[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Teraz dopiero Delysia pojęła w pełni, co wtedy miał na
myśli ojciec. To właśnie Magnus Fane obdarzony został przez
naturę tego rodzaju siłą i dlatego niektórzy judzie bali się go,
nazywając tak jak Fleur Królem Demonów lub bestią w
ludzkim ciele.
 Istotnie, sama jego obecność jest już niepokojąca" -
stwierdziła Delysia postanawiając jednak nie poddawać się tak
łatwo, chociażby dla dobra Fleur.
Położywszy się do łóżka, sięgnęła z westchnieniem ulgi
po jedną z książek. Uznała bowiem, że nawet wobec pełnej
nieznanych niebezpieczeństw przyszłości, która ją czeka,
należy się jej chwila wytchnienia.
ROZDZIAA 5
Kołysanie jachtu ustało nagle i Delysia domyślając się, że
zawinął on do portu, podbiegła czym prędzej do okna. Ku
swemu rozczarowaniu nie dostrzegła jednak nic godnego
uwagi, jedynie w oddali majaczyło coś jak gdyby poruszane
wiatrem szczyty drzew.
Już od dłuższego czasu Delysia wiedziała, że przez cały
czas płyną na północ. Fakt, że od blisko godziny fala zmalała
znacznie, a wiatr ścichł, pozwalał jej przypuszczać, że
wpłynęli na wody zatoki Wash. Przeczuwając bliski koniec
podróży, dziewczyna zapakowała z powrotem kufer Fleur. W
chwilę po zawinięciu do portu do drzwi zapukał steward i
zaciągnąwszy na skrzyni rzemienie, bez słowa wyjaśnienia
zabrał ją z kajuty. Delysia poczuła się nieswojo na myśl o tym,
że ma opuścić kabinę, do której już nieco przywykła, i
przenieść się w inne, nieznane miejsce. Była pewna, że wcale
jej się tam nie spodoba. Zdecydowana jednak nie pokazać po
sobie, jak bardzo się boi, uniosła dumnie głowę i wyszła na
pokład.
Jacht stał przycumowany do drewnianej kei. Niewielki
obszar wody oraz bliskość lądu ze wszystkich jego stron
upewniły Delysię w podejrzeniach, że znajdują się przy ujściu
jakiejś rzeki lub w niewielkiej zatoce. Wśród porastających
bujnie jej brzegi drzew przeświecały zarysy budynków. Nim
jednak Delysia zdążyła dobrze się rozejrzeć, u jej boku
pojawił się nagle Magnus Fane i milcząc sprowadził po trapie
na kejÄ™, a potem na lÄ…d. ZerknÄ…wszy spod oka, Delysia
stwierdziła, że na twarzy jego ponownie zagościł ów twardy,
nieustępliwy wyraz, który spostrzegła w czasie ich pierwszej
rozmowy. Wiedziała, że na próżno byłoby szukać w nim teraz
bardziej przyjaznego gestu czy spojrzenia. Znów była tylko
jego więzniem.
Na lądzie nie czekał na nich żaden powóz. Nie wdając się
w żadne wyjaśnienia, Magnus Fane zaczął wspinać się wąską
skalistą ścieżką, która wiodła w głąb lądu. Delysii nie
pozostało nic innego, jak tylko ruszyć w ślad za nim. Gdy już
wkrótce zza drzew wyłoniły się mury ogromnego, dość
ponurego zamczyska, wiedziała, że właśnie to miejsce wybrał
Król Demonów, aby ją więzić do chwili, gdy Tim Sheldon się
ożeni.
Delysia wiedziała z książek, że po całym wschodnim
wybrzeżu Anglii rozsiane były fortece, których zadaniem była
obrona kraju przed częstymi najazdami wikingów. Będąc
pewna, że oto stoi właśnie przed jedną z nich czuła, że na usta
cisnÄ… siÄ™ jej pytania dotyczÄ…ce historii tak wiekowego zamku.
Ponieważ jednak Magnus Fane wciąż zachowywał pełne
rezerwy milczenie, uznała za stosowne pohamować swą
ciekawość. Wkrótce zresztą zbliżyli się do murów i mogła
obejrzeć całą budowlę dokładnie.
Zbudowany z grubo ciosanego, szarego kamienia, zamek
sprawiał tajemnicze i dość niepokojące wrażenie, całkiem jak
jego właściciel. Od strony rzeki wznosiła się wieża, której
wiek zdradzały wąskie, ostro zakończone ku górze okienka.
Inne fragmenty zamku zostały najwyrazniej dobudowane dużo
pózniej, gdyż okna były już dużo szersze, a przeznaczenie już
nie tak wyraznie obronne. O tym, że ta dość ponura budowla
służyła jednak ludziom za mieszkanie, świadczył starannie
utrzymany ogród, pełen kwitnących krzewów. Zaskoczona
tym widokiem Delysia stwierdziła, że cała ta feeria barw
stanowi dość frywolny kontrast do posępnych, grubych
murów fortecy. Przeszedłszy przez dziedziniec, znalezli się
obydwoje tuż u drzwi frontowych zamku. Ciężkie dębowe
wierzeje otwarte już były na powitanie właściciela, a
wewnątrz oczekiwała ustawiona w szeregu służba. Delysia
zaciekawiła się przelotnie, czy ludzie ci odczuwają przed
swym panem taki sam lęk jak ona teraz i czy wiedzą, że
towarzysząca Królowi Demonów dama jest jego więzniem.
- Chciałbym wiedzieć, co myśli pani o mojej siedzibie? -
odezwał się nagle Magnus Fane, zanim jeszcze służba mogła
go usłyszeć.
Bez chwili namysłu, Delysia wypaliła:
- Wydaje się całkiem odpowiednia dla Króla Demonów! -
i żałując poniewczasie swej porywczości niemal zdrętwiała
cała ze strachu.
Magnus Fane rzucił jej krótkie, ostre spojrzenie.
- A więc tak mnie pani nazwała... - powiedział po chwili
ciężkiego milczenia.
- Tak mi pana opisano - poprawiła go dziewczyna.
Magnus Fane roześmiał się gorzko.
- Spodziewam się, że w tych okolicznościach uważa się
pani za porwaną przez złą bestię królewnę. Muszę jednak
panią rozczarować: w tej bajce nie pojawi się żaden królewicz,
aby ją uwolnić!
Delysię korciło, aby zapytać, skąd bierze się jego irytująca
pewność. Powstrzymała się jednak, zdając sobie sprawę z
tego, że Magnus Fane miał, niestety, rację. Nikt nie pospieszy
jej na ratunek, w chwili gdy Król Demonów odkryje, kim jest
ona naprawdÄ™. SwojÄ… drogÄ… to ciekawe, jak siÄ™ zachowa, gdy
się dowie, że wystrychnięto go na dudka...
Kiedy podeszli do drzwi frontowych, podszedł do Fane'a
stary, siwy służący:
- Witamy w domu, sir. Mam nadzieję, że podróż udała
się, a morze było łaskawe!
- Dziękuję. Sztorm dał nam się trochę we znaki - odparł
pan domu, wprowadzajÄ…c DelysiÄ™ do hallu, gdzie w
ogromnym kamiennym kominku płonęły żwawo grube polana.
Nad kominkiem wisiały stare, oprawne w złote ramy portrety,
 Ciekawe, czy to wizerunki jego przodków, czy też może
kupił on zamek od poprzedniego właściciela wraz z
wyposażeniem" - pomyślała trochę złośliwie Delysia,
wchodząc za Magnusem Fane do jednego z pokojów, do
którego prowadziły drzwi na końcu hallu. Spodziewała się
ujrzeć mroczną, wiejącą lodowatym chłodem komnatę, toteż
poczuła się mile rozczarowana, gdy nagle znalazła się w
obszernym, znakomicie umeblowanym pomieszczeniu, z
którego okien roztaczał się wspaniały widok. Na stolikach
stały wazony pełne wiosennych kwiatów, a w kominku
buzował wesoły ogień.
- Lunch będzie gotowy za dziesięć minut, sir - powiedział
stary służący, po czym skłoniwszy się wyszedł z pokoju
zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
Podczas gdy Magnus Fane podszedł do stojącego w rogu
pokoju stoliczka, pełnego różnorodnych karafek i butelek,
Delysia rozglądała się ciekawie po pokoju. Na pierwszy rzut
oka widać było, że mimo spełnianej w zamku funkcji
bawialni, komnata ta nie została urządzona przez właściciela z
myślą o gościach. Zwiadczyły o tym głębokie, wygodne
fotele, jak gdyby wymarzone do tego, aby zagłębiać się w nich
z książką, których całe mnóstwo tłoczyło się na licznych
półkach. Poza tym pokój umeblowany był z surową prostotą:
żadnych zbędnych ozdób ani nawet tak modnych w owych
czasach  chińskich kącików". Domyślając się, kto był
projektodawcÄ… tak niecodziennie wyglÄ…dajÄ…cej bawialni,
Delysia spytała:
- Czy to właśnie tutaj zatrzymuje się pan podczas pobytu
w Anglii? - A widząc, że Magnus Fane skinął głową, dodała: -
A więc ten zamek należy do pana...
- Należał niegdyś do mojego wuja - odparł Fane nie
odwracając się od stoliczka z karafkami. - Po jego śmierci
dostał mi się w spadku. Spędziłem tu większą część
dzieciństwa i sądzę, że jest to idealne miejsce, aby odizolować
kogoś od reszty świata.
Pojąwszy, że to ją miał na myśli wspominając o
odizolowaniu, Delysia postanowiła tym razem starannie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl