[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaka część twojego planu ma na celu skonfliktowanie
mnie z Anne?
- Ktoś ten hotel w końcu przejmie - odrzekła Ju
dith. - Dlaczego nie my? - dokończyła i zadarła pod
bródek w sposób, jaki tysiące razy oglądał w lustrze.
Anula & Irena
scandalous
Ucieszył się, że mimo tłumionej wściekłości Judith
odzyskuje hart ducha i determinacjÄ™.
Nie zamierzał temu przeszkadzać. Postanowił na
jakimś etapie wtajemniczyć ją w szczegóły własnej
oferty, ale dopóki nie było to absolutnie konieczne,
milczał. Przewidywał bowiem, jak zareaguje na
wzmiankÄ™ o Anne.
Opanował się już całkiem i z aprobatą pokiwał
głową.
- Brawo. Podoba mi się, z jaką wnikliwością opra
cowałaś swój plan - odezwał się.
- Ale zamierzasz go odrzucić.
Widział, jak ją to dotknęło.
- Tego nie powiedziałem. Widzisz, sytuacja jest
skomplikowana.
- Przez nią - odparła oskarżycielskim tonem. -
Przez tÄ™ kobietÄ™.
- Uważaj, co mówisz, Judith. - Gdzie się podziała
ta mała dziewczynka, która wierzyła, że tatuś ma za
wsze rację? Spróbował jeszcze raz. - Kochanie, co
masz przeciwko niej? Uważasz, że jestem nielojalny
w stosunku do twojej matki, tak?
Dochował wierności Isabel i głęboko przeżył jej
odejście. Judith reaguje jak dziecko, nie jak dorosła
kobieta.
- Jej chodzi o twoje pieniÄ…dze. Czy tego nie wi
dzisz?
- Nie znasz jej - wycedził przez zęby.
- Ona i jej córki walczą o przetrwanie, ale to walka
skazana na przegranÄ….
- Nie skreślałbym jej jeszcze. Cały Nowy Orlean
Anula & Irena
scandalous
tak zrobił po śmierci Remy'ego, a ona jakoś utrzymała
siÄ™ na powierzchni.
Dzięki sile woli i odwadze, mógłby dodać.
- Tym razem jej się nie uda - oświadczyła Judith,
odczekała chwilkę i dokończyła: - Chyba że pospie
szysz jej na ratunek. - Wizja siebie na białym koniu
i Anne jako damy w opałach biernie oczekującej wy
bawcy rozśmieszyła go. - Jak możesz się śmiać?
- oburzyła się Judith. - W Nowym Orleanie aż się roi
od kobiet, które mają taką samą chrapkę na twoje
pieniÄ…dze jak Anne Marchand.
- Dosyć! - warknął. Judith natychmiast zrozumia
ła, że posunęła się za daleko. Tymczasem William
zdołał zapanować nad nerwami. - Nie czuję się urażo
ny tym, że nie widzisz, czego kobieta mogłaby ode
mnie oczekiwać poza pieniędzmi...
- yle mnie zrozumiałeś, tato...
Uniósł dłoń, nakazując jej milczenie.
- Zapomnę o tym, że uważasz mnie za tak starego,
że aż niezdolnego do racjonalnego myślenia. - Judith
już otwierała usta, by zaprzeczyć, lecz zamilkła, wi
dząc, że ojciec gwałtownie potrząsa głową. - Ale nie
będę tolerował - ciągnął - sugestii, że Anne Marchand
jest jakÄ…Å› harpiÄ… majÄ…cÄ… wobec mnie nikczemne za
miary ani - uśmiechnął się - że kiedykolwiek, nawet
za milion lat, zgodzi się, żeby ktoś uzurpował sobie
prawa do przejęcia jej pozycji albo traktował ją jako
osobę słabą. Zapewniam cię, że tak nie jest, a poza tym
ona nie ma żadnych zakusów na mój majątek.
Zamilkł. Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić.
Potem jeszcze jeden, zanim dokończył:
Anula & Irena
scandalous
- Zostaw mi swój projekt. Przejrzę go na spo
kojnie.
- Dobrze. Dziękuję. Jako biznesmen wiesz, że to
dobry plan.
Intencja tej wypowiedzi była jasna: nie myśli jak
biznesmen.
Nie mógł odmówić Judith racji. Dawniej to on był
by mózgiem całej akcji.
Ale tu chodzi o hotel Anne.
O jej serce.
Wszystkie pytania jego córki były na temat, jej
uwagi trafne. Jest jego dzieckiem, jedynym dzieckiem,
ale przeciwstawia się kobiecie, której pragnął.
William należał do mężczyzn nienawykłych do
uczucia bezsilności, lecz w tej chwili znalazł się po
między młotem a kowadłem, pomiędzy ukochaną cór
ką a kobietą, która z każdym dniem zajmowała coraz
więcej miejsca w jego myślach.
- Muszę cię prosić, żebyś mi w tej sprawie zaufała.
Daj mi czas do namysłu. Chcę sprawdzić, czy istnieje
jakieÅ› rozwiÄ…zanie kompromisowe.
Nie chciał jej ponownie przypominać, że to do
niego należy ostatnie słowo. Nie podobało mu się
to, co siÄ™ dzieje w Hotelu Marchand, i nie opusz
czało go przeczucie, że Anne znalazła się w niebez
pieczeństwie. Nie mógł ryzykować, że się dowie, iż
to on stoi za jakÄ…kolwiek ofertÄ… kupna hotelu, bo
odwróciłaby się od niego i już nigdy nie mógłby jej
chronić.
- I jeszcze jedno. Obiecaj, że od ciebie Anne o ni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]