[ Pobierz całość w formacie PDF ]

traci nad sobą kontrolę i to wywoływało jej niepokój.
Co gorsza, dręczyły ją również fizyczne niewygody. Sken i Angel bez zbytnie-
go wstydu radzili sobie z fizjologią ciała. Siadali na burcie, a pozostali dyskretnie
odwracali oczy. Ale Patience połknęła kryształ heptarchów i nie miała zamiaru
stracić go w odmętach Radosnej. Wobec tego mogła sobie ulżyć dopiero na lą-
dzie, a nie zatrzymali się ani pierwszego dnia, ani następnego. A gdy wreszcie
dobili do brzegu, szukanie kryształu również nie należało do przyjemności. Wie-
le razy żałowała, że go w ogóle połknęła. Nikt jej nie przeszukiwał, nadmierna
ostrożność wydawała się zbędna i musiała się teraz męczyć.
Wreszcie znalazła go i starannie ukryła, mając nadzieję, że już nigdy więcej
nie będzie zmuszona używać przewodu pokarmowego jako skrytki.
Przy Czarnym Lesie zeszli na ląd. Rzeka skręcała tutaj najpierw na północ,
a potem na zachód. Kupili na pół otwarty powóz zaprzężony w cztery konie. Bu-
da nie chroniła ich przed chłodem, ale osłaniała od deszczu. W zależności od po-
gody drogi zmieniały się z porytych głębokimi jak wąwozy koleinami w pokryte
błotem. Na najgorszych odcinkach Sken wysiadała i szła obok.
 Myślałem, że tłuszcz pomaga ci wytrzymać lekkie kołysanie  powiedział
Angel.
 Tłuszcz! To same mięśnie, a po tym lekkim kołysaniu są zbite jak dobry
befsztyk.
Jeśli napotkani podróżni brali ich za matkę, ojca i syna, to musieli uważać
ich za dziwaczną rodzinę. Patience wciąż była przebrana za chłopca i publicznie
nazywała Angela wujem, a Sken ciotką, czego żadne z nich nie lubiło. Ale na
72
gościńcach ludzie niczemu się nie dziwili, a przynajmniej nic nie mówili w oczy.
Za to ich pieniądze wszędzie były mile widziane.
Drogi nie były tak bezpieczne, jak rzeka, przynajmniej dla podróżnych bez
zbrojnej eskorty. Stawali na noclegi na długo przed zmierzchem i w każdej gospo-
dzie, w której się zatrzymywali, spali zawsze w jednym pokoju. Angel nie jeden
raz zmuszony był namawiać złodziei do porzucenia ich procederu. Obcięcie kilku
palców okazywało się zwykle przekonującym argumentem.
Wreszcie dotarli do %7łurawiej Wody, ogromnej rzeki, która prowadziła od Sto-
py Niebios prosto do morza. Było to miejsce zwane Strażnicą Wodną, od staro-
żytnego zamku, który dawno temu znaczył północno-wschodnią granicę Korfu.
Teraz zamek był w ruinach, a otaczający go gród zmniejszył się do średniej wiel-
kości kupieckiego miasta z kilkunastoma gospodami i tawernami, jakich wiele na
skrzyżowaniach dróg z rzekami.
Wybrali gospodę i odstawili konie do stajni. Podczas kolacji, na którą składał
siÄ™ chleb, ser i zupa groszkowa, a dla Sken kufel grzanego piwa, Angel i Patience
omawiali plany na rano.
 Już czas porzucić gościniec  zawyrokował Angel.  Na północ zapro-
wadzi nas woda.
 Tutaj rzeka staje się węższa  wtrąciła Sken.  I nurt jest rwący. Będę
potrzebowała dwóch silnych mężczyzn do pomocy.
Angel właśnie się nad tym zastanawiał.
 Na tych szerokościach geograficznych wiatry o tej porze roku wieją prze-
ważnie z zachodu, a właściwie z południowego zachodu.
 Czy masz zamiar kupić łódz żaglową?  zapytała Sken.
 Znasz się na żeglowaniu?
 Kiedy się urodziłam, zawinęli mnie w żagiel  odpowiedziała Sken. 
Zanim osiadłam wraz z drugim mężem na rzece, moja rodzina długo żyła z morza.
Zostawialiśmy nasze domy każdej wiosny, gdy nadchodził przypływ, i odpływali-
śmy z towarami produkowanymi w Heptam, a potem wracaliśmy do domu przed
latem z najwcześniejszymi owocami z wysp. Nigdy nie zbiliśmy na tym fortuny,
ale żyło się wesoło.
 A więc potrafiłabyś sobie poradzić z małą żaglówką.
 Nigdy nie pływałam po takiej wąskiej rzece. Ale dlaczego miałoby się
nam nie udać? Tyle tylko, że trzeba wszystkie manewry wykonywać szybciej. Nie
kupuj jednak za dużej łodzi. Może lepiej, żebym to ja ją wybrała.
 To wszystko?
 Tak. Czy wy dwoje macie manufakturkę pieniędzy?
Koło ich stołu wyrósł jak spod ziemi dwelf z dzbanem piwa.
 Dolać?  zapytał.
 Nie  odparł Angel.
 Tak  powiedziała Sken, wytrzymując jego spojrzenie.
73
 Czy wy dwoje macie manufakturkę pieniędzy?  zapytał dwelf. Bardzo
wiernie naśladował intonację Sken.
 No i widzisz, co narobiłaś?  zapytał Angel.  Teraz on rozgłosi to po
całej gospodzie.
 Rozgłosi, rozgłosi  powtórzył dwelf. I roześmiał się. Angel wepchnął mu
kilka miedziaków w garść, obrócił i popchnął w stronę kuchni.
 Przepraszam  wymamrotała Sken.
 Jeśli nawet dwelfy nie mają rozumu, ciągle jeszcze posiadają uszy i mogą
wszystko powtórzyć.  Angel pozwolił sobie na okazanie niezadowolenia.
Sken milczała zawstydzona.
 Dwelfy są zagadkowe  zauważyła Patience.  Posługują się własnym
językiem. Muszą mieć odrobinę rozumu, jeśli wykształciły mowę.
Angel wzruszył ramionami.
 Nigdy nie zastanawiałem się nad możliwościami umysłowymi dwelfów.
Traktuję je po prostu jak wyjątkowo głupie geblingi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl