[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szelmostwa. Pewnego razu stary Strong złapał go na kradzieży owsa i zamiast dać mu zasmakować
więziennego chleba, przygarnął go i żywił przez trzy lata. Mówiłem staremu, że będzie tego żałował, ale
on zawsze twierdził, że Ben nie jest z gruntu zły i że kiedyś się zmieni. Nieważne, co młody hultaj zrobił,
stary Stephen zawsze potrafił go wytłumaczyć:  jego matka nie żyje albo  nikt go nigdy nie
wychowywał . Byłem zadowolony, kiedy Ben zniknął, kończąc te wychowawczo pokutnicze starania
Stephena.
 Gdyby biedny, stary Stephen nie miał tak hojnej ręki dla każdego nieszczęsnego przybłędy 
powiedział Gabe  zachowałby więcej dla siebie.
Gwizd pocztowego pociągu przerwał dyskusję na temat Stephena Stronga. Po minucie w holu siedział
jedynie nieznajomy. Pozostawiony sam sobie, wstał i również wyszedł. Oddalił się od stacji i razno ruszył
drogÄ… do Greenvale.
Około trzy mile od dworca zatrzymał się przed stojącym przy drodze budynkiem. Dom był
staroświecki, ale duży i prawdopodobnie wygodny; za nim znajdowały się dwie stodoły, a po lewej
stronie rozciągał się sad. Stał w cieniu jodeł, ale podwórze oświetlało światło księżyca i nieznajomy nie
mógł zdecydować się, aby na nie wejść. W końcu skrył się w cieniu drzew otaczających ogród i oparłszy
się o stary płot zatonął w rozmyślaniach. W kuchni świeciła się lampa. Zasłona nie była zaciągnięta, więc
widział wnętrze jak na dłoni. Przy stole siedział siwowłosy, stary mężczyzna pochylony nad wielką
księgą. Nieznajomy gwizdnął cichutko:
 Stary Stephen, jak zwykle, czyta Biblię z należytym namaszczeniem! Nie zmienił się zbytnio poza
tym, że posiwiał. Musi już mieć z siedemdziesiąt lat. To wstyd wyrzucać z domu mężczyznę w jego
wieku. Ale Joe Moore zawsze był prawdziwym kutwą.
Podciągnął się cicho na rękach i usiadł na płocie. Zobaczył, jak stary Stephen Strong kładzie okulary
na księdze i klęka obok krzesła. Modlił się jakiś czas, a potem wziął świecę i opuścił kuchnię. Człowiek
na płocie nie poruszył się. Prawdę mówiąc zachichotał na myśl o wszystkich psotach, które skojarzyły mu
się z tym miejscem  żartach, sztuczkach, wybrykach.
Stephen Strong zawsze był dla niego wyrozumiały. Na przykład w dniu, w którym złapał go na
kradzieży owsa. Jakże przestraszony i zgnębiony był wtedy! I jakże ciepło stary człowiek mówił do niego
i tłumaczył mu grzech, którego się dopuścił.
Nigdy więcej niczego nie ukradł, ale pod innymi względami nie za bardzo liczył się z pouczeniami.
Za plecami starego Stephena śmiał się z jego kazań. Ale Stephen Strong nigdy nie przestał w niego
wierzyć. Zawsze łagodnie zapewniał, że  Ben poprawi się, krok po kroku . I to wszystko przypomniał
sobie Ben Buttler teraz, siedząc na płocie.
 Zawsze lubiłem starego Stephena  powiedział sam do siebie  przykro mi, że znalazł się w takich
tarapatach.
Kazania i modlitwy na nic się nie zdały, pomyślał i zachichotał, ale zaraz spoważniał. Z
niewiadomych przyczyn, nawet za najgorszych czasów, Benowi Buttlerowi zawsze z trudem
przychodziło wyśmiewanie się ze starego Stephena.
 Trzy tysiące dolarów! Mógłbym to zrobić, ale wzięto by mnie za głupca. Trzech tysięcy nie znajduje
siÄ™ na ulicy, nawet w Kootenay. Nie ktoÅ› taki, jak ja.
Poklepał się po kieszeni. Prawie dwadzieścia lat temu wyjechał do Kootenay, zamierzając zbić
fortunę, ale marzenia szybko się rozprysły. Wydawał pensję zaraz po wypłacie i dopiero ostatnimi laty
trochę mu się polepszyło, dzięki czemu zaoszczędził trzy tysiące dolarów. Przywiózł te pieniądze ze sobą,
by kupić farmę i osiedlić się na stałe. Porzucił już jednak ten pomysł. To miejsce było za spokojne jak dla
niego. Wróci do Kootenay i już będzie wiedział, co zrobić z pieniędzmi. Jake Perkins i Wade Brown, jego
dwaj kumple, prowadzili sklep połączony z barem. Ucieszyłby ich wspólnik z gotówką. Będzie do nich
świetnie pasował.
Zdecyduję jutro  dumał wracając  tak długo, jak tu jestem, myśl o starym Stephenie będzie mnie
prześladować, pewne, jak amen w pacierzu. Ciekawe, o co modlił się wieczorem? Zawsze zwykł mawiać:
 Pan wie, co czyni! , ale nie wydaje mi się, żeby tak było. No cóż, ja nie jestem Jego wysłannikiem.
Następnego dnia Ben Buttler znowu poszedł do Greenvale i tym razem wstąpił do Stephena Stronga.
W domu zastał tylko gospodarza, który najpierw go nie rozpoznał, ale po chwili zastanowienia powitał go
bardzo serdecznie.
62 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl