[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miało znaczenia, wiedziała, że prawda wkrótce wyjdzie na
jaw. Nawet gdyby J.C. siedział i nie wstawał, i tak wyglą-
dał na starszego niż był.
Cole przyglądał się gugającemu Grayowi.
- Ile miesięcy ma ten chłopczyk?
- Prawie dziesięć - z dumą powiedziała Lara. - Pan się
zna na dzieciach, panie Stadler?
- Proszę mi mówić Cole. - Podniósł czystą łyżeczkę ze
stołu i podał ją małemu. - Ja... też miałem syna. Straciłem
go, kiedy był zupełnie malutki.
Jego ból był tak wyrazny, że Jenny pochyliła głowę.
Lara chyba też to odczuła, bo powiedziała znacznie łagod-
niejszym głosem:
- Przykro mi.
Cole odwrócił się, by spojrzeć na starszego chłopca
śpiącego na kolanach Jenny.
- Czy to twój syn?
Skinęła głową całkiem sparaliżowana ze strachu. Mod-
liła się, żeby J.C. nie obudził się, dopóki ten mężczyzna
nie odejdzie.
- Na pewno się spieszysz - zwróciła się do Cole'a.
- Nie będziemy cię zatrzymywać.
Skrzywił się.
S
R
- Nigdzie się nie spieszę, dlaczego tak myślisz?
- Przecież dopiero co wróciłeś z Denver. Musisz być
bardzo zmęczony.
- Owszem, wróciłem niedawno, ale to nie była daleka
podróż.
- Musisz iść do hotelu, dowiedzieć się, co tam słychać.
- Zatem ty mi powiedz, co tam słychać.
- Hm... wszystko w porzÄ…dku.
- To dlaczego miałbym tam teraz iść? - zapytał zdu-
miony. - Prościej będzie dowiedzieć się od ciebie.
- A co ja mogę wiedzieć? Nie o wszystkim mi mówią.
O niektórych sprawach mogę w ogóle nie mieć pojęcia.
- Gdyby był pożar, to chyba ktoś by mnie o tym zawia-
domił.
Lara uśmiechnęła się. Jared patrzył ze zdziwieniem.
Jenny czuła, że traci grunt pod nogami. Co gorsza, J.C.,
leżący dotąd spokojnie na jej kolanach, nagle obudził się.
Cole obserwował chłopca z zainteresowaniem.
- Hej! - powiedział przyjaznie, pochylając się nad nim.
-Ja jestem...
Chłopiec otworzył oczy i nagle Cole zamilkł. Dwie pary
identycznych bursztynowych oczu spotkały się.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Złoty, gorący płomień rozbłysnął w oczach Cole'a i za-
raz potem wygasł.
- Duży jak na trzylatka - powiedział lodowatym gło-
sem.
Zanim Jenny zdołała wziąć się w garść, by udzielić mu
jakiejś sensownej odpowiedzi, J.C. aż podskoczył z obu-
rzenia.
- Mam już prawie sześć lat. W przyszłym roku pójdę
do szkoły.
- Oczywiście - przytaknął Cole, znacznie już łagod-
niejszym tonem. - Widocznie zle zrozumiałem to, co mó-
wiła mi twoja mama. Jak ci na imię?
- J.C. A ty kim jesteÅ›?
Jenny wreszcie opanowała się na tyle, by odzyskać głos.
- Bądz grzeczny, kochanie. To jest mój nowy szef, pan
Stadler.
- Pan... jaki?
- Pan Stadler.
J.C. skrzywił się.
- Czy to ten pan, który dla ciebie tak wiele znaczy?
Jenny zaprotestowała.
- Nigdy nic takiego nie mówiłam.
Cole zaśmiał się. Cała jego uwaga koncentrowała się na
S
R
chłopcu. Odkąd mały obudził się, nie spuszczał z niego
oczu.
- Jak sądzisz, co mama miała na myśli, mówiąc, że tak
wiele dla niej znaczÄ™?
Chłopiec wzruszył ramionami.
- Tego dnia, kiedy pan przyjechał do hotelu, mama
mówiła, że nie może się spóznić, bo ma teraz nowe-
go szefa. Ale to nie była jej wina, że się spózniła, to prze-
ze mnie, bo nie mogłem znalezć mojej ulubionej koszul-
ki ze Smerfami. - Skrzywił się i spojrzał pytająco na mat-
kę. - Czy to było takie straszne, że wtedy spózniłaś
się przeze mnie? I czy dlatego muszę być teraz cały czas
u cioci i u wujka? Dlatego, że byłem niegrzeczny? - do-
pytywał się ze łzami w oczach. - Mamusiu, ja się popra-
wiÄ™, jak mnie wezmiesz znowu do domu. ProszÄ™ ciÄ™,
mamo.
- Ależ, kochanie. - Jenny skierowała wzrok na brata.
Wydawało mi się, że miło spędzasz czas na ranczu.
- Tak, bardzo miło. - J.C. zawstydził się. - Ale tęsknię
za tobą, mamo. Chcę być z tobą. Czy mogę teraz wrócić
z tobÄ… do domu?
Jenny uściskała go czule. Azy napłynęły jej do oczu.
- Oczywiście, że możesz. - I pomyślała jednocześnie,
że rzeczywiście J.C. może już wrócić do domu. Najgorsze
już się wydarzyło i teraz nie było żadnego powodu, by
trzymać syna w ukryciu. - Podziękuj cioci i wujkowi, że
zaprosili ciÄ™ do siebie...
- Tak, dziękuję. - Złagodził swoje słowa gorącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl