. On, który twierdził, że
nigdy się nie ożeni. Widzę, jak na ciebie patrzy. Poza tym chcę mieć wnuki.
S
R
- Już ma pan wnuczkę, która potrzebuje czułości i ciepła. A ślub z Lukasem
nic tu nie zmieni.
- Może i nie - odpowiedział po chwili ciszy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]