[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z serca wychodziła gruba, niebieska żyła. Przeciągnęłam po niej palcem i
spojrzałam na Granta.
 Co czytasz?
 Gertrude Stein.
Pokręciłam głową. Nigdy o niej nie słyszałam.
 Poetka. No wiesz:  Róża jest różą, jest różą, jest różą.
Ponownie pokręciłam głową.
 Krótko przed śmiercią moja matka dostała obsesji na jej punkcie. Przez
większość życia czytała poetów wiktoriańskich i odkrycie Gertrude Stein
przyniosło jej ukojenie.
 Co to znaczy  Róża jest różą, jest różą, jest różą ?  spytałam.
Zamykając podręcznik do biologii, natknęłam się na szkielet człowieka i w
oczekiwaniu na odpowiedz stukałam w pusty oczodół.
 %7Å‚e rzeczy sÄ… takimi, jakimi sÄ….
 Róża jest różą.
 Jest różą  dokończył, uśmiechając się lekko.
Pomyślałam o wszystkich różach w ogrodzie, o ich różnorodnych
odcieniach.
 Chyba że jest żółta  powiedziałam.  Albo czerwona, albo różowa,
albo nierozkwitła, albo uschła.
 Też zawsze tak myślałem, ale postanowiłam dać pani Stein szansę
zmienienia mojej opinii  odpowiedział i wrócił do książki.
Sięgnęłam po książkę z wyższej półki. Był to cienki tomik poezji Elizabeth
Barett Browning. Czytałam większość jej utworów jako nastolatka, gdy
odkryłam, że romantyczni poeci często nawiązywali do języka kwiatów 
pochłaniałam wtedy wszystko, co udało mi się zdobyć. Strony książki miały
pozagina-ne rogi, a marginesy roiły się od notatek. Wiersz, na który trafiłam,
miał jedenaście wersów i wszystkie zaczynały się od słów  Kochaj mnie .
Byłam zaskoczona. Na pewno czytałam już kiedyś ten wiersz, ale zupełnie nie
pamiętam wzmianek o miłości, jedynie o kwiatach. Odłożyłam książkę i
wyciągnęłam następną, potem kolejną. Grant cały czas siedział i po cichu
przewracał kartki swojej książki. Spojrzałam na zegarek. Dziesięć po
dziesiÄ…tej.
Grant podniósł głowę. Również spojrzał na zegarek, potem wyjrzał przez
okno. Cały czas padał deszcz.
 Chcesz jechać do domu?
Drogi były mokre i czekała nas długa podróż. Znowu zmoknę, idąc ze
sklepu do mieszkania, a ze-spół Natalii będzie miał próbę. Nie musiałam iść
jutro do pracy. Nagle zdałam sobie sprawę, że wcale nie mam ochoty wracać
do domu.
 A mam jakiś wybór?  spytałam.  Nie zamierzam spać tutaj z tobą.
 Nie zostanę tu. Możesz spać w moim łóżku albo na sofie, albo
gdziekolwiek chcesz.
 A skąd mogę wiedzieć, że nie przyjdziesz tu w środku nocy?
Grant wyjął z kieszeni pęk kluczy, odczepił klucz do wieży. Podał mi go i
zszedł na dół, a ja podążyłam za nim.
W kuchni wziÄ…Å‚ z szuflady latarkÄ™ i zdjÄ…Å‚ z wieszaka flanelowÄ… kurtkÄ™.
Otworzyłam drzwi, wyszedł na dwór i stanął na zadaszonym schodku. Wokół
schodka spadała ściana deszczu.
 Dobranoc  powiedział.
 Masz zapasowy klucz?
Grant westchnął i zaprzeczył ruchem głowy, ale się uśmiechnął. Pochylił
się i podniósł zardzewiałą konewkę pełną deszczówki. Wylał wodę na drogę i
wyjÄ…Å‚ z konewki klucz.
 Pewnie i tak jest zbyt zardzewiały, żeby otworzyć drzwi, ale wez go dla
pewności.  Podał mi klucz, a nasze ręce zetknęły się na mokrym metalu.
 Dziękuję. Dobranoc.
Stał bez ruchu, gdy zatrzasnęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku.
Odetchnęłam pustką wieży i poszłam na górę. Wzięłam z sypialni koc
Granta, zniosłam go do kuchni i ułożyłam się pod stołem. Gdyby otworzyły się
drzwi, usłyszałabym to stąd.
Ale całą noc panowała absolutna cisza.
Grant zapukał do drzwi o wpół do jedenastej rano. Jeszcze spałam. Po
dwunastu godzinach snu mo-je ciało było zesztywniałe i trudno było mi się
podnieść. Poczłapałam przez kuchnię z kocem plączącym się wokół kostek.
Gdy doszłam do drzwi, oparłam się o ścianę, przetarłam oczy, policzki i
rozmasowałam sobie kark.
W końcu otworzyłam drzwi.
Grant był w tych samych ubraniach co wczoraj i wyglądał na równie
zaspanego jak ja. Wtoczył się do kuchni i usiadł przy stole.
Burza minęła. Spoglądając przez okno, ujrzałam bezchmurne niebo i
mieniące się w słońcu kwiaty.
Idealny dzień na robienie zdjęć.
 W niedziele sprzedaję kwiaty na tutejszym targu. Chcesz jechać ze mną?
Z tego, co pamiętałam, grudzień nie był zbyt przyjaznym miesiącem dla
owoców i warzyw. Były tylko pomarańcze, jabłka, brokuły, jarmuż. Ale nie
poszłabym tam nawet w pełni sezonu. Nie chciałam ryzykować spotkania z
Elizabeth.
 Nie chcÄ™, ale potrzebujÄ™ nowego filmu.
 Więc jedz ze mną. Możesz poczekać w samochodzie, aż sprzedam to, co
zostało mi z wczoraj, i zaprowadzę cię do sklepu.
Grant poszedł na górę ubrać się, a ja umyłam zęby pastą i palcem.
Ochlapałam wodą twarz i poszłam do samochodu. Grant przyszedł po paru
minutach, ogolony, w czystej popielatej bluzie i tylko nieznacznie brudnych
dżinsach. Cały czas wyglądał na zmęczonego, a wychodząc z wieży, naciągnął
na głowę kaptur.
Na drodze pojawiły się wielkie kałuże i jadąc po nich, samochód kołysał
się jak łódka. Zamknęłam oczy.
Niecałe pięć minut pózniej zatrzymaliśmy się, a gdy otworzyłam oczy,
ujrzałam zatłoczony parking. Grant wysiadł, a ja opuściłam się na siedzeniu.
Naciągnął kaptur głębiej na czoło i zaczął rozładowywać kwiaty. Zamknęłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl