[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Musimy, jeśli chcemy zdążyć do hotelu na kolację.
- Do hotelu? - Jakie to przyjemne, że jeszcze czekają ją
jakieÅ› niespodzianki. - A ja myÅ›laÅ‚am, że wieczorem zajmie­
my się przeprowadzką! - powiedziała i jakby z wyrzutem
klepnęła Lea po ramieniu.
- No no! - zawołała Peg, stając przy nich w towarzystwie
Andreasa.
- Chyba nie zaczniesz go bić przed końcem przyjęcia?
NIE PRZESTAN CI KOCHA 101
- dodał Andreas z szerokim uśmiechem. - Przecież musisz
dbać o jego opinię prawdziwego mężczyzny!
- Och, wy Latynosi! - zawoÅ‚aÅ‚a Peg z oburzeniem. - Le­
piej jest mieć dobrą opinię wśród tych, których znamy, niż
zachowywać pozory przed ludzmi, których nie znamy.
- Ale kto może wiedzieć, czy jakaÅ› przypadkowa znajo­
mość nie stanie siÄ™ ważna? - Andreas uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ Peggy i uca­
Å‚owaÅ‚ jej palce. - A może jednak pierwsze wrażenie jest naj­
ważniejsze?
Maria wiedziała, że przyjaciel Lea jedynie żartuje z Peg,
jak to zwykle robi mężczyzna, który spotyka kobietÄ™ wzbu­
dzajÄ…cÄ… jego zainteresowanie, niemniej poczuÅ‚a, że jej policz­
ki robią się gorące, ponieważ w słowach Andreasa odnalazła
osobistÄ… nutÄ™.
Kto wie, jak mogłaby się potoczyć znajomość między nią
i Leem, gdyby ich przedstawiono sobie podczas pierwszego dnia
konferencji? A ponieważ staÅ‚o siÄ™ inaczej, gdzieÅ› tam w podÅ›wia­
domości błąkała się myśl, że kiedy Leo ją poznał, uznał ją za
kobietę lekkich obyczajów, której Andreas zapłacił za jej czas...
- Mario, dobrze siÄ™ czujesz? - przerwaÅ‚ Leo jej nieszczÄ™s­
ne myśli, po czym przytulił ją mocno do siebie.
Było jej miło stać u jego boku, lecz miała jakieś dziwne
wrażenie, że on to robi na pokaz.
- Dobrze - odparÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ z radoÅ›ciÄ… i przeko­
naniem, że goście widzą to, co powinni: żonę zakochaną
w mężu.
Na ironię zakrawał fakt, że jedynym człowiekiem, który
w to nie wierzyÅ‚, byÅ‚ Leo. On byÅ‚ przekonany, że Maria od­
grywa rolę kochającej żony na użytek publiczności.
102 NIE PRZESTAN CI KOCHA
- Andreas - pytał teraz - zamówiłeś samochód?
- Chyba już czeka - potwierdził przyjaciel, odrywając
wzrok od promieniejÄ…cej twarzy Peg. - Szerokiej drogi!
- Dziękuję i do widzenia.
Leo skierowaÅ‚ MariÄ™ w stronÄ™ drzwi. MinÄ™li smÄ™tne pozo­
stałości wystawnego bufetu, Leo zaś wziął małą paczkę, która
stała na oddzielnym stoliku z wielkim tortem.
- To pomysł Peg - wyjaśnił. - Państwo młodzi nie mają
czasu najedzenie podczas przyjęcia, toteż przygotowano nam
kawałek tortu.
- Pewnie siÄ™ przyda, jeÅ›li siÄ™ spóznimy na kolacjÄ™! - za­
żartowała i przystanęła przy drzwiach, by pożegnać gości.
Nagle przypomniała sobie o czymś.
- Prawie zapomniałam - szepnęła, śmiejąc się w stronę
zgromadzonych gości, po czym odwróciła się i rzuciła za
siebie bukiet.
Kwiaty pochwyciła silna męska dłoń. Zanim Leo zdołał
wyprowadzić Marię do samochodu, zdążyła zauważyć
uÅ›miech zdobywcy Andreasa, który wrÄ™czaÅ‚ bukiet zaczerwie­
nionej Peg. Maria z westchnieniem ulgi zagÅ‚Ä™biÅ‚a siÄ™ w wy­
godnej kanapie samochodu i spytała:
- Jedziemy do mnie po rzeczy czy zrobimy to pózniej, po
wizycie w szpitalu?
- Ani jedno, ani drugie - odparÅ‚ Leo, sadowiÄ…c siÄ™ wygod­
nie w kącie taksówki. - Peg się tym zajęła.
- Ale...
- Najpierw chciaÅ‚a kupić szczoteczki do zÄ™bów w sklepi­
ku szpitalnym, ale powiedziałem jej, że moim zdaniem trzeba
mieć na wszelki wypadek jakieś ubranie.
NIE PRZESTAN CI KOCHA 103
Maria na chwilÄ™ zaniemówiÅ‚a, wyobrażajÄ…c sobie noc spÄ™­
dzonÄ… z Leem w hotelu, za caÅ‚y bagaż majÄ…c jedynie szczo­
teczkę do zębów. Nagle uświadomiła sobie, że on uważnie na
nią patrzy i lekko się zaczerwieniła.
- Ale pojedziemy do szpitala, prawda? - dociekaÅ‚a, usiÅ‚u­
jąc sprowadzić jego myśli na inne tory. - Muszę koniecznie
zajrzeć do dwójki dzieci...
- Wszystko jest zaÅ‚atwione, Mario - oznajmiÅ‚ i w ciemno­
ściach odnalazł jej dłoń. - łan na wszystko się zgodził, a Ross
też uznał, że potrzebujesz dwóch dni...
- Dwóch...? RozmawiaÅ‚eÅ› z Ross i nic mi nie powiedzia­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl