[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po chwili z ogrodu słychać było radosne nawoływania chłopca i szczekanie
uszczęśliwionego tak niespodziewanym towarzystwem psa. Beth wróciła natychmiast do
swego nowego gościa.
- Zaraz ci wszystkich przedstawię, ale najpierw może się czegoś napijesz?
Kochanie, może nalałbyś Sophii szampana? - zwróciła się do brata.
- Nie! - Gwałtowna reakcja Sophii sprawiła, że wszyscy znów zamilkli i spojrzeli
w jej stronę.
Nawet Jarrett wpatrywał się zdziwiony w czerwoną ze wstydu Sophię.
ROZDZIAŁ TRZECI
Wrzasnęła, zamiast grzecznie odmówić i teraz czuła się okropnie. Marzyła tylko o
tym, by zapaść się pod ziemię. Od początku wiedziała, że nie pasuje do zadowolonego z
siebie towarzystwa zgromadzonego w domu Beth, a teraz było to także oczywiste dla
wszystkich zebranych. Nie pocieszał jej wcale fakt, że jako wdowa po agresywnym
alkoholiku, który zamienił jej życie w piekło, miała prawo zareagować nieco
gwałtowniej, niż powinna.
- Przepraszam - wymamrotała, czerwieniąc się. - Chciałam tylko powiedzieć, że
nie piję alkoholu. Może masz colę albo lemoniadę?
- Jasne, nie ma problemu.
Zauważyła pełne rezerwy spojrzenia kilku osób stojących w pobliżu i pożałowała,
że w ogóle przyjęła zaproszenie. Wahała się do ostatniej chwili i dlatego spóźniła się
ponad dwie godziny. A teraz Beth ze szklanką lemoniady w ręku uśmiechała się do niej
ze współczuciem. Sophia miała nadzieję, że dobre maniery gospodyni nie pozwolą jej na
zadanie kłopotliwych pytań i dzięki temu uniknie tłumaczenia się ze swojego
zachowania.
Nie wyobrażała sobie, by tak perfekcyjna kobieta z idealnym życiem i licznymi
równie nieskazitelnymi przyjaciółmi potrafiła zrozumieć ból i poniżenie, jakiego
doświadczyła przez uzależnienie byłego męża od alkoholu i innych destrukcyjnych
nawyków. Siłą woli powstrzymała się i nie wybiegła z salonu jak najdalej od tych ludzi,
którzy nic o niej nie wiedzieli i na pewno by jej nie zrozumieli. Jedynie Jarrett patrzył na
nią inaczej, z uwagą. Mimo że uniósł nieznacznie brwi ze zdziwienia, jego oczy zdawały
się mówić: jestem z tobą, nie przejmuj się. Zdawała sobie sprawę, że mogło to być
jedynie złudzenie, ale wolała wierzyć, że na uprzykrzonym przyjęciu znajdowała się
choć jedna przyjazna jej osoba.
Jarrett nie miał pojęcia, dlaczego alkohol stanowił dla Sophii tak drażliwy temat,
ale zamierzał się dowiedzieć. Wierzył, że obecność na imprezie pomoże nowej
mieszkance High Ridge Hall poczuć się w ich miasteczku lepiej. Izolowała siebie i
Charliego i choć nie wiedział dlaczego, czuł, że nie jest z tym szczęśliwa. Teraz jednak
dopadły go wątpliwości. Nie pasowała do towarzystwa ani wyglądem, ani zachowaniem.
W odróżnieniu od miejscowej elity była naturalna, bezpośrednia, nieulegająca dyktaturze
konwenansów. Ponieważ namawiając siostrę, by zaprosiła Sophię na przyjęcie, nie wziął
tego pod uwagę, patrząc teraz na jej zakłopotanie, czuł się winny. Obawiał się, że jeszcze
chwila, a Sophia po prostu odwróci się i wyjdzie.
- Sophia? - przysunął się do niej dyskretnie. - Może zobaczymy jak Charlie radzi
sobie w ogrodzie?
Na twarzy Sophii odmalowała się ledwie skrywana ulga. Wydała się tak bezbronna
i niewinna, że ścisnęło mu się serce. Zapragnął obronić ją przed całym złem tego świata i
miał szczerą nadzieję, że kiedyś mu na to pozwoli. Kiedy tak patrzył w jej szmaragdowe
oczy, zapominał nawet o swych planach wobec High Ridge Hall. Tak mu się przynaj-
mniej wydawało. Usiedli na ławce w zadbanym ogrodzie Beth, gdzie każda roślina miała
swoje ściśle określone miejsce, a żywopłoty poprzycinano z chirurgiczną wręcz precyzją.
Na mięciutkim trawniku Charlie rzucał piłkę Dylanowi, który ze szczęścia machał jak
szalony ogonem i podskakiwał wokół chłopca.
- Wyglądają na zadowolonych - odezwała się Sophia po dłuższej chwili milczenia.
Zaciskała mocno szczupłe palce obu rąk na szklance lemoniady i oddychała płytko,
wciąż próbując dojść do siebie.
- Labradory i mali chłopcy to idealnie dobrane towarzystwo. - Jarrett skinął głową
z zadowoleniem. Siedząc na ławce w ogrodzie z tą uroczą dziewczyną, nagle zdał sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]