[ Pobierz całość w formacie PDF ]
również było jego zamysłem. Mój dziadek był, mimo wszystko, bardzo
romantycznym człowiekiem. Bardzo romantycznym - powtórzył dobitnie te
słowa, które zawisły w otaczającej ich głuchej ciszy i połechtały zmysły
Hannah. Mogłaby przysiąc, że się przybliżył do niej. I choć nie zrobił żadnego
ruchu, to wyraznie czuła ciepło jego ciała i zapach męskich perfum, tak dla
71
S
R
niego charakterystycznych. Czy złapała w nozdrza zapach męskiego ciała czy
mydła, a może wody po goleniu?
Sięgnął po jej rękę i przyciągnął do siebie delikatnie, tak delikatnie, że
mogła z łatwością wyrwać się z tego objęcia i utrzymać bezpieczną odległość
między nimi.
- Pocałujesz mnie? - zapytał. - Zabrzmiało to naprawdę jak pytanie, a nie
jak nakaz. Hannah dobrze wiedziała, że może odpowiedzieć nie" bez żadnych
dalszych konsekwencji. Mimo że to słowo już prawie wymykało się jej z ust,
pozwoliła mu się przyciągnąć bliżej, aż jej ciało spoczęło przytulone do jego
ciała. - Przyzwyczaisz się do tego tempa, Hannah - wyszeptał jej do ucha. - Już
ci mówiłem, co myślę na temat naszego małżeństwa, ale sama zadecydujesz,
czy będzie to małżeństwo w pełnym tego słowa znaczeniu. - Tarik wstrzymał
dech, jakby oczekiwał, że usłyszy jakąś odpowiedz. Musnął jej policzek
palcem wskazującym i przesunął go w dół szyi, odginając ją tak, by spojrzała
mu prosto w oczy. - Ale czy możesz w ogóle podjąć taką decyzję, jeśli się nie
przekonasz, czy jest jakaś chemia między nami? Nad tym się zastanawiam...
Tym razem nie poczekał na odpowiedz z jej strony, lecz pochylił się nad
nią, by skraść pocałunek. Nie taki jak w samolocie - palący i piekący w usta.
Nie był to również pocałunek a la delikatne muśnięcie po powierzchni warg.
Ten pocałunek był niczym wnikliwe poszukiwanie. Jego usta przesuwały się
po jej wargach, drażniąc je i badając, bez wywierania presji.
Hannah uderzyło niepohamowane ciepło, które zamieniło się
błyskawicznie w podniecenie. Próbowała się powstrzymać od jakiejkolwiek
reakcji ze swojej strony, lecz pod wpływem tego rozlewającego się ciepła
poczuła instynktowną potrzebę, by samej się zaangażować. Przesunęła język w
stronę jego górnej wargi, badając jej kształt i powierzchnię. Serce biło w niej
tak mocno, że musiał to czuć przez dzielące ich ciała ubrania. Może wyczuł
72
S
R
również, że potrzebowała oparcia, gdyż wysunął ramiona, by ją objąć. Nie za
mocno, lecz wystarczająco pewnie. Cały czas zdawała sobie sprawę, że może
się odsunąć od niego o jeden krok i Tarik zwolniłby uścisk.
Ile to czasu już minęło, odkąd znajdowała się w ramionach mężczyzny?
Odkąd się całowała? Ich pocałunek przerodził się w coś bardzo zmysłowego.
Czy potrzebowała tak bardzo mężczyzny, jakiegokolwiek mężczyzny, który by
odpowiadał jej oczekiwaniom? Czy też chodziło jej konkretnie o Tarika z jego
badawczymi oczami i zabójczym uśmiechem, który wprawiał ją niemalże w
trans?
Tarik wyprostował się, odsuwając ją lekko od siebie. W jasnym świetle
księżyca zobaczyła smętny uśmiech na jego twarzy.
- Jestem za bardzo zmęczony, by móc cię dalej uwodzić dzisiejszego
wieczora, moja... - Zatrzymał się i zmarszczył brwi, ale jednak uśmiechnął się
do niej. - Moja droga Hannah! - zakończył wypowiedz, i mimo że zabrzmiało
to bardzo miło dla jej uszu, zastanowiła się, co początkowo chciał powiedzieć.
Moje kochanie? Moja najdroższa?
Przyglądał się jej teraz z zagadkowością w oczach i igrającym
uśmieszkiem na ustach.
- Mogę cię nazywać moją", jeśli nie jesteśmy po ślubie, ani nie jesteśmy
jeszcze... kochankami? Nie chcę przez to wyrazić przynależności, tylko...
czułość. Chyba tak najlepiej to ujmę, gdyż to właśnie do ciebie czuję.
Hannah nie wiedziała, co odpowiedzieć. Uświadomiła sobie, że to ona w
sumie zapoczątkowała taką szczerość między nimi, gdy zwierzyła mu się z
braku swojej aprobaty co do ubrań oraz gdy wyraziła chęć podjęcia pracy.
Zdawała sobie sprawę, że byłoby niepoważne z jej strony myśleć, że Tarik z
łatwością zaakceptuje pomysły kogoś, kto tak naprawdę niewiele dla niego
znaczy. Poczuła się jednak rozczarowana.
73
S
R
Co za idiotka z ciebie! - skarciła się w duchu, po czym odeszła w stronę
żyrafy, która zdawała się wyrozumiale potakiwać głową.
Tarik zastanawiał się, dlaczego powinien wierzyć, że Hannah też go
mocno polubiła. Widząc teraz, jak odchodzi bez słowa, poczuł się jednak
zawiedziony. Przecież nie może oczekiwać od niej silniejszego uczucia, a w
każdym razie silniejszego niż stan poirytowania, w jaki ją pewnie wprowadził,
wywracając jej życie do góry nogami.
Jednak teraz, gdy już wypowiedział te słowa, uzmysłowił sobie, że była
to prawda. Rzeczywiście czuł do niej więcej niż tylko pociąg fizyczny. Tarik
podążył za nią, po chwili zrównali się krokiem. Przeszli wzdłuż alejek ogro-
dowych, aż przystanęli przy dużym stawie, gdzie obserwowali śpiące w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]