[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak strasznie siÄ™ boi.
Nie mogła być w ciąży. Powtarzała to sobie w drodze do domu. Powtarzała to so-
bie, gdy w łazience wykonała wszystkie trzy testy i była zbyt przerażona, by odczytać
wynik. Tylko nie ciąża, błagała, zaciskając pięści i powieki. Wreszcie zerknęła na pierw-
szy test. Dwie kreski. Ciąża. Drugi i trzeci test to samo. Nie było już żadnych wątpli-
wości.
Poczuła, jak uginają się pod nią kolana i opadła ciężko na taboret z uczuciem, że
zaraz straci przytomność. W pierwszej chwili pomyślała egoistycznie, że jej życie się
skończyło. Straci firmę, tyle poświęceń i wszystko na nic. Będzie miała dziecko. Nie
chce go mieć. Nigdy nie chciała mieć dzieci. Jednak nie potrafiłaby zdecydować się na
aborcję, ale w takim razie może adopcja byłaby jakimś rozwiązaniem... Wyobraziła so-
bie, jak leży w szpitalnym łóżku, wykończona porodem i słyszy płacz dziecka, którego
nigdy nie zobaczy, nie przytuli, które wezmie ktoś inny...
Bolesny ucisk w sercu wstrząsnął jej ciałem. Tego również nie mogłaby zrobić.
Niepewnym krokiem weszła do sypialni i przysiadła na rogu łóżka. Jej oczy były zupeł-
nie suche, jakby brakowało jej łez, które mogłyby przynieść ulgę.
Tak ją zastał Marco, gdy wrócił godzinę pózniej.
- Udały ci się zakupy? - spytał.
Nie odpowiedziała. Siedziała skulona na łóżku i nagle wydała mu się taka krucha,
bezbronna, blada.
- Dobrze się czujesz? - Przyklęknął przy niej i ujął jej dłonie. Były lodowate. - Co
się stało?
- Nic, wszystko w porządku - odparła drżącym głosem, jakby pragnęła przekonać o
tym samÄ… siebie.
- Nie wyglÄ…dasz zbyt dobrze.
Z jej gardła wydobył się krótki, histeryczny śmiech.
R
L
T
- Właśnie to pragnie usłyszeć każda kobieta.
- Unikasz odpowiedzi.
- Jestem w ciąży - wyrzuciła z siebie.
W pokoju zaległa cisza.
- Mówiłaś, że bierzesz pigułki. - Jego głos był spokojny, zimny i to przeraziło ją
bardziej, niż gdyby wybuchł gniewem.
- Bo biorę. Nie przegapiłam żadnej. Nie wiem... Po prostu nie wiem, jak to się sta-
Å‚o.
Próbowała z wyrazu jego oczu odczytać, co czuje. Patrzył na nią, jakby jej nie znał,
nie poznawał.
- Nie wiesz, jak to się stało? - spytał cicho, złowieszczo.
- Marco, przysięgam, że nie planowałam tego. Niby po co? Według umowy stracę
teraz prawo do przedsiębiorstwa. Jestem równie zaskoczona jak ty. To nie jest to, czego
chciałam! - wybuchła.
Zmarszczył brwi i odsunął się od niej, jakby była trędowata.
- Nie chcesz tego dziecka?
- Nie! To znaczy, nie wiem. Nie miałam czasu, by to przemyśleć. Dziecko zmieni-
Å‚oby wszystko.
- Bardzo udane przedstawienie, cara. Oboje dobrze wiemy, że to korzystne dla cie-
bie. Przecież będę musiał łożyć na to dziecko, a przy okazji i na ciebie.
- Naprawdę myślisz, że to zaplanowałam? %7łe chciałam począć twoje dziecko?
- Nie jesteś pierwszą, która próbowała to zrobić. Z tą tylko różnicą, że tobie się
udało.
- Przecież widziałeś, jak brałam pigułki...
Uczynił ruch ręką, żeby zamilkła.
- Daj spokój. Po co te kłamstwa? Wiedziałem, że masz jakieś ukryte motywy od
chwili, gdy przekroczyłaś próg mojego biura, proponując małżeństwo.
Poczuła się tak, jakby wbił jej nóż w serce. Podejrzewał ją od samego początku?
Nawet przez chwilę jej nie ufał? Nawet przez chwilę nic do niej nie czuł? Do oczu na-
płynęły jej łzy złości.
R
L
T
- Skoro podejrzewałeś mnie, że czyham na twoje pieniądze, co zmusiło cię do kon-
tynuowania zwiÄ…zku ze mnÄ…?
- To nie był związek. To była biznesowa umowa - warknął. - A tak z ciekawości,
jaka była cena za twoje dziewictwo? Uznałaś, że ja dam najwięcej?
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Elaine przez chwilę siedziała bez ruchu, ogłu-
szona bólem i nagle poczuła, że robi jej się niedobrze. W ostatniej chwili dobiegła do ła-
zienki. Obmyła twarz wodą i rozpłakała się bezradnie.
- Elaine.
Usłyszała jego głos i stanęła w drzwiach łazienki, odgarniając z twarzy wilgotne
kosmyki włosów.
- Jest tylko jeden sposób, by rozwiązać ten problem.
Instynktownie położyła dłonie na brzuchu.
- Nie oddam dziecka.
- Nie proszę cię o to. Pozostaniemy małżeństwem, to jedyna opcja.
- Co takiego?
- To nie jest to, o czym marzyłem, ale nie chcę być niedzielnym ojcem. Nie chcę
również pozbawiać dziecka matki. I dlatego uważam, że tak będzie najlepiej.
- Tysiące ludzi dzieli się opieką nad dzieckiem, choć nie są ze sobą.
- To nigdy nie jest dobre dla dziecka. Ono jest najważniejsze. Moi rodzice mieli
inny pogląd na te sprawy. - Zamilkł na chwilę, przeczesał ręką włosy. - Kiedy miałem
dwanaście lat ojciec wyrzucił mnie, mojego brata i matkę na ulicę. Po kilku latach ponie-
wierania się po schroniskach dla bezdomnych matka poznała pewnego zamożnego męż-
czyznę. Niestety, on nie akceptował dzieci. Porzuciła więc nas. Rozumiesz? %7łycie w luk-
susie było dla niej ważniejsze niż własne dzieci. Nie pozwolę, by moje dziecko, krew z
mojej krwi, czuło się odrzucone.
I wtedy zrozumiała, dlaczego nie chciał mówić o swojej rodzinie, skąd jego akcja
charytatywna na rzecz bezdomnych dzieci. Był niegdyś jednym z nich. Co gorsze, został
porzucony przez najbliższych. Jej serce zabiło z litości dla małego chłopca, którym nie-
gdyś był i dla mężczyzny, którym się stał. Mężczyzny nieufającemu nikomu i niewierzą-
cemu w miłość. Jak teraz mogła go winić? Współodczuwała jego ból i rozgoryczenie.
R
L
T
- Jeśli zgodzisz się trwać w tym małżeństwie, zmienię kontrakt tak, abyś mimo
wszystko mogła zostać właścicielką Chapman Electronics, dostałabyś także dodatkowe
wynagrodzenie.
Zależało jej na przedsiębiorstwie, ale nie był to powód, dla którego zdecydowałaby
się na tak poważny krok. Teraz, kiedy wiedziała, co Marco o niej myśli, było mało praw-
dopodobne, aby im się udało. Ale z drugiej strony, być może to jedyna szansa, by pomóc
mu zbudować dla ich dziecka stabilny, bezpieczny dom, którego on sam nigdy nie miał.
- Zgadzam siÄ™.
Roześmiał się cynicznie.
- Wiedziałem.
Czuła, że jej serce rozpada się na drobne kawałki. Bezgłośnie płakała, nad nim, nad
sobą, nad tym, co ich łączyło i co stracili.
Następnego dnia wrócili do Nowego Jorku. Już w samolocie Elaine nie czuła się
najlepiej, a kiedy wjeżdżali windą na górę, żołądek podszedł jej do gardła. Ledwie weszli
do mieszkania, rzuciła się do toalety i przez dłuższą chwilę tkwiła z głową nad sedesem.
W pewnym momencie poczuła kojący dotyk dłoni na czole. Była zła, że Marco widzi ją
w takim stanie.
- Czy to normalne? - spytał zaniepokojony.
- Obawiam się, że tak - odparła słabo.
- Powinien cię obejrzeć lekarz. To może być niebezpieczne dla dziecka.
Oczywiście martwił się o dziecko, a nie o nią. Mimo to wzruszyła ją jego troska.
Podniosła się z kolan, ocierając ręką pot z czoła.
- SkontaktujÄ™ siÄ™ z ginekologiem.
- Jak siÄ™ nazywa?
- Doktor Alyssa Calvin.
Chwilę potem już sięgał po swój telefon.
- Cassie, zadzwoń proszę do doktor Calvin i umów wizytę dziś na pierwszą dla pa- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl