[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dlatego, że kiedyś jakiś facet zerwał z tobą zaręczyny.
- Faceci - z sarkazmem poprawiła Bailey. - Zwróć uwagę na liczbę mnogą. Zanim
ocenisz mnie zbyt surowo, panie Davidson, pozwól przypomnieć sobie, że na każdego
człowieka składa się suma jego doświadczeń. Jeżeli sparzysz się raz, mało praw-
dopodobne, żebyś znowu zechciał igrać z ogniem. Proste jak słońce. I tak byłam idiotką,
że dwukrotnie dałam się nabrać, ale nie mam najmniejszego zamiaru ryzykować po raz
trzeci.
- Czy przyszło ci kiedyś do głowy, że może po prostu nie kochałaś żadnego z tych
dwóch facetów?
- To idiotyczne. Przecież zgodziłam się wyjść za mąż. Kobieta nie godzi się na
małżeństwo bez miłości.
- Oni zakochali się w innych kobietach.
- Jak miło, że mi przypomniałeś.
- Kiedy ci jednak o tym powiedzieli, nie zrobiłaś nic, tylko pogrążyłaś się w rozpaczy.
Gdybyś była naprawdę zakochana, zrobiłabyś, co tylko w twojej mocy, żeby ich
zatrzymać. Zamiast tego, nie uczyniłaś nic. Zupełnie nic. Co mam o tym myśleć?
- Prawdę mówiąc, guzik mnie obchodzi, co sobie myślisz. Wiem, co działo się w moim
sercu i że kochałam obu. Czy jest więc coś dziwnego w fakcie, że nie chcę zakochać się
po raz kolejny? Nie ma mowy o żadnych zaręczynach!
- To teraz wyjdz za mnie za mąż. Bez zaręczyn.
się jednak.
Serce Bailey podskoczyło ze szczęścia. Opanowała
- Czy... czyja się przesłyszałam?
- Nie, nie przesłyszałaś się. Zaręczyny cię przerażają. Przyznaję, że masz ku temu
poważne powody, ale nie możesz przecież pozwolić, żeby do końca życia dyktowały ci
one, jak masz postępować.
- Innymi słowy, omińmy zaręczyny, a pospieszny ślub ukoi moje nerwy?
- Cały czas powtarzasz, że nie pozwolisz sobie na jeszcze jedne zaręczyny. Rozumiem
twoje wahanie - ciągnął spokojnie. - Do Reno jest tylko parę godzin jazdy. - Spojrzał na
zegarek. - Jutro o tej porze moglibyśmy już być po ślubie.
Myśli kłębiły jej się w głowie, nie mogła z siebie nic wykrztusić.
- No i co o tym myślisz? - zapytał Parker.
- Uciekniemy, żeby wziąć ślub? Chyba nie... Nie, to naprawdę niemożliwe.
- Dlaczego? Rozwiązanie jest chyba logiczne...
- Czy zapomniałeś, że w grę wchodzą też inne czynniki? Czy przyszło ci do głowy, że
może zwyczajnie nie jestem w tobie zakochana?
- Jesteś we mnie tak zakochana, że nie potrafisz już myśleć logicznie - powiedział z
całkowitą pewnością siebie.
- A skąd wiesz?
- To proste. Sposób, w jaki się zachowujesz, ze wszystkich sił próbujesz siebie samą
przekonać, że ci na mnie nie zależy, sposób, w jaki mnie całujesz... Z początku czuję
opór, potem powoli przestajesz się kontrolować. Wiem, że sprawia ci to taką samą
przyjemność, jak mnie. Kiedy zaczynasz mruczeć z rozkoszy, wszystko staje się dla mnie
jasne.
Policzki Bailey pokryły się ciemnym rumieńcem.
- Wcale nie mruczę!- zaprotestowała żywo.
- Mam ci to udowodnić?
- Nie! - krzyknęła, odsuwając się od niego. Bezczelny uśmiech pojawił się na jego
ustach.
- Wierz mi, jest mi naprawdę bardzo przykro, ale wyrządziłabym ci niedzwiedzią
przysługę, godząc się na twoją propozycję.
Parker spochmurniał. Wpatrywała się w niego długą chwilę. Zdała sobie sprawę, że
chociaż odrzuciła jego oświadczyny, to jedynym mężczyzną, który mógłby przywrócić
spokój jej sercu, jest on. Ale nie była jeszcze gotowa na miłość, ciągle jeszcze leczyła
rany, dorastała, sama musiałaby podjąć taką decyzję. Może już wkrótce... Zebrawszy się
na odwagę, wyszeptała:
- Czy możemy na jakiś czas odłożyć tę decyzję?
Odstawił kubek na blat, podszedł bliżej i ujął jej twarz swoimi wielkimi dłońmi.
Kciukami delikatnie pogładził ją po policzkach. Bailey uniosła głowę, wpatrując się w
niego nieprzytomnie. Kiedy zbliżył usta do jej ust, poczuła ciepło ogarniające całe ciało.
Całował ją powoli, po mistrzowsku. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w ramionach.
Pocałował powtórnie, potem nagle puścił i odwrócił się do wyjścia.
Bailey mocno schwyciła się blatu, żeby uchronić się przed upadkiem.
- Po co to zrobiłeś?
Twarz rozjaśnił mu pogodny uśmiech.
- %7łebyś łatwiej mogła podjąć decyzję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl