[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie trzy razy. - Odwróciła głowę, by ukryć napływające do oczu łzy.
Dzieci powinny nieść radość, a ona czuła się przytłoczona. Nie wiedziała, jak sobie
poradzi, zwłaszcza że jej relacja z ojcem dziecka była oparta na kruchych podstawach.
Ukradkiem zerknęła na Nicka. Nie spuszczał z niej wzroku. Miał nieodgadnioną
twarz. Chciała coś powiedzieć, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Nick wziął ją za rękę,
splótł palce z jej palcami i poprowadził w stronę ratanowej sofy. Usiedli, dotykając się
ramionami. Milczeli.
Mknące po niebie chmury przesłoniły księżyc.
- Chcę dla naszego dziecka jak najlepiej - przemówił w końcu.
Jego głos nie zdradzał żadnych emocji.
- Ja też, ale boję się, że sobie nie poradzę. - W jednej chwili jej życie wywróciło się
do góry nogami.
- Chcesz mi je oddać? - spytał po długim namyśle.
Zerwała się na równe nogi i stanęła naprzeciw niego.
- Jasne, że nie! - zawołała.
- Nie będę aż tak złym ojcem. Może zatrudnię nianię?
- Skąd ci przyszło do głowy, że mogłabym...
- Po prostu spytałem. - Nagle maska niewzruszonego spokoju opadła. - Muszę
wiedzieć, na czym stoję, czego chcesz.
- Chcę tego dziecka.
W jednej chwili stanął przy niej.
- Parę minut temu nawet nie chciałaś wiedzieć, czy ono istnieje.
- Teraz już wiem. I jedyna rzecz, jakiej jestem pewna, to że chcę je urodzić.
- Przynajmniej co do tego nie ma wątpliwości.
Podeszła do balustrady, oparła się o nią. Miała mętlik w głowie.
- Dopiero od paru minut wiemy o ciąży. Za wcześnie na rozstrzygnięcia. Trzeba
wiele przemyśleć, nad wieloma sprawami się zastanowić. - Nosiła w sobie nowe życie.
Odrębny byt, a jednak będący jej cząstką. Jeszcze tego nie ogarniała.
Nick stanął przy niej. Już widziała, jak chroni swoją rodzinę. Nie wątpiła, że bez
względu na to, jak ułożą się relacje między nimi, zapewni ich dziecku bezpieczeństwo i
opiekę. Tylko jaki wpływ będzie to miało na nią?
- Chcesz dojść ze mną do porozumienia?
Miała paranoję czy rzeczywiście w tych słowach była zawoalowana groźba? Nick
nie miał chyba zamiaru dzwonić z samego rana do swoich adwokatów.
- Oczywiście, że tak. - Przestraszyło ją pytanie, czy odda mu dziecko. Może to ona
powinna skontaktować się rano ze swoim prawnikiem? Nick już udowodnił, że umie
przedsięwziąć drastyczne środki ostrożności.
- W tej sprawie nie można polegać na jednym „oczywiście". Za mało się znamy. -
W jego głosie usłyszała echo własnej niepewności.
- Mimo to jesteśmy wspólnikami i będziemy mieli dziecko.
Nie odpowiedział.
- Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz, jakich chcesz praw - przerwała ciszę.
- To niefortunny początek - mruknął. - Musimy rozmawiać o opiece, o warunkach
odwiedzin, o pieniądzach?
- Nick, nie możesz po prostu... wyjść? Muszę to wszystko przemyśleć. - Miała
dwie możliwości: poprosić, żeby wyszedł albo żeby ją przytulił. Wybrała tę pierwszą,
ponieważ nie mogła dopuścić, by stał się jej potrzebny.
- Ile czasu potrzebujesz?
- Nie wiem.
- Dobrze. W takim razie zobaczymy się jutro.
- Jutro? Wykluczone. Myślisz, że jak się z tym prześpię, to jutro rano będę znać
wszystkie odpowiedzi?
- Chcę to omówić.
- Ja też, ale nie jutro.
- Jest coś ważniejszego niż to? - Wskazał jej brzuch.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]