[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko wybiegła z izby i w oka mgnieniu znalazła się na górze w swoim pokoju.
Pirnero wyszedł przed gospodę na powitanie gościa.
Witam, witam serdecznie, senior Gerard! zawołał. Gerard był w znakomitej
formie. Ubranie miał wprawdzie
zniszczone, w wielu miejscach podarte, ale nikt nie dopatrzyłby się w nim śladów
choroby. Opalona, tryskająca zdrowiem twarz w niczym nie przypominała tej, jaką
zapamiętał ober\ysta.
Młodzieniec zeskoczył z konia. Wziął Pirnera w objęcia i pocałował głośno w
policzek.
Witajcie, senior, witajcie! Jak\e siÄ™ cieszÄ™, \e znowu jestem u was!
Pirnero nie doświadczył dotychczas w \yciu czegoś podobnego. Oczy zaszły mu łzami
wzruszenia.
Naprawdę? Cieszy się pan i ściska mnie z radością? Chciałbym tylko& Ale boję
się mówić o tym, bo postanowił senior zostać na zawsze kawalerem.
Dobrze mnie pan pamięta! Ale jak się ma seniorita Rezedilla?
Nie najlepiej. Chyba zachorowała na \ołądek, bo nic nie je. Chudnie, wzdycha po
kątach, stęka, jęczy i płacze, na brzuch przykłada gorczycę, plecy zaś smarowała melisą. Nie
słucha wiele.
Przydałby mi się energiczny zięć& Ju\ on by jej wytłumaczył, czym jest dla chorego,
zle funkcjonującego \ołądka gorczyca i melisa.
Czarny Gerard uśmiechnął się. Nieraz ju\ przecie\ słyszał podobne utyskiwania
starego i wiedział, \e jego marzeniem jest wydanie córki za mą\.
Gdzie jest teraz seniorka?
Tu na dole, w głównej izbie gospody.
Idę się z nią przywitać.
Wszedł do sieni, otworzył drzwi i spojrzał do środka.
Nie na nikogo.
Ale\ jest na pewno!
Gdzie\ się podziała?
Pirnero podbiegł do krzesła, na którym Rezedilla siedziała przed chwilą. Było puste.
Jak mi Bóg miły, nie ma jej! A więc uciekła! To dopiero zachowanie! Do stu
siarczystych piorunów! Czym jej pan dokuczał?
Ja? Jak to?
Nie znosi pana! Uciekła! Nie chce o panu słyszeć!
Co mam robić? Czy w tej sytuacji, drogi senior Pirnero, pozwoli mi pan umieścić
w waszej stajni mojego konia, muły i przechować ładunek?
Oczywiście.
Wolałbym zostawić towar w zamkniętym pomieszczeniu.
Jest cenny?
Owszem, to ołów.
Ołów? Zwietnie! Wielu na niego nabywców. Gdzie go pan chce sprzedać? I skąd
go pan wziÄ…Å‚?
Na razie zostawię go tutaj. A znalazłem go w górach, są tam całe pokłady. Wkrótce
będzie mi potrzeba bardzo du\o pieniędzy.
Mam nadzieję, \e nie za\ąda senior zbyt wysokiej ceny. Po co panu tyle pieniędzy?
Chcę się o\enić.
Stary skoczył jak oparzony.
O\enić się? Nonsens!
SkÄ…d\e znowu!
Kiedy?
Wkrótce.
Z kim?
Z pewną senioritą, która mieszka niedaleko stąd.
Czy stracił pan głowę?
Chciałbym zakosztować szczęścia&
Szczęścia? Niech\e was wszyscy diabli! Czy mał\eństwo daje szczęście? To dla
mę\czyzny niewola i rezygnacja z samodzielności.
Ju\ za pózno.
Nigdy nie jest za pózno! Poślij ją pan do diabła! Ma rodziców?
Tylko ojca.
Musi pan z tym skończyć! Nawet porządnego teścia nie będzie pan miał! Przecie\
mę\czyzna \eni się po to, by utrzymywać z teściem dobre stosunki.
Jestem tego samego zdania. Powiedziałem ju\ jednak, \e teraz za pózno.
W takim razie współczuję z głębi serca.
Mo\na przenieść towar? Gerard zmienił temat rozmowy.
Zawołam zaraz ludzi. Ale jest senior ostro\ny! Zapieczętował pan worki!
Ostro\ność nie zawadzi. Proszę uwa\ać, aby nie uszkodzono pieczęci.
Gerard wyszedł z izby. Pirnero wydał polecenie, by przeniesiono ładunek i pospieszył
do kuchni.
Gdzie Rezedilla? zapytał starą słu\ącą.
Nie wiem. Słyszałam tylko, jak szła po schodach.
Uciekła westchnął. Hm, nie biorę jej tego za złe. To jednak setny głupiec!
Dlaczego? zapytała stara, korzystając z tego, \e pan, czego nigdy prawie nie
robił, raczył z nią rozmawiać.
Poniewa\ siÄ™ \eni.
Och, Madonna, czy to naprawdę takie głupie? To przecie\ nie głupota wziąć
seniorkę Rezedillę za \onę. Po pierwsze: jest miła, po drugie: bardzo ładna, po trzecie:
zamo\na, po czwarte&
Po pierwsze, po drugie, po trzecie i po czwarte powinnaś trzymać język za zębami
przerwał gniewnie. On wcale nie chce \enić się z Rezedilla!
Nie? zdziwiła się słu\ąca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]