[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umieszczać w więzieniu. Mogę za pannę Brown zaręczyć.
- A pan to niby kto taki? Po prostu Amerykanin, który
uważa się za jednego z nas tylko dlatego, że jest mieszań-
cem. Zwyczajnie kundlem. Nie ma pan tu nic do gadania.
- Nie zabierzecie jej do więzienia - powiedział Kash, na-
wet nie drgnÄ…wszy.
Rebeka uświadomiła sobie, że był u kresu wytrzymałości
nerwowej i że jeśli ona teraz czegoś nie zrobi, sytuacja może się
tylko pogorszyć. Zmusiła wargi do uśmiechu i poklepała Kasha
po ramieniu.
- Hej, daj spokój! - wykrzyknęła a on popatrzył na nią
z ponurym zaskoczeniem. Uśmiechnęła się szerzej, choć ze
zdenerwowania rozbolał ją żołądek. - Przyjechałam tu po
przygody, zapomniałeś? Z zamiarem, by iść śmiało wszędzie
tam, gdzie żadna rysowniczka dotąd nie zabrnęła. Byłam już
porwana i strzelano do mnie, a więc zupełnie logiczne jest, że
teraz muszę pójść jeszcze do więzienia.
Kiedy poszukał jej wzroku, kiwnęła uspokajająco głową.
- To naprawdę będzie bardzo ciekawe. W ten sposób
i tak niczego nie załatwimy, więc przestańmy się wykłócać
i stawmy czoło wyzwaniu. Będę sobie gawędzić ze
współwięzniami, a ty w tym czasie postarasz się wyciągnąć
mnie stamtÄ…d.
S
R
Kash najwyrazniej nie był do końca przekonany. Wtrącił
siÄ™ kapitan:
- Jeśli będzie pan nam przeszkadzał, zaaresztuję i pana,
a wtedy nie pomoże pan swojej znajomej.
Kash wyglądał tak, jakby zaraz miał rozerwać kogoś na
strzępy.
Rebeka czuła w głowie zamęt, była przerażona, ale wie-
działa, że on był jej najlepszym opiekunem i kochała go bar-
dziej niż kiedykolwiek. Jednak gdzieś w głębi jej duszy ko-
łatała się myśl, że to niczego nie zmienia, że słowa wypowie-
dziane przez niego przy kapliczce zaledwie kilka minut
wcześniej były prawdziwe.
Jeszcze z tysiąc razy Kash może ją otaczać opieką i wy-
bawiać z opresji, ale w końcu i tak ją odepchnie.
- Pójdę z nimi - powiedziała cichym, łamiącym się gło-
sem. - Wszystko będzie dobrze.
Zwolnił odrobinę uścisk i spojrzał ponad nią na kapitana.
Rebeka widziała jego zaciśniętą z wściekłości szczękę i pocie-
mniałe oczy.
- PojadÄ™ innym samochodem.
- Proszę bardzo - odpowiedział kapitan, wzruszając ra-
mionami, i ujÄ…Å‚ RebekÄ™ za ramiÄ™. - Panno Brown, jest pani
aresztowana.
S
R
9
Madame Piathip siedziała w nowoczesnym biurze na wy-
sokim piętrze wieżowca, skąd rozciągał się rozległy widok
na Bangkok. Siwowłosa, w niebieskim kostiumie wyglądała
niezwykle władczo. Miała swoje własne, choć nie pozosta-
wiające wiele nadziei racje ku temu, co zrobiła.
- Jak inaczej mogłam jej unaocznić, że moja rodzina nig-
dy nie uwierzy w opowieści jej ojca? - zapytała płaczliwie.
- On na pewno ukradł ten kolczyk, kiedy tu mieszkał. Przez
cały czas myślałam o tej historii i jestem przekonana, że te-
raz wreszcie się wyjaśni, jak on wszedł w posiadanie tego
przedmiotu.
Kash chodził po gabinecie tam i z powrotem, zbyt za-
gniewany, aby usiąść, i zbyt niespokojny o Rebekę, aby pa-
miętać o uprzejmości.
- Ale przecież pani wie, że Rebeka go nie ukradła.
- Ależ ukradła! Odziedziczyła go! To to samo!
Kash zatrzymał się i spojrzał na nią, po czym kategorycz-
nym tonem rzekł:
- Postawiła pani na swoim. A teraz proszę użyć swoich
wpływów i wyciągnąć ją stamtąd.
- Nie. Niech sÄ…d rozpatrzy tÄ™ sprawÄ™. A do tego czasu niech
ta panna zostanie w nieprzyjemnej więziennej celi i przemyśli
swoje błędy.
- Ale nie ma przeciwko niej żadnych dowodów.
Madame wzruszyła ramionami.
- Wiem, ale może zmęczy ją to wszystko i wyjedzie stąd
wreszcie, jak tylko jÄ… uwolniÄ….
- To może trwać tygodniami, a nawet miesiącami, zanim
jej sprawa zostanie rozpatrzona.
Madame uśmiechnęła się szelmowsko.
- Może to ją nauczy cierpliwości.
Kash zatrząsł się z furii. Przez zaciśnięte zęby powiedział
najspokojniej, jak tylko mógł:
S
R
- Jeżeli spowoduje pani, że zostanie uwolniona, przyrze-
kam, że nie będzie już się podawać za siostrę Mayury.
- O! A jak chcesz to zrobić?
Skłonił się ironicznie.
- Mam nad nią pewną władzę.
- Hmm... Już ci nie ufam. Jesteś w niej zakochany!
- Nie.
- Tak! To widać we wszystkim, co dla niej robisz i jak
o niej mówisz. - Madame Piathip pochyliła głowę, a oczy
zwęziły się w szparki. - Nie wycofam oskarżenia. Zostanie
w więzieniu.
- A więc proszę uznać, że od tej chwili moja praca dla
pani jest zakończona. Natychmiast powiadomię moich ludzi
w Szwajcarii. Radzę pani już teraz zacząć szukać kogoś in-
nego do ochrony Mayury i prowadzenia negocjacji z Nali-
natami.
- Nie możesz tego zrobić! Mój stary przyjaciel Audubon
nie zawiedzie mnie! Będzie nalegał, żebyś został!
- Mój ojciec był przyjacielem pani męża, nie pani. Pro-
szę od niego nie oczekiwać aprobaty dla zemsty na niewin-
nej osobie.
- Zostawisz moją siostrzenicę bez ochrony w obcym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl