[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślę, że się w tobie zakochałem, Kristy.
Porwał ją wir emocji, tak silny, że omal nie zwalił jej
z nóg.
Miłość? Czy to właśnie była miłość?
- Nie dopuść do tego, żebym o tobie zapomniał, Kristy.
Chciała powiedzieć tak". Całą duszą pragnęła, by to ma-
rzenie mogło się spełnić.
Miłość?
Nigdy nie doświadczyła romantycznej miłości, skąd więc
mogła wiedzieć, czy to jest właśnie to? Musiała jednak przy-
znać, że z Jackiem przeżyła najpiękniejsze chwile swojego
życia. Czy potrzebowała innych dowodów? Czy nie wystar-
czało, że czuła się szczęśliwa, mogąc po prostu z nim być,
rozmawiać, śmiać się, dotykać go? Chciała móc to robić co-
dziennie, do końca życia.
S
R
- Wyjdz za mnie - powiedział ochryple, wplatając palce
w jej włosy, unosząc jej twarz ku swojej. - Nie pozwól, że-
bym cię stracił.
Wpatrywała się w niego jak zaczarowana, oazami po-
ciemniałymi ze wzruszenia, kiedy pochylał się, by dotknąć
wargami jej warg. Jęknęła, kiedy pogłębił pocałunek, wpi-
jając się w nią gorącymi ustami z zachłannością człowieka
umierającego z pragnienia, który odnalazł zródło czystej wo-
dy. Pożądanie zawładnęło nimi bez reszty. Zatracili się w so-
bie, ogłuchli i oślepli na wszystko, co się działo wokół nich.
Gwałtowny podmuch wiatru targnął ich włosami i zakołysał
gałęzmi egzotycznych roślin, strącając na nich ciężkie krople
wody. Nie zauważyli tego, pochłonięci sobą nawzajem. Nie
usłyszeli dalekiego grzmotu, tak mocno biły ich serca, a krew
szumiała w uszach.
Przywarła do niego, wspięła się na palce. Odrzuciła gło-
wę do tyłu, a on zaczął całować jej szyję i dekolt. Istniał tylko
Jack. Wszystko inne przestało się liczyć. Co z tego, że pocho-
dzili z dwóch różnych światów? Nie miała już znaczenia od-
ległość, pieniądze ani władza. Nie byli już dwojgiem niezna-
jomych, których los zetknął ze sobą przez przypadek, lecz
stanowili jedno. Zwiat będzie się musiał z tym pogodzić.
Wplotła palce w jego włosy, zmusiła, żeby podniósł głowę.
Jego oczy były szalone, zamglone pożądaniem.
- Tak - wyszeptała. - O, tak.
Odetchnął głęboko, jakby wielki ciężar spadł mu z serca.
Splótł palce z jej palcami i uniósł jej dłoń do ust.
S
R
- Uczyniłaś mnie niewiarygodnie szczęśliwym.
Kristy poczuła, jak ogarnia ją cudowny, niezmącony spo-
kój. Jej serce przepełniała ufność. Jack jej nie zawiedzie. Wie-
działa, że może mu powierzyć swoje życie.
Trzymając się za ręce, ruszyli ku drzwiom kaplicy.
Ktoś wręczył Kristy bukiet delikatnych, białych róż. Ktoś
inny podsunął plik dokumentów, które podpisała szybko.
Kręciło jej się w głowie z podekscytowania. I ze szczęścia.
Jack wybrał dla nich proste obrączki z białego złota, obiecu-
jąc szeptem, że w przyszłości obsypie ją klejnotami.
Nie potrzebowała złota, brylantów, szlachetnych kamie-
ni. Za nic miała luksusy, prywatne samoloty i ciuchy od naj-
droższych projektantów mody. Chciała tylko Jacka. Kiedy
wypowiadała ponadczasową formułę przysięgi małżeńskiej,
ślubując mu miłość i wierność aż do śmierci, wiedziała, że
chce należeć do niego już na zawsze.
Kiedy drzwi sypialni zamknęły się za nimi, Jack wziął
Kristy w ramiona. Powinien odczuwać tryumf, tymczasem
dręczyły go wyrzuty sumienia. Nie chciał myśleć o tym, że
ją oszukał. Ostatecznie, ona też nie była wzorem niewinno-
ści. Zsunął jej z ramion jedwabną sukienkę, obnażając krągłe,
kremowe piersi z sutkami jak pączki róż.
- Piękna - wyszeptał, bardziej do siebie niż do niej. - Ta-
ka piękna.
Kiedy się pochylił i delikatnie pocałował jej piersi, wes-
tchnęła i wplotła mu palce we włosy.
S
R
- Kocham cię - wyszeptała, a on poczuł się podle. Zasłu-
giwała na prawdziwą miłość, a on wciągnął ją w pułapkę.
- Chcę się z tobą kochać - wymruczał w odpowiedzi.
Przynajmniej to nie było kłamstwem. Zdjął jej sukienkę i po-
sadził na brzegu łóżka, ubraną jedynie w czarne, koronko-
we majteczki. Miała idealnie płaski brzuch i wąziutką talię,
a jej smukłe, kremowe uda drżały lekko, w oczekiwaniu na
jego dotyk.
Wiedział, że przyjdzie moment, kiedy będzie musiał za-
płacić za to, co zrobił. Ale tej nocy chciał się tylko z nią ko-
chać. %7ładna siła na niebie i na ziemi nie była w stanie go
przed tym powstrzymać.
Wyciągnęła do niego ręce, a on ujął jej dłonie i zaczął ca-
łować palce.
- Tak bardzo cię pragnę - szeptał pomiędzy pocałunkami,
patrząc jej w oczy. - Nie wiedziałem, że można pragnąć ko-
goÅ› tak mocno.
- Chodz do mnie. - Uśmiechnęła się do niego, szczęśliwa,
a w jej oczach zalśniły łzy wzruszenia.
Nie czekając ani chwili dłużej, zerwał z siebie koszulę, na-
wet nie zauważając, że guziki posypały się na podłogę jak
deszcz. Potem rozpiął spodnie i posłał je jednym kopnięciem
w kąt pokoju. Wpatrywała się w jego nagie ciało, a jej oczy
stawały się większe i większe.
- Wiesz, ja... - odezwała się drżącym głosem, kiedy po-
stąpił krok w jej stronę - nie mam zbyt dużej wprawy.
Poczuł, jak budzi się w nim instynkt zdobywcy. Sięgnął,
S
R
by zedrzeć z niej majteczki, i wtedy zauważył, że drżą mu
ręce.
- Masz tremę? - spytała, kładąc swoją drobną dłoń na je-
go dłoni.
Potrząsnął głową. Nie wiedział, co się z nim dzieje.
- Powinienem... się pohamować - wydusił.
- Dlaczego? - spytała, powoli zsuwając majteczki.
Zobaczył bladozłoty trójkąt w złączeniu jej ud i poddał się
ogarniającej go pierwotnej żądzy. Zacisnął palce na delikat-
nym materiale i szarpnął, jednym ruchem obnażając ją do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]