[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że ich badania naukowe są ważniejsze ode mnie. Oczywiście kochali
mnie, ale nie potrafili tego okazać. Zwłaszcza w taki sposób, aby
uwierzyło im nieśmiałe, zagubione i pełne kompleksów dziecko;
- Moich uczuć możesz być pewna - powiedział bez wahania. -
Będę ci stale udowadniać, że cię kocham i że jesteś najważniejszą
osobą w moim życiu. Nikt nie znaczy dla mnie tyle co ty, Alex. Ani
moi pacjenci, ani przyjaciele, ani nawet moja matka, Boże wybacz!
Kocham cię. Musisz w to uwierzyć.
Znów napłynęły jej do oczu łzy. Zastanawiała się, czy chlipanie
ze wzruszenia w obecności Kane'a to u niej już stan chroniczny.
Nigdy przedtem nie wykazywała takich skłonności do płaczu. Ale
przecież
205
RS
wszystko się zmieniło, od kiedy spotkała tego mężczyznę.
Chyba powinna zainwestować w cały kontener chusteczek do nosa.
- Kocham ciÄ™, Kane.
- To świetnie. - Uśmiechnął się z zadowoleniem. - Wcale nie
miałem ochoty targać cię na plecach aż do Missisipi.
- Nie musisz się martwić. Pojadę z własnej woli.
- A więc wyjdziesz za mnie? Ale ostrzegam, nie toleruję
długiego narzeczeństwa.
- Długiego narzeczeństwa? - powtórzyła sceptycznie. - Przecież
nie tolerujesz nawet długich zalotów. Spędziliśmy razem tylko dwa
tygodnie. A nawet mniej, bo nie widywaliśmy się codziennie.
Spojrzał na nią wyniośle.
- Nie szkodzi. Trzeba działać szybko, gdy serce mówi tak.
- Już ci chyba wspomniałam, że jesteś aroganckim facetem?
- Uhm. Ale i tak mnie kochasz?
- I tak ciÄ™ kocham.
- I zgadzasz się na ślub jak najszybciej?
- Kiedy zechcesz. Skoro serce mówi tak.
- To rozumiem. - Cmoknął ją głośno w usta.
- Nie do wiary. Właśnie przyjęłam oświadczyny, leżąc
golusieńka na podłodze w salonie.
Kane parsknął śmiechem.
- Wolałabyś romantyczny nastrój, świece i bukiet róż wręczany
na kolanach?
- Nie. Teraz jest idealnie.
206
RS
- Też tak sądzę. Dlatego nawet warto coś powtórzyć. - Wziął ją
w ramiona.
Przesunęła palcem po jego nagiej piersi.
- Co masz na myśli?
- Zaraz ci pokażę - obiecał.
Nie musiała długo czekać. I znów było cudownie.
207
RS
EPILOG
- A teraz, zgodnie z wolÄ… Boga i prawem danym mi przez
władze stanu Missisipi, ogłaszam was mężem i żoną.
Pastor Curtis Wimple patrzył rozpromieniony na młodą parę.
- Możesz pocałować swoją żonę, Kane.
Kane wziął Alex w objęcia i wycisnął na jej drżących, lecz
uśmiechniętych ustach długi pocałunek. Tłum zebranych w kościele
gości zareagował głośnym aplauzem.
Trzy starsze panie, siedzące w pierwszym rzędzie, podniosły do
oczu obszyte koronkÄ… chusteczki.
- A nie mówiłam,że ona się nadaje?To było jednak
przeznaczenie - szepnęła do siostry Dottie, gdy uroczyście zabrzmiały
organy. Alex sama wybrała melodię, przy dzwiękach której kroczyła
teraz z Kane'em główną nawą.
Mildred skinęła głową.
- Miałaś rację - przyznała. - Bardzo się cieszę. Będzie dla niego
dobrą żoną.
Alex i Kane właśnie przechodzili obok niej. Oboje
promieniowali taką miłością, że oczy Mildred rozjaśniły się
zachwytem.
- Na pewno - zgodziła się Dottie i spojrzała serdecznie na
jasnowłosą druhnę.
Melanie prezentowała się wyjątkowo pięknie. Miała na sobie
czerwoną, aksamitną suknię, nadzwyczaj odpowiednią na ślub w
208
RS
połowie grudnia. Dottie polubiła tę młodą kobietę. Dlatego z
zadowoleniem przyjęła wiadomość, że Melanie zaczęła się spotykać z
nowym wspólnikiem Kane'a, doktorem Stephenem Lee. Przyjaciele
od razu stwierdzili, że Melanie i Stephen tworzą udaną parę.
- Alex ucieleśnia wszystko, o czym Kane zawsze marzył,
Mildred - powiedziała Dottie. - Cóż z tego, że nie umie gotować i
szyć? Kocha Kane'a i daje mu szczęście, jedynie to się liczy. Właśnie
tego zawsze dla niego pragnęłam. Dla dwojga moich dzieci - dodała,
obrzucając radosnym wzrokiem swoją córkę, wnuczkę i zięcia.
- Trzeba przyznać, że im się udało. - W głosie Mildred
zabrzmiało rozmarzenie.
Dottie wzięła ją za rękę.
- Tak, to prawda. Ale nam też się udało, Millie. Przecież mamy
siebie.
Surowa twarz Mildred złagodniała.
- Wiem, Dottie. NaprawdÄ™ wiem.
- Cały tydzień tylko we dwoje! Nie mogę w to uwierzyć.
- Spróbuj - poradził Kane. Zdjął jedną rękę z kierownicy i
poklepał kieszeń marynarki. - Mam tutaj bilety na samolot. A mój
pager został w domu, schowany bezpiecznie w szufladzie ze
skarpetkami. Antigua leży za daleko jak na jego możliwości.
Alex zachichotała.
- Rzeczywiście, nawet twój pager nie ma takiego zasięgu.
Sądzisz, że Stephen i Angie dadzą sobie radę?
209
RS
Alex trochę żałowała, że podróż poślubna będzie krótka, ale
obowiązki nie pozwalały Kane'owi na dłuższy urlop. Postanowili więc
wyjeżdżać często na weekendy, a w przyszłości wybrać się na dłuższe
wakacje. Realizacja tych planów wymagała jednak zwiększenia liczby
osób zatrudnionych w klinice. Teraz, podczas nieobecności Kane'a,
pacjentów miał przyjmować Stephen Lee i pielęgniarka z pobliskiego
szpitala.
- Na pewno - stwierdził stanowczo Kane. - Ten tydzień należy
do nas, Alex. Słońce, plaża i my dwoje.
- Może troje, gdy wrócimy - szepnęła, myśląc o konsekwencjach
siedmiu upojnych nocy w tropikalnym raju.
Zdecydowali się na szybkie powiększenie rodziny. Oboje uznali,
że są gotowi do ról mamy i taty. Serca mówiły tak. Kane wciąż
powtarzał to swoje ulubione powiedzenie, a Alex wcale nie miała mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl