[ Pobierz całość w formacie PDF ]

człowieka niemal do śmierci. Był na to przygotowany od dawna, ale teraz, kiedy stał przed nim i
wiedział, że niedługo zginie, robiło mu się słabo.
Upadły anioł uniósł go jeszcze raz do góry i ponownie rzucił o ścianę. Tym razem było mu
znacznie gorzej się podnieść, zwłaszcza, że poczuł na swojej skórze ogień. No tak, skoro miał Naa-
Zira mógł kontrolować żywioły.
- Tylko na tyle cię stać? Wielki władca piekieł zadowala się po prostu rzucaniem swoich
przeciwników o ścianę?
Mimo że Ian włożył w swój ton tyle ironii, ile mógł, Lucyfer nie dał mu się sprowokować.
Posłał mu natomiast lodowaty uśmiech i odpowiedział:
- Spokojnie, Skyle. Zginiesz, o to się nie martw. Ale cóż to byłaby za zemsta, gdybyś ani trochę
nie cierpiał?
Przez kolejne pół godziny upadły anioł wymyślał coraz bardziej wyrafinowane sposoby na
sprawienie Ianowi cierpienia. Używał wszystkich możliwości, jakie posiadał pierścień na jego
palcu i mimo tego, że anioł był nadzwyczaj odporny na cierpienie, chwilami myślał, że już dłużej
nie da rady. Najgorszy ból sprawiał mu ogień i Lucyfer świetnie zdawał sobie z tego sprawę,
dlatego używał go najczęściej. Rany na ciele Skyle a szybko się goiły, ale jego oprawca zadbał o to,
żeby nie znikały. Pojawiały się coraz to nowe blizny, ślady po pnączach, które oplatały jego ciało, a
Ian czuł się coraz bardziej zmęczony.
Po kilkudziesięciu minutach, podczas których Lucyfer i jego wampirzyca zadawali mu
cierpienia, jakiego jeszcze nigdy nie zaznał, upadły anioł w końcu opuścił dłoń z pierścieniem.
Wyjął natomiast z pochwy przy pasku miecz i spojrzał na niego z zadowoleniem. Następnie posłał
aniołowi zadowolone spojrzenie.
- Niemożliwe& - z ust Iana wyrwał się cichy jęk.  Piekielne Ostrze zostało zniszczone! Sam
przy tym byłem!
Lucyfer roześmiał się głośno.
- Dla mnie nie ma takiego słowa, Skyle. Ja jestem wszechpotężny. Mogę wszystko! A jeśli
myślisz, że może być wykuty tylko jeden Piekielny Miecz to jesteś naprawdę niesamowicie głupi.
To, że nie wykuję ich tysiące dla moich sług nie świadczy o tym, że nie mogę. Raczej o tym, że
tylko ja mogę nim władać. Nikt inny.
Anioł zamrugał lekko. W sumie jego słowa miały trochę sensu. To był zwyczajny miecz poza
tym, że został wykuty w Piekle. Spojrzał na ostrze z niemą prośbą. Miał nadzieję, że jego cierpienia
już się zakończą. %7łe w końcu zginie. Ale Lucyfer podszedł do niego powoli i przyjrzał mu się,
jakby go oceniajÄ…c.
- Jednak nie jesteście tak silny jak myślałem. Jesteście słabi i czuli na każdy, nawet najmniejszy
ból.
Jakby dowodząc słuszności swoich słów, władca piekieł przejechał swoim mieczem po ramieniu
Iana. Ten skrzywił się, czując palący ból w miejscu, w którym ostrze zetknęło się ze skórą. Teraz
skapywała z niego ciepła krew, brudząc mu koszulę.
- Właśnie o tym mówiłem. Ledwie cię drasnąłem, ale poczułeś to, prawda? Poczułeś to jakby
chwytał cię wszechogarniający ból i niemoc. Patrzysz na to, co ci robię, ale nie możesz nic zrobić,
bo wiesz, że wtedy zabiłbym jeszcze więcej ludzi. Czułem się bardzo podobnie dziesięć lat temu,
Skyle. Ja patrzyłem jak moja ukochana ginie za mnie z twojej ręki i nic nie mogłem zrobić  zbliżył
swoją twarz do jego i ściszył głos na tyle, żeby wampirzyca stojąca kilka metrów od niego, nie
słyszała co mówi.  Mogłem jedynie patrzyć jak Jessica umiera na moich ramionach. Dlatego teraz
ty umrzesz.
Odsunął się od niego i spojrzał po raz ostatni. Ian nie widział już w jego oczach tej goryczy,
która błyszczała tam tak jasno jak gwiazda w bezchmurną noc, kiedy mówił o Jessice. Uniósł
Piekielne Ostrze w górę. Anioł zamknął oczy. Zaraz będzie koniec. Koniec jego cierpień. Koniec
chwil spędzonych na Ziemi. Koniec chwil spędzonych w Niebie. Koniec wszystkiego. Zwist miecza
przerwał krzyk.
- Nie rób tego, Aidanie!
Lucyfer zastygł z Piekielnym Mieczem przy piersi Iana. Anioł otworzył szeroko oczy ze
zdziwienia i przerażenia, wpatrując się w postać, stojącą w drzwiach. Władca piekieł nie odwrócił
się. Musiał się przesłyszeć. To było niemożliwe.
Tylko jedna osoba tak go nazywała.
Rozdział 8
Lucyfer wyprostował się, ale wciąż stał tyłem do miejsca, z którego dobiegł go głos. Nie chciał
się odwracać. Nie był pewien, co zobaczy. A może po prostu się przesłyszał? Może to nie była
Jessica? Nie, to był jej głos. Poznałby go wszędzie. Ale jak to możliwe? Ona nie żyła. Umarła na
jego oczach, widział jej grób.
Spojrzał pustym wzrokiem na skatowanego anioła, który leżał bezbronny u jego stóp. Tak długo
czekał na tę chwilę. Na chwilę, w której pomści śmierć swojej ukochanej. A teraz ona go uratowała.
Skyle patrzył gdzieś poza jego plecy przerażonym i po części gniewnym wzrokiem. Ale bynajmniej
nie był zdziwiony. A więc wiedział. Dowiedział się, że Jessica jakoś przeżyła. A jeśli& ? Nie! W
najgorszych koszmarach sobie tego nie wyobrażał. I teraz, nie będąc pewien czy chce znać prawdę,
odwrócił się.
Stała przed nim wysoka, nieco pulchna dziewczyna. Jej brązowe włosy opadały na ramiona i
plecy. Patrzyła na niego ciepłymi oczami.
- Jessica  jego usta ułożyły się w jej imię, zanim zdążył pomyśleć.
- To niemożliwe!
- Nie da się zabić Lucyfera!
Samantha patrzyła ze spokojem na członków Zakonu, którzy patrzyli po sobie ze zdziwieniem.
Niektórzy marszczyli brwi, inni uważali to za zwykłą kpinę, ale wszyscy byli pewni, że nie można
zabić władcy piekieł.
- Szansa na zabicie go jest tak samo wielka jak na zabicie Boga!  krzyknęła jakaś młoda
dziewczyna, stojąca z tyłu sali. Patrzyła płonącymi oczami na Samanthę, która nie traciła
równowagi.
- Bóg i Lucyfer nie są ze sobą w żaden sposób podobni  powiedziała twardym głosem.  Bóg
był od zawsze. Natomiast Lucyfer kiedyś się narodził. I było to tak dawno, że nawet nie możecie
sobie tego wyobrazić. Najpierw był człowiekiem, potem stał się Archaniołem, a teraz& Nikt z nas
właściwie nie wie, kim on tak naprawdę jest. Władcą piekieł, ale do jakiego gatunku się zalicza?
Najbliżej mu do demona, ale z pewnością nim nie jest. Upadły anioł, który stanął na czele Piekła.
Ale nie może być zwykłym upadłym. Bo gdyby tak było, to nie poradziłby sobie z ujarzmieniem
wszystkich demonów. Z podporządkowaniem ich sobie. Ale jest sposób na jego zabicie. I ja go
znam.
W sali zapanowała cisza. Wszyscy, którzy przedtem się przekrzykiwali, teraz wpatrywali się z
oczekiwaniem w Samanthę. Dziewczyna wiedziała, że niektórzy z nich wciąż wątpią w jej słowa i
wcale się im nie dziwiła. Gdyby była na ich miejscu, też nie wierzyłaby, że ktoś wie jak zabić
samego Diabła. Ale ona wiedziała. Posiadała taką wiedzę. I chciała się na nim zemścić. I nie tylko
na nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl