[ Pobierz całość w formacie PDF ]

\e was uwolniły?
- Nie pojmujemy tak\e, kim jesteście wy, którzy rozmawiacie z nami w taki dziwny
sposób? Słyszymy przecie\, \e mówicie zupełnie innym językiem.
- Przybyliśmy z Królestwa Zwiatła - wyjaśnił Kiro. - I jeśli zechcecie, będziecie mogli
wraz z nami opuścić Góry Czarne...
Przerwał rozmowę i telefonicznie skontaktował się z Ramem. Przekazał mu, ilu
niewolników zdołali ocalić - było ich trzydziestu - i dodał, \e niestety pojawił się nowy
powa\ny problem.
- My jesteśmy niewidzialni, Ramie, musimy jednak przedostać się przez granicę,
mając wśród nas trzydzieścioro widzialnych. Jak sobie z tym poradzimy?
Ram po chwili zastanowienia odparł:
- No có\, Kiro, przykro mi, ale to twój problem. Ja mam dosyć własnych tutaj. Czy nie
mo\esz przeprowadzić ich na dwa razy? Najpierw tych, którzy są niewidzialni, a potem
wrócić po resztę?
- Nie ma gdzie ich ukryć w tym czasie. Ale có\, nie będę cię ju\ więcej niepokoił
naszymi problemami. Powodzenia z twoimi.
To ci dopiero wyra\enie, pomyślała Sol, gdy Kiro zakończył rozmowę. Powodzenia z
problemami? To tak jak wtedy, gdy ktoś pyta:  Co z twoim przeziębieniem? Co mo\na
odpowiedzieć na takie pytanie? Owszem, dziękuję, przeziębienie miewa się doskonale, tyle \e
mało brakuje, by mnie całkiem złamało.
Sol popatrzyła na grupę wycieńczonych niewolników i poczuła, \e sama traci otuchę.
Zaraz jednak, gdy przeniosła spojrzenie na Kira, \ycie wydało jej się jaśniejsze. Na pewno
sobie poradzÄ…!
13
Stali na szczycie wzgórza i przyglądali się rozległej panoramie. Po raz pierwszy mogli
oglądać przepastne lasy Ciemności
Oswobodzeni niewolnicy, którzy wszak byli widzialni, musieli teraz le\eć płasko na
ziemi.
Sol stała razem z Kirem, Grendelem i spragnionym towarzystwa smokiem. Grendel
potworną ręką wskazał wąską przełęcz.
- Tam, w dole, jest granica terytorium Gór Czarnych - wyjaśnił. - Właśnie stamtąd
przybyliśmy. Wprost roiło się w tym miejscu od stra\y, pamiętam. Pełno było tych strasznych
niewolników o gorejących oczach, akurat tego rejonu powinniśmy unikać.
- Pewnie masz rację - przyznał Kiro i odwrócił się do smoka. - Czy ty trafiłeś tutaj w
tym samym czasie?
- O, nie, wcale nie - odparł smok, zawsze chętny do usług. - Przybyłem tu na długo
przed Grendelem i przekroczyłem granicę w zupełnie innym miejscu. Ale tam te\ były stra\e,
olbrzymie larwy.
- Ach, tak, a więc i ty zawarłeś z nimi znajomość? - uśmiechnął się Kiro przyjaznie, a
smok gotów był odwdzięczyć się własnym \yciem za okazanie mu takiej \yczliwości. - Masz
rację, Grendelu, spróbujemy przejść inną drogą.
Wszyscy doskonale wiedzieli, \e sytuacja jest trudna. Gdyby byli sami, mogliby
próbować przeprawy w dowolnym miejscu. Teraz jednak w ich grupie znalazło się trzydziestu
widzialnych zbiegów, nad którymi nale\ało roztoczyć opiekę. Dlatego właśnie musieli bardzo
starannie wybrać drogę. Potwory z baśni nagle same przejęły rolę opiekunów.
- Powinniśmy pójść mo\liwie najtrudniejszą do pokonania drogą - zauwa\yła Sol. -
Tak, by stra\om nie przyszło do głowy, \e porywamy się na coś do tego stopnia szalonego.
- Zwietnie - rzekł Kiro i teraz Sol była gotowa na śmierć dla niego z samej tylko
wdzięczności, \e ją pochwalił.
Kiro powiódł wzrokiem po niezmiernie ponurej krainie. Wiedział jednak, \e za
kolejnym niewysokim wzgórzem czeka wolność. Wypatrzył niewielkie zbocze poło\one z
prawej strony przełęczy, na której czatowali wartownicy.
- Jak sądzicie, czy zdołamy się tam wspiąć?
Nikt nie umiał na to odpowiedzieć. Podczas powolnego przemarszu w stronę granicy
nie wszystko szło zupełnie gładko. Jeńcom trzeba było opatrywać liczne rany, niektórym z
nich okowy otarły skórę i ciało niemal do kości. Nie przestawali te\ narzekać, wcią\ jeszcze
nie do końca przekonani, \e ktoś naprawdę chce ich uratować. Niewidzialne ręce, które ich
prowadziły, mogły wszak być magicznymi mackami zła, wywodzącego się z Gór Czarnych.
Ale i w tej grupie znajdowało się kilkoro mądrych i rozsądnych. Dwóch jeńców
pochodziło z Ciemności. To bardzo ułatwiało sytuację, być mo\e będzie ich mo\na zostawić
właśnie tam i nie zabierać do Królestwa Zwiatła, które wszak nie mogło pomieścić
wszystkich.
Nikt jednak nie wiedział, w jakie miejsce Ciemności trafią, gdy ju\ się wydostaną
poza Góry Czarne. Mogli przecie\ znalezć się bardzo daleko od zamieszkałych okolic
Bez końca musieli się zatrzymywać, by zająć się tym czy tamtym niewolnikiem.
Niektórzy z nich byli naprawdę w cię\kim stanie, na skraju ostatecznego wyczerpania,
wygłodzeni. Niestety, Sol i Kiro zabrali \ywność tylko dla siebie, bo postacie z baśni nie
musiały przecie\ jeść.
Sol często podczas tej wędrówki traciła cierpliwość i coraz częściej dopadał ją te\ lęk.
Czas nieubłaganie płynął, a oni nie będą niewidzialni przez całą wieczność. Widziała, \e Kira
równie\ to niepokoi. Trzydzieścioro ludzi zdołają być mo\e przeszmuglować, lecz blisko
dwustu? To za du\o.
Kiro wyznał te\ Sol, \e niepokoi się o Rama i jego grupę. Skoro oni mają kłopoty ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl