[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Beztroski nastrój ulotnił się w jednej chwili. Rzeczywiście Tray powinien dziś
z nią zostać. Niestety, w tej chwili poczuła się jak królik doświadczalny w laborato-
rium. Oto dzisiaj ma zajść w ciążę.
- Nie chcesz, żebym został? - spytał, gdy jechali windą.
- Oczywiście, że chcę. Przecież sam uważasz, że to jest optymalny termin. -
Zastanawiała się, czy na pewno wymyśliła dobry plan. Nie przewidziała tego, że
tak bardzo będzie przeżywać związek z Trayem. Im częściej go widywała, tam bar-
dziej chciała się z nim spotykać.
Wczoraj tak się ucieszyła, gdy wrócił. Była zawiedziona, że nie odwiedził jej
wieczorem. Dziś była szczęśliwa, że pójdą na koncert. Teraz stał u jej boku, ale
mimo to nie była zadowolona. Co się z nią dzieje?
- Ale?
- Ale nic - odparła, wbijając wzrok w drzwi windy. - Jestem głupia.
S
R
- To znaczy?
- Nic nie znaczy. Daj mi spokój, dobrze? - Nie potrafiła mu tego wytłuma-
czyć. Gotów pomyśleć, że jest nienormalna. Chyba nie chciałby, żeby nienormalna
kobieta została matką jego dziecka?
Kiedy jednak znalezli się w łóżku, nie pamiętała już o swoich troskach. To
było cudowne, kiedy Tray jej dotykał. Jego pocałunki sprawiały, że czuła się jak w
niebie.
Nie myślała już o tym, że jest królikiem doświadczalnym. Kochała Traya.
Każda chwila spędzona z nim zostanie na zawsze w jej pamięci. A jeśli uda im się
począć dziecko, będzie szczęśliwa do końca życia.
Jeśli jednak tak się nie stanie, powinna pozwolić Trayowi odejść. Tray powi-
nien mieć rodzinę. Ona ma siostry i braci, siostrzenice i bratanków, dla których
zawsze będzie ukochaną ciocią. Tray nie ma nikogo. Szkoda, że nie kocha jej tak
jak ona jego.
Dotknęła jego ręki i przytuliła się do niego mocno. Nic nie trwa wiecznie.
Trzeba cieszyć się każdą chwilą. Jeśli Tray odejdzie, a ona nie urodzi dziecka, to i
tak na zawsze zapamięta wspólnie spędzone noce, kiedy przez krótki czas czuła się
tak, jakby była najważniejszą kobietą w jego życiu.
Do Richmond wyruszyli w ciepły słoneczny dzień. Drzewa pozbawione liści
nie wyglądały ładnie na początku listopada, ale Lianne miała nadzieję, że kiedyś
obejrzy tÄ™ trasÄ… w lecie.
- Czy często odwiedzałeś wuja? - zapytała.
- Zbyt rzadko. Wujek czasem przyjeżdżał do Waszyngtonu. Lubił chodzić na
mecze baseballu. W zimie rzadko się zjawiał. Mówił, że u nas jest za zimno.
- To prawda, zwłaszcza że powietrze znad rzeki jest wilgotne.
- A w Richmond pada śnieg. Ale wuj lubił siedzieć w domu.
- Mówiłeś, że był księgowym, prawda?
- Tak. Pracował przez trzydzieści lat w tej samej firmie. Rok temu przeszedł
S
R
na wcześniejszą emeryturę. Zamierzaliśmy wynająć kiedyś wielką łódz i popływać
po zatoce Chesapeake. Mieliśmy też plany, żeby wypłynąć na Atlantyk. %7łałuję, że
tego nie dopilnowałem.
- Wuj nie był stary. Skąd mogłeś wiedzieć, że tak wcześnie umrze?
- Mimo to trudno odżałować rzeczy, których się nie zrobiło.
Właśnie dlatego chciała zrobić wszystko, by urodzić dziecko. Będzie zrozpa-
czona, jeśli się nie uda, ale przynajmniej nie będzie żałowała, że nie próbowała.
- Dziękuję, Tray. Dzięki tobie nie będę żałować, że coś zaniedbałam.
- Nie poddawaj siÄ™, Lianne. Zobaczysz, wygrasz.
Póznym rankiem przyjechali do Richmond. Dom wyglądał na opustoszały i
zaniedbany, jakby wraz ze śmiercią wuja Hala uszło z niego życie. Ogród zalegały
sterty opadłych liści, a krzewy były nadmiernie rozrośnięte. Okna straszyły pustymi
oczodołami, a ściany pokrywała wyblakła farba.
- Czy masz zamiar pomalować dom również z zewnątrz? - spytała Lianne.
Tray wysiadł z samochodu, spoglądając na fasadę budynku.
- To jest konieczne, ale trzeba zaczekać z tym do wiosny.
Weszli do środka. Lianne cieszyła się, że czeka ich dużo pracy, bo przynajm-
niej nie będzie miała czasu rozmyślać o Trayu. Nie może pozwolić na to, by domy-
ślił się, co do niego czuje.
Z zainteresowaniem oglądała dom. Tray chciał, by zaprojektowała wystrój
wnętrz i wybrała kolor ścian. Chwilami miała wrażenie, że planują swój pierwszy
wspólny dom. Oglądali po kolei wszystkie pomieszczenia. Lianne przedstawiała
swoje propozycje, zapisywała uwagi Traya w notatniku i przechodzili do następne-
go pomieszczenia.
Gdy nadeszła pora kolacji, mieli już gotowy plan.
- Myślę, że trzeba tak zorganizować remont, żeby elektryk i hydraulik przy-
szli tylko raz i zrobili od razu wszystko w całym domu - powiedziała.
- Ty tu rządzisz - odparł, siadając na kanapie w salonie.
S
R
Zamówił pizzę, żeby nie trzeba było szykować kolacji.
- Po remoncie tu zrobi się tu naprawdę pięknie - cieszyła się Lianne. - Myślę,
że to będzie wymarzone miejsce dla rodziny z małymi dziećmi. Na tyłach domu
jest ogromne podwórze. Dzieci będą miały gdzie się bawić. Czy ty miałeś fort i
domek na drzewie?
- Miałem domek, a Jason fort. Niedaleko jest strumień, gdzie toczyliśmy mor-
skie bitwy.
Lianne starała się wyobrazić sobie, jak mały Tray bawił się z przyjacielem.
Ona i jej bracia także urządzali bitwy na plaży. Budowali domki i forty ze znale-
zionych szczap, a potem palili je w finale bitwy. Czy jej dziecko też będzie się tak
bawiło?
- Moi bracia lubili bitwy - powiedziała. - Czy masz jakieś zdjęcia z dzieciń-
stwa?
- Gdzieś tu powinny być. - Rozejrzał się, mrużąc oczy. - Myślę, że najlepiej
będzie remontować po kolei każdy pokój. Wynieść meble, zrobić malowanie, na-
prawić to co trzeba i brać się za następne pomieszczenie.
- Jeśli będziesz przyjeżdżać co tydzień, to za dwa miesiące remont będzie
skończony - odparła, zapisując coś w notesie.
- Muszę zajmować się także firmą.
- Możesz wyznaczyć kogoś na zastępstwo.
Przyglądał się jej przez chwilę.
- Może tak zrobię. - Przymknął oczy, wyobrażając sobie, jak będzie wyglądać
dom po remoncie.
- Musimy wynająć pokój w hotelu - oznajmił chwilę pózniej. Ledwie zdążyli
usiąść, od razu pomyślał o tym, że chciałby pójść z nią do łóżka.
Oczywiście ze względu na dziecko. Nieprawda. Okłamywał sam siebie. Pożą-
dał jej.
- Pokój w hotelu? Myślałam, że będziemy spać tutaj.
S
R
- W moim dawnym pokoju jest tylko jedno wąskie łóżko. Aóżko w pokoju go-
ścinnym też jest małe, o czym sama dobrze wiesz. Nie chciałbym spać w sypialni
wuja.
Skinęła głową.
- Masz rację. Ale nie możemy mieszkać w hotelu za każdym razem, gdy tu
przyjedziemy. To bez sensu, skoro masz tu dom. Może powinieneś kupić większe
łóżko.
- Nie musisz być tu ze mną zawsze. Przyjedziesz tylko wtedy, kiedy będziesz
miała płodny okres.
Lianne zamarła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oralb.xlx.pl