[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było, jak on i Mia pożerają się wzrokiem, jak bardzo się pragną.
Na zdjęciu z Richardem nie było nawet cienia pożądania.
Mia wylegiwała się na leżaku nad basenem. Po przeciwnej
stronie basenu siedział Ethan i coś pisał na swoim laptopie.
- Masz.
Otworzyła oczy. Zaczekał cierpliwie, aż się ocknie, i dopiero
wtedy podał jej szklankę z sokiem.
- Powinnaś dużo pić i smarować się kremem - powiedział,
przysiadając na podnóżku leżaka. - Nic wolno spać w pełnym
słońcu.
- Nie spałam. Naprawdę nie spałam - powtórzyła, widząc
łagodną kpinę w jego oczach. - Leżałam i myślałam o tym. co
mam do zrobienia po południu.
- Czyżby?
- Owszem - zapewniła go. Miała pełną świadomość, że choć
Ethan skrupulatnie wykonał jej zlecenie i przywiózł wszystkie
rzeczy, które wpisała na długą listę, a potem przez dwa dni
lokował je na tarasie, ona nawet nie wzięła pędzla do ręki. Ta
świadomość wpędzała ją w głębokie poczucie winy. - Sztuka to
nie kopanie rowów. Nie da się tego robić na rozkaz. Zanim
przyjdzie natchnienie, trzeba sobie wszystko dobrze przemyśleć,
zaplanować...
RS
65
- Ciekawe, czy zawsze pochrapujesz, kiedy planujesz sobie
pracÄ™?
Powinna się zawstydzić, może nawet obrazić, ale tylko
wybuchnęła śmiechem. Po chwili już śmiali się oboje.
- Opaliłaś się - stwierdził Ethan. - Przedtem byłaś straszliwie
blada.
Przedtem... Zanim Ethan znów wywrócił jej świat do góry
nogami.
- Nie miałam za wiele czasu na kąpiele słoneczne. -
Wzruszyła ramionami. - nie tylko z powodu wizyt u Richarda.
Czasami praca tak mnie pochłania, że przez cały dzień nie
wychodzÄ™ z pracowni.
- Szkoda, że moja praca nie jest taka fascynująca - westchnął
komicznie Ethan. - Kiedy siÄ™ siedzi nad kolumnami cyfr i
zastanawia, jak by tu przyciągnąć jeszcze kilku turystów,
wszelkie przerwy sÄ… mile widziane.
- Nie wierzę. Nie ruszyłbyś się, nawet gdyby obok ciebie
wybuchła bomba. Obserwowałam, jak pracujesz... - urwała.
Była zła na siebie, że się wygadała, ale Ethan chyba się nie
zorientował.
- Skoro malowanie jest fascynujÄ…ce, to czemu nie pracujesz? -
zapytał. - Zdaje się, że masz wyznaczony termin.
- Mam - przyznała i znów ogarnęło ją to paskuje poczucie
winy. Ethan przywiózł jej wszystko, czego potrzebowała, nawet
drogowskaz umieścił na tarasie, żeby czuła się jak u siebie w
domu, a ona ani razu jeszcze nie tknęła pędzla... - Tylko
widzisz, jakby to powiedzieć... Nie mam natchnienia.
- A co trzeba zrobić, żebyś je miała?
- Nie wiem - przyznała Mia. - Natchnienie to taki dobry
duszek, nie da się go ani kupić, ani wyprosić. Przychodzi, kiedy
chce. A teraz nawet nie wiem. od czego by tu zacząć.
- Co to znaczy  nie wiem"? - zdziwił się Ethan. - Chyba
rozmawiałaś z tym swoim klientem? Na pewno ci powiedział,
czego oczekuje.
RS
66
- Mniej więcej - mruknęła. - Pan Koshomo zostawił mi dużą
swobodę. Chciał tylko, żeby prace pokazywały piękno wybrzeża
i gór Oueenslandu. Cztery obrazki już namalowałam, a z tym
ostatnim mam kłopot.
Spodziewała się. że Ethan powie:  Więc na co czekasz?
Namaluj go wreszcie", albo coś równie głupiego, ale się nie
odezwał. Patrzył na nią i milczał. Milczał i patrzył.
- Cierpisz na niemoc artystyczną  podsumował po chwili.
- Pewnie tak - zgodziła się potulnie. - I możesz mi wierzyć, że
cierpienie to w tym wypadku odpowiednie słowo. Pewnie
chciałbyś mi pomóc, ale nawet ty nie w tej sprawie nie możesz
zrobić. Muszę cierpliwie czekać...
- Na natchnienie - dokończył Ethan i Mia się uśmiechnęła.
Nie spodziewała się, że Ethan Carvelle będzie w stanic pojąć, na
czym polega coś tak ulotnego jak wena twórcza, coś, czego nie
da się ani dodać, ani pomnożyć, ani nawet podzielić.
Wciąż ją zadziwiał. I wprawiał w zakłopotanie. Teraz też
poczuła, jakby zrobiło się ciasno, choć znajdowali się na
otwartej przestrzeni.
- Pójdę się przejść - powiedziała, z trudem podnosząc się z
leżaka.
- W taki upal? - zapyta! Ethan. On także wstał i podszedł do
niej. Za blisko. Stanowczo za blisko. - Zresztą już pora na lunch.
- Pójdę gdzieś, gdzie jest chłodno - wykręciła się Mia. - I
wezmę ze sobą kanapki. Tu niedaleko jest piękny deszczowy las
tropikalny.
Była zadowolona z siebie. Miała nadzieję, że kilka godzin bez
Ethana pozwoli jej uspokoić rozdygotane nerwy.
- Niezły pomysł - ucieszył się Ethan. - Przygotuję kanapki.
Patrzyła, jak otwiera lodówkę i mina mu rzednie...
- Nie bardzo jest z czego - stwierdził. - Zadzwonię do sklepu,
żeby nam zrobili kosz piknikowy. Odbierzemy go po drodze.
- My? - Mia nie mogła uwierzyć własnym uszom.
RS
67
- Myślałaś, że puszczę cię samą?- Ethan patrzył na nią z
niedowierzaniem. - W tym stanie?
- Ciężarne kobiety też chodzą na spacery. Nie jestem
niedołężna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl