[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cienie drzew, unosi się zapach sosen, aż dusza się raduje. Wyciągam się więc na
wozie jak graf, popuszczam lejce szkapinie mówiąc przy tym: „Idź sobie, z ła-
ski swej, bez cugli, powinnaś już znać drogę na pamięć”. A sam zaczynam pod-
śpiewywać sobie śpiewkę, ale tak na cały głos. Na duszy jakoś radośnie, nastrój
świąteczny, toteż chce mi się śpiewać świąteczne śpiewki, „kawałki” z modlitw
w Jamim Noraim: Wajejsojen, Wechoł maaminim szehu i urywki z Halelu.
Patrzę sobie w górę, w niebo, a myśli moje pętają się tu, po ziemi. „Niebio-
sa są niebem dla Pana”, czyli — niebiosa są dla Pana Boga, „a ziemia” — czyli
ziemię — tak sobie myślę — oddał On „ludziom” — czyli śmiertelnikom, ażeby
tłukli łbami o ścianę, darli się między sobą z wielkiej „rozkoszy”, bili się o funkcję
50
gabaja, o sziszi, o maftir. . . „Nie umarli wielbić będą Pana” — czyli guzik wiedzą
oni, jak należy chwalić Boga za wszystko dobre, co z nimi czyni: „lecz my” —
czyli my biedacy, gdy wydarzy nam się tylko jeden dobry dzionek, dziękujemy
i chwalimy Pana mówiąc: „Kocham” — czyli kocham Go, albowiem przysłuchu-
je się głosowi mojemu i moim modłom, skłania ku mnie swe ucho, podczas gdy
„okrążyli mnie” — czyli osaczyły mnie nędza, zmartwienia, ciosy i nieszczęścia;
to krówka pada w jasny dzień, to licho przyniesie jakiegoś krewniaka niedorajdę,
jakiegoś Menachema Mendla z Jehupca, który zabierze ci ostatnią krwawicę, tak
że człek już myśli: „Każdy człowiek kłamie” — czyli nie ma prawdy na świecie.
Cóż wówczas czyni Pan Bóg? Sprawia, że Lejzera Wołfa nawiedza taka myśl, by
wziąć moją Cejtł bez grosza posagu, po prostu w tym, w czym stoi. Dlatego też
dwukrotnie powiadam „złożę ci dziękczynienia” — czyli będę Cię sławił, Boże
Jedyny, za to, żeś się obejrzał na Tewje i przyszedł mu z pomocą; za to, iż spra-
wiłeś, ażebym przynajmniej zaznał pociechy od mojego dziecięcia, gdy z bożej
woli Przyjdę do niej w odwiedziny i zastanę ją gospodarującą w takim dobro-
bycie; przy szafach pełnych bielizny, spiżarniach pełnych pejsachowego smalcu
i rozmaitych konfitur, klatkach pełnych kur, kaczek i gęsi. . .
Nagle mój koń się rozbrykał z górki w dół i zanim jeszcze zdążyłem podnieść
głowę, by zobaczyć, co się tu ze mną dzieje, już leżałem na ziemi, a wszystkie
różne gary, bańki i cała furmanka na mnie! Ledwo udało mi się z trudem i bólem
wykaraskać spod tych gratów. Wstałem potłuczony, rozbity i całą złość, oczywi-
ście, oraz zgorzkniałe serce wylałem na konika.
— Bodajbyś się pod ziemię zapadł! Kto cię prosił, głodomorze jeden, ażebyś
się popisywał swoją umiejętnością galopowania z górki? Przecież żeś mnie — po-
wiadam — omal nie unieszczęśliwił na całe życie, ty Belzebubie! — No i zdzie-
liłem go batem, ile wlazło. Mój rumak sam widać zrozumiał, że dopuścił się tu
szkaradnego czynu, toteż stał ze spuszczoną mordą, choć ty go wydoj. — A bodaj
cię licho porwało! — powiadam poprawiając wózek. Zebrałem statki i „posze-
dłem w swój świat” — czyli pojechałem dalej. Zły znak, pomyślałem w duchu.
Boję się, czy się aby czasem w domu nie stało jakieś nowe nieszczęście.
I tak też było. Odjechawszy może ze dwie wiorsty, będąc już niedaleko do-
mu, ujrzałem zbliżającego się człowieka w postaci niewiasty. Podjeżdżam bliżej,
wpatruję się: Cejtł!. . . Nie wiem dlaczego, ale coś mi się jakby urwało w sercu.
Zeskoczyłem z wozu.
— Cejtł, to ty? Co ty tu robisz?
Jak ta mi nie padnie z płaczem na szyję:
— Bóg z tobą, córko moja — powiadam — czemu płaczesz?
— Oj — szlocha — tato, tato! — i zalewa się łzami. W oczach mi pociemniało,
serce ścisnęło się w piersi.
— Co ci jest, córko? Powiedz mi, co ci się stało? — I obejmuję ją, ściskam,
całuję, a ona nic, tylko:
51
— Tato, tato ukochany mój, najdroższy! Raczej raz na trzy dni — błaga —
zjeść kęs chleba. . . Zlituj się — prosi — nad moim młodym życiem! — I tak
się rozchlipała, że więcej słowa wydobyć nie była w stanie. „Och i jej” — myślę
sobie. Już ja się domyślam, o co chodzi. Czarci ponieśli mnie do Bojarki!
— Po cóż płakać — mówię gładząc jej włosy — głuptasku! Po co szlochać?
Nie to nie. Nikt ci, broń Boże, przemocą nie zawiesi, jak się to mawia, bydlęcych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl