[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pocałował ją w mokry policzek.
- Spózniłem się?
- Nie, to ja przyszłam wcześniej. Musiałam się z tobą zobaczyć. Na dole
nie ma miejsc. Co robimy?
- To było do przewidzenia. O tej porze wolny stolik? A w dodatku w taką
pogodę. Mogłaś wymyślić jakieś lepsze miejsce.
?- Po prostu chciałam się napić wina, potem przypomniałam sobie, że na
pewno jesteś wozem i zadzwoniłam ponownie, ale powiedziano mi, że już
wyszedłeś. A teraz zupełnie nie wiem, co mamy zrobić.
- Jeśli chodzi o wino, to możemy kupić tu, na miejscu, i pojechać do
ciebie.
- Można i tak, jeśli nie będzie cię irytowała obecność ciotki za ścianą.
Wiesz przecież, że jestem niejako na jej łasce.
- Nie przeszkadza mi ona. Co kupimy?
- Może malagę? Mam w domu kawałek piernika, zrobię kawę.
- No, dobrze. To jedzmy, bo szkoda czasu. Kiedy przyjechali na
Chocimską, Adam zaciągając ręczny hamulec spojrzał w górę: - W oknach
ciemno. Może ciotunia poszła do kościoła, bo chyba nie śpi o tej porze?
- Może jest w kuchni. Przekonamy się. Weszli do ciemnego przedpokoju.
Klara zapaliła światło i skierowała się do łazienki, zdejmując po drodze
płaszcz. Z otwartych drzwi pokoju odezwał się cichy głos: - To ty kochanie? Co
tak pózno?
- Tak, ciociu. Adaś mnie przywiózł. Napijemy się kawy. A dlaczego
ciocia siedzi po ciemku?
- Coś mnie głowa rozbolała - w pokoju rozległo się szuranie pantofli - ale
już wstaję. Nastawię wody.
- Skoro ciocię boli głowa, to proszę się nie fatygować.
- Nie, nie. Cały dzień człowiek siedzi sam, nie ma do kogo ust otworzyć.
Dobry wieczór, panie Adamie - ukazała się w drzwiach zawiązując pasek
szlafroka. - Rzadko pan u nas bywa... Wiem, wiem, ma pan pewnie dużo pracy...
Klara za plecami ciotki uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Mamy z Adasiem bardzo ważną sprawę do omówienia. Potem pomogę
cioci przy kolacji.
- Dobrze, moje dziecko, nie będę wam przeszkadzała. Porozmawiajcie
sobie.
Kiedy zostali sami, Klara zaczęła bez wstępów: - Byłam dziś
przesłuchiwana na milicji.
- Ciekawe. W - prawie tego zaj?ójstwa, tak? I co im powiedziałaś?
- Właściwie nic. Oni też chyba niewiele wiedzą i ciągają ludzi. Mają
jednak dość dokładne informacje na temat przyjęcia u ciebie. Ktoś się musiał
przysłużyć?
- Pytali o mnie? Mam nadzieję, że nie miałaś na ten temat zbyt wiele do
powiedzenia?
- Właśnie mówię, że przesłuchujący mnie oficer wiedział o twojej kłótni z
Piotrem. Wygląda na to, że zaczynają jakoś łączyć te fakty.
Adam zbladł.
- To idiotyczne. Nie myślisz chyba, że ja mógłbym go... Poza tym nie
 było mnie o tej porze w Modrzewiu. Podobno znalezli go wczesnym rankiem.
- Nie było cię? Wyjeżdżałeś?
- Nie wyjeżdżałem. Ale nie chciało mi się robić w domu śniadania, więc
wstałem przed siódmą i pojechałem do Warszawy. Zjadłem w jakimś barze, a
potem poszedłem do Aazienek.
- Ale co ci się stało, że tak wcześnie? Pracę zaczynasz przecież o
dziewiątej?
- No tak. ale po prostu tak się złożyło... Była ładna pogoda i nie chciało
mi się spać. Nie ma w tym nic niezwykłego.
- Ja wiem, Adasiu, ale jeśli będą pytać szczegółowo, to przecież musisz
jakoś udowodnić, co robiłeś w czasie, kiedy dokonano zabójstwa. Czy ktoś mógł
cię zapamiętać?
- Ach, daj mi sijokój! Jestem niewinny i zupełnie mnie nie obchodzą
cudze podejrzenia.
- Nie denerwuj się, kochanie. Po co zaraz podnosisz głos? - Klara wstała z
fotela, przykucnęła obok Adama i oparła sie na jego kolanach.
Zdawało jej się, że Adam zesztywniał. - Mam jakieś niedobre przeczucia,
Adasiu. Ostatnio zauważyłam, że jesteś jakiś inny...
- Po prostu jestem trochę zmęczony. Wiesz przecież, jaką mani pracę.
Prawdziwy młynek.
?- Ale nie jesteś taki jak dawniej. Szkoda, że tak się zachowałeś na tym
przyjęciu. Wszyscy przecież słyszeli. Teraz milicja nie spuści cię z oka.
Dlatego się martwię.
Adam odstawił kieliszek, wziął Klarę za ramiona i odsunął od siebie.
- Do czego zmierzasz? Wyraznie, sugerujesz, że to ja zabiłem. Boisz się
też pewnie o siebie, co? Przyjmij więc do wiadomości, że nie jestem taki głupi,
żeby się dać wrobić w ten pasztet.
Wstał z miejsca i zaczął przechadzać się po pokoju. Klara podniosła się
również.
- Przepraszam cię - powiedziała. - Wiesz, że czasami jestem
przewrażliwiona. Ach, żeby się to już wreszcie skończyło! %7łebyśmy już mieli
spokój! Może byśmy gdzieś wyjechali? Wzięłabym parę dni urlopu.
Ty chyba też nie miałbyś trudności, co?
Adam zmarszczył brwi. Stał przez chwilę odwrócony do niej plecami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl